sportowy24
    Dzielę się władzą

    Dzielę się władzą

    Robert Gorbat

    Gazeta Lubuska

    Aktualizacja:

    Gazeta Lubuska

    Michał Kaniowski. Ma 60 lat. Doktor nauk wychowania fizycznego, trener klasy mistrzowskiej. Przez 36 lat pracy szkoleniowej prowadził: akademicką i pierwszą

    Michał Kaniowski. Ma 60 lat. Doktor nauk wychowania fizycznego, trener klasy mistrzowskiej. Przez 36 lat pracy szkoleniowej prowadził: akademicką i pierwszą reprezentację Polski mężczyzn (1984-1992), Wartę, AZS AWF i Sokoła Gorzów, VfL Bad Schwartau, ATSV Stockelsdorf oraz Zagłębie Lubin. Od lipca br. ponownie w gorzowskim klubie. Żonaty z Wandą, ojciec 35-letniego Pawła i 27-letniej Joanny. ©fot. Kazimierz Ligocki

    Rozmowa z Michałem Kaniowskim, trenerem szczypiornistów AZS AWF Gorzów Wlkp.
    Michał Kaniowski. Ma 60 lat. Doktor nauk wychowania fizycznego, trener klasy mistrzowskiej. Przez 36 lat pracy szkoleniowej prowadził: akademicką i pierwszą

    Michał Kaniowski. Ma 60 lat. Doktor nauk wychowania fizycznego, trener klasy mistrzowskiej. Przez 36 lat pracy szkoleniowej prowadził: akademicką i pierwszą reprezentację Polski mężczyzn (1984-1992), Wartę, AZS AWF i Sokoła Gorzów, VfL Bad Schwartau, ATSV Stockelsdorf oraz Zagłębie Lubin. Od lipca br. ponownie w gorzowskim klubie. Żonaty z Wandą, ojciec 35-letniego Pawła i 27-letniej Joanny. ©fot. Kazimierz Ligocki

    B>- Przez wiele lat wzbraniał się pan przed powrotem na trenerską ławkę AZS AWF. Dlaczego w końcu dał się pan namówić?
    - To była dla mnie trudna decyzja. Zawsze wychodziłem z założenia, że szkoleniowcy powinni mieć szansę dłuższej pracy z zespołem. W klubie pojawiła się wizja walki o ekstraklasę, ale finanse nie pozwoliły na zatrudnienie trenera z zewnątrz. Po wielu rozmowach uległem prośbom działaczy i zgodziłem się na podpisanie rocznego kontraktu.

    - Nie boi się pan opinii, że odsuwa na drugi plan świetnie pracujących do tej pory z drużyną Dariusza Molskiego i Marka Kozielskiego?
    - Obydwu doskonale znam, bo jako zawodnicy wyszli spod mojej ręki.
    Szybko ustaliliśmy podział obowiązków. Ja będę odpowiedzialny za taktykę, Darek za fizyczne przygotowanie zespołu, a Marek za pracę z bramkarzami. Powiedziałem im, że chcę się podzielić swoją władzą i wiedzą. Oni to zaakceptowali. Nikt się na nikogo nie obraził, mamy wspólny cel.

    .

    - Zechce pan powiedzieć, jaki?
    - Awans do ekstraklasy. Trochę się boję, czy to zadanie nie zostało postawione przed zespołem zbyt szybko, bo finansowo nie jesteśmy do niego przygotowani. Ubiegłoroczny budżet sekcji wynosił tylko 350 tys. zł, a do walki o elitę potrzeba około miliona złotych. Wolałbym powiedzieć, że przynajmniej rok powinniśmy jeszcze budować finansową i kadrową siłę drużyny. Wiem jednak, że oczekiwania środowiska są inne.

    - Czy jako radny widzi pan szansę, by miasto poradziło sobie z utrzymaniem kilku drużyn w krajowej elicie? O ambitnych planach mówicie nie tylko wy, lecz także koszykarki, żużlowcy, siatkarze, futboliści i tenisiści stołowi...
    - Pocieszająca jest świadomość, że wielu radnych - niezależnie od politycznych sympatii - dostrzega celowość promowania miasta przez sport. Nasza strategia zakłada, że szansę awansu trzeba dać wszystkim, a potem najmocniej wspierać tych, którzy zajdą najdalej.

    - Czy pod względem sportowym ma pan ekipę, zdolną powalczyć o powrót do najwyższej klasy rozgrywkowej?
    - Tak na 75 procent. Wykrystalizował się już podstawowy skład, którego liderem będzie niewątpliwie mój syn 35-letni Paweł. Przez ostatnie 12 lat grał w Niemczech i jego boiskowe doświadczenie jest trudne do przecenienia. Mamy też jednak niedostatki. Brakuje nam równych zmienników, nie zawsze pewnie bronimy jeden na jednego, musimy również popracować nad konsekwencją w ataku pozycyjnym. Sądzę, że naszymi najgroźniejszymi rywalami w walce o awans będą Śląsk Wrocław, Nielba Wągrowiec i Stelmet AZS UZ Zielona Góra.

    - W środę zdobył pan ze swoją drużyną akademickie wicemistrzostwo Polski. To dobry prognostyk trzy tygodnie przed inauguracją rozgrywek pierwszej ligi?
    - Wykonaliśmy plan minimum, zakładający wygranie w Łodzi czterech z pięciu meczów. I ja, i chłopcy przekonaliśmy się, że idziemy w dobrym kierunku. Nie wpadamy w hurraoptymizm, ale gdyby nie zdrowotne kłopoty mojego syna i Tomka Rafalskiego, to mogliśmy sprawić niespodziankę także w finałowym spotkaniu z ekstraklasowym AZS AWFiS Gdańsk.

    - Dziękuję.

    Czytaj treści premium w Gazecie Lubuskiej Plus

    Nielimitowany dostęp do wszystkich treści, bez inwazyjnych reklam.

    Rozpowszechnianie niniejszego artykułu możliwe jest tylko i wyłącznie zgodnie z postanowieniami „Regulaminu korzystania z artykułów prasowych” i po wcześniejszym uiszczeniu należności, zgodnie z cennikiem.

    Najnowsze wiadomości

    Zobacz więcej

    GazetaLubuska.pl poleca:

    Jak zadbać o czyste powietrze?

    Jak zadbać o czyste powietrze?

    Atrakcyjne nieruchomości na sprzedaż!

    Atrakcyjne nieruchomości na sprzedaż!