Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

20 proc. Polaków spóżnia się do pracy

Dariusz Chajewski 68 324 88 79 [email protected]
sxc.hu
sxc.hu
Prawie 20 proc. z nas przyznaje, że zdarza mu się spóźnić do pracy choć raz w tygodniu. Najczęściej zrzucamy winę na dzieciaki i korki. Ale może być też egzotyczna choroba chomika i... staropolski kac.

Przepytaliśmy kilkunastu Lubuszan, czy zdarza im się spóźniać do pracy. Tylko pan Kazimierz stwierdził, że sobie tego nie wyobraża. I natychmiast zapytał, czy to się ukaże w Gazecie, gdyż chciałby, aby to przeczytał jego szef. Ponieważ nie znamy intencji, nazwiska pana Kazimierza nie podajemy. Pozostali przyznawali, że wpadki im się zdarzają, ale sporadycznie. Pracę trzeba szanować.

- Zazwyczaj spóźniam się przez dzieciaki, które muszę porozwozić po szkołach - mówi Joanna, urzędniczka. - Mąż zaczyna pracę wcześniej i nie możemy się podzielić obowiązkami.

Marlena przyznaje, że ze spóźnieniami to kłopotliwa sprawa. Listę obecności zabierają wraz z biciem zegara. Później czasem zdąży złapać ją u sekretarki. A jak nie, to tłumaczenie i odrabianie...

- Ostatnio zrobiłam awanturę w firmie - mówi pani Ola. - Byłam w pracy jak Pan Bóg przykazał. I wylądowałam na dywaniku u szefa. Stwierdził, że powinnam być kilka minut wcześniej, przygotować stanowisko pracy. A tak to zanim się rozbiorę, umaluję, odpalę komputer, to narażam na straty. Taki cham!

- Ale to nic - dodaje Włodek. - U mojego znajomego szefostwo zamyka drzwi wejściowe do firmy o 7.50, mimo że pracują od 8.00. Ale to azjatycka firma i to ich dryl. Temat marginalny? Nic podobnego. Do zbyt późnego przychodzenia do pracy przyznaje się nawet 19,2 proc. zatrudnionych. Niemal co piąty Polak mówi, że co najmniej raz w tygodniu spóźnia się, a przeszło co dwudziesty (5,8 proc.) nie pojawia się na czas więcej, niż raz na tydzień. Jako powód najczęściej podawane jest odprowadzenie dzieci do szkoły lub przedszkola. Wskazuje na to ponad 30 proc. badanych. Potem są problemy ze wstaniem, dojechaniem, jedzeniem, a nawet... z ,,tupotem mew”.

Jak wyliczyli autorzy analizy, koszt 15-minutowego jednorazowego spóźnienia wszystkich pracowników przyznających się do niepunktualności wynosi, bagatela, ponad 12,5 milionów złotych.

I wbrew pozorom, nie działa tutaj zasada ,,i co mi zrobi”. Jeśli pracownik spóźnia się do pracy, wówczas nie wywiązuje się ze zobowiązań wynikających z podpisanej przez niego umowy o pracę. Szef może np. nie wypłacić mu wynagrodzenia za czas nieobecności, nałożyć karę porządkową, a nawet rozwiązać z nim umowę.

A tak na marginesie. Przed kilkoma miesiącami podobny sondaż przeprowadził pewien serwis rekrutacyjny. Ponad połowa pracowników (51 proc.) twierdzi, że nigdy nie spóźnia się do pracy! A 42 proc. uważa, że spóźnianie się jest niedopuszczalne. I tylko zastanawiam się, kto zakłada w internecie wątki w stylu ,,Najlepszy bajer do wciskania szefowi, gdy się spóźnimy”. Wśród nich mamy i chorego chomika, i rocznicę katastrofy smoleńskiej, i zamknięcie przez dziecko w garażu... A nie lepiej zgodzić się z jedną z teorii niemal naukowych? Mówi ona, że spóźnianie się to forma podświadomego oporu. Ponoć spóźniamy się wtedy, gdy nie chcemy być tam, gdzie mamy zdążyć... 

 

Czytaj też: Czytaj też: Prof. Stanisław Gomułka: Pracujemy za krótko

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska