Próba przed finałem?

    Próba przed finałem?

    Zdjęcie autora materiału

    Aktualizacja:

    Gazeta Lubuska

    Drugi raz po tie breaku wygrali zielonogórzanie. Zwycięstwo fetują (od lewej): Łukasz Klucznik, Michał Baumgarten, Wojciech Lis i Łukasz Gwadera.

    Drugi raz po tie breaku wygrali zielonogórzanie. Zwycięstwo fetują (od lewej): Łukasz Klucznik, Michał Baumgarten, Wojciech Lis i Łukasz Gwadera. ©fot. Tomasz Gawałkiewicz

    Zdaniem trenera Tomasza Palucha zespół z Sulęcina jest dużo lepszy niż Joker Piła.
    Drugi raz po tie breaku wygrali zielonogórzanie. Zwycięstwo fetują (od lewej): Łukasz Klucznik, Michał Baumgarten, Wojciech Lis i Łukasz Gwadera.

    Drugi raz po tie breaku wygrali zielonogórzanie. Zwycięstwo fetują (od lewej): Łukasz Klucznik, Michał Baumgarten, Wojciech Lis i Łukasz Gwadera. ©fot. Tomasz Gawałkiewicz

    Sobotnie derby między zielonogórskimi akademikami i Olimpią Sulęcin był raczej próbą sił, niż potyczką o punkty. Przed play offami przewaga psychiczna jest teraz po stronie Stelmetu.

    Wystarczył rzut oka na składy, by przypuszczać, że szkoleniowcy chcą sobie sprawić kilka niespodzianek. Trener gości Stanisław Szablewski postanowił oszczędzać Artura Kulikowskiego, a Tomasz Paluch zostawił na ławce Łukasza Gwaderę i Wojciecha Lisa.

    Pierwszego seta, a właściwie partię "siatkarskich szachów" wygrała Olimpia i odpowiedź Palucha była błyskawiczna.
    Parę trudnych momentów, a na parkiecie od razu pojawili się Lis oraz Gwadera. Z drugiej strony kontuzja Kulikowskiego także nie okazała się na tyle poważna, by nie mógł kilka razy ukąsić miejscowych.


    Zielonogórzanie zaprzeczali i zapewniali, że nie było żadnego badania przeciwnika czy zasłony dymnej. - Co my mamy przed nimi ukrywać. Spotykamy się szmat czasu i nie jest to pierwszy czy drugi mecz - mówił rozgrywający Stelmetu Łukasz Klucznik. - Nie było szachów, bo każdy chce zwyciężyć - wtórował mu Paluch.

    Bilans manewrów wyszedł na remis i decydował tie break. A w nim sporo się działo.


    Prezent w tie breaku

    Od mocnego uderzenia zaczęli akademicy i wyglądało na to, że skończą piąty set powodzeniem. Ale przy stanie 8:5 Paluch został poproszony do stolika arbitrów i rozpoczęła się długa narada. Trener miejscowych żywiołowo gestykulował, a za jego plecami błyskawicznie doszło do zmiany i Jakub Kowalczyk zastąpił Piotra Przyborowskiego. Okazało się, że ekipa z Zielonej Góry była niewłaściwie ustawiona. Chwilę później na tablicy pojawił się wynik 5:5 i wszystko właściwie zaczęło się od nowa.

    - Błąd sędziów jeszcze bardziej nas zmobilizował i zespół wyszedł zdecydowanie mocniej skoncentrowany - ocenił zdarzenie Klucznik. - Pomyłki się zdarzają. Gdybym przegrał to byłbym bardzo zły i pewnie podszedł do tego inaczej. Było, minęło - skwitował Paluch.

    Instynkt zabójcy

    Choć Olimpia dostała drugą szansę, znów opuszczała parkiet pokonana. - Zawodnicy przegrali mentalnie. Zabrakło przekonania i - przepraszam za określenie - instynktu zabójcy - ocenił Szablewski. - Przyrównajmy mecz do bójki na ulicy. Jeśli mamy przeciwnika na ziemi, to nie możemy mu pozwolić, żeby wstał, wziął kamienia i nas zabił. A tak to było po pierwszym i czwartym secie.

    - Zabrakło twardej ręki w końcówce. Trochę nam zadrżała - dodał Kulikowski.
    Zdaniem Palucha przewaga jego zespołu tkwiła w spokoju. - Myślę, że teraz walczymy na luzie. Dużo akcji nam wychodziło - przyznał szkoleniowiec Stelmetu. - Taka gra daje nam przewagę nad przeciwnikiem. Zespól z Sulęcina był wyraźnie zdenerwowany i wprowadzał dużo niepotrzebnych emocji. To zadecydowało, bo spokój w siatkówce to ważna rzecz.

    Wygodni czy nie?

    Przewaga psychologiczna jest teraz po stronie gospodarzy, którzy pokonali Olimpię dwa razy. Czy sobotni rywale chcieliby się spotkać w finale, który da upragniony awans?

    - Na pewno chcielibyśmy w nim w ogóle zagrać - powiedział Kulikowski, a jego trener dodał, że podobnie jak cztery lata temu pasuje mu Zielona Góra, bo do pierwszej ligi na pewno wejdzie wtedy lubuska drużyna.

    - Olimpia nigdy nie była wygodnym przeciwnikiem. To doświadczona ekipa. Cwane lisy, które potrafią wykorzystać wszystkie błędy - ocenił Klucznik. - Nasze plusy to młodość i lepsze przygotowanie fizyczne.

    Zdaniem Palucha zespół z Sulęcina jest specyficzny i dużo lepszy niż Piła. - Jeśli po drodze się nie potniemy, bo różnie bywa, to pewnie spotkamy się w finale - przyznał.

    Marcin Łada
    0 68 324 88 14
    [email protected]

    Czytaj treści premium w Gazecie Lubuskiej Plus

    Nielimitowany dostęp do wszystkich treści, bez inwazyjnych reklam.

    Rozpowszechnianie niniejszego artykułu możliwe jest tylko i wyłącznie zgodnie z postanowieniami „Regulaminu korzystania z artykułów prasowych” i po wcześniejszym uiszczeniu należności, zgodnie z cennikiem.

    Najnowsze wiadomości

    Zobacz więcej

    GazetaLubuska.pl poleca:

    Wideo