10 tysięcy powodów - komentarz Janusza Życzkowskiego

Janusz Życzkowski
Cieszę się, że jestem z Państwem, bo gdyby nie inne spotkanie i opisane w tym Magazynie wydarzenia, historia mogła potoczyć się zupełnie inaczej.

Tydzień temu przed jednym z centrów handlowych w Zielonej Górze zagadnęła mnie starsza kobieta. - Czy może mi pan pomóc zanieść zakupy do taksówki - zapytała, stojąc bezradnie ze sporych rozmiarów sprawunkami na środku chodnika. Prośba zaskoczyła mnie. Prawdę mówiąc, gdzieś się spieszyłem i nie było mi to na rękę. Zgodziłem się jednak i ruszyliśmy razem na dolny parking, gdzie od dawna jest postój. Zaczęliśmy rozmawiać. - Mam 92 lata, od 20 jestem wdową. Do sklepu chodzę, bo trzeba - zaczęła, ostrożnie stawiając kroki na stromych schodach. - Mam dzieci, ale muszę sobie radzić. Oni mają swoje sprawy, obowiązki, pracę i kredyty do spłacania. Nie mam do nich pretensji - usprawiedliwiała najbliższych, a ja pogratulowałem wieku i bądź co bądź kondycji, bo przecież jej samodzielność to wyjątkowy dar. Zapytałem, od jak dawna mieszka w mieście. Okazało się, że prawie 70 lat. Przyjechała z Krakowa i tu, na zachodzie, znalazła swój dom. - A „Gazetę Lubuską” pani czyta? - zapytałem, mając nadzieję, że trafiłem na Czytelniczkę. Nie pomyliłem się. - Mam prenumeratę - odpowiedziała zdecydowanie kobieta - listonosz gazetę przynosi. Czytam codziennie.

Zrobiło mi się miło i zaraz się przedstawiłem, bo uznałem za stosowne wyjaśnić intencje mojego pytania. Starsza pani bardzo się ucieszyła, a jako że już staliśmy przy taksówce, musieliśmy się pożegnać. Ona podziękowała mi za pomoc, ja jej za to, że czyta naszą gazetę. Prosta sytuacja, która każdemu z nas pokazała, jak ważny jest drugi człowiek i ile znaczą relacje między nami. Czy to przypadek, że akurat dziś się spotkaliśmy? Nie. Ta krótka rozmowa była dla mnie bardzo ważna. Ledwie kilka dni wcześniej ktoś pastwił się nad mniejszym niż przed laty nakładem „Lubuskiej”. W dobie internetu to naturalne, ale jeśli chce się uderzyć, to i kij się znajdzie. Dziś spotkałem kogoś, dla kogo to, co robimy, jest ważne. To daje motywację i uświadamia, że za każdym z tysięcy sprzedanych egzemplarzy stoi człowiek. Kończąc jeszcze jedno. Cieszę się, że jestem z Państwem, bo gdyby nie inne spotkanie i opisane w tym Magazynie wydarzenia, historia mogła potoczyć się zupełnie inaczej.

Czytaj także:

Paweł Szrot ostro o "Zielonej Granicy"."To porównanie jest uprawnione"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze 2

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

N
Nastka
Dziś sobota to się zaczeły wyścigi kto większe i więcej pierdów na GL zamieści ?? Teraz wyglądajmy Kędryny -Latryny , potem Bagnistego ni i może jeszcze jakiś inny pomniejszy wazeliniarz PISu coś zamieści ??

Z wypiekami na twarzach czekamy :)
Ł
Ło jeeeeee-zusicku !
Matter Dei! Janusz, okrutnie urzekła mnie ta historia, aż mnie na wnuntrzach ciepło się zrobiło. Dech mnie zaparło zanim żem się po tym wzruszeniu pozbiroł . Toć to jak ta twoja ober-szefowa Kania się dowie to naten-tychmiast do Obajtke wystąpi żeby cie nagrodził.
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska
Dodaj ogłoszenie