Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

66 rocznica Powstania Warszawskiego. Pracowałam przy poczcie polowej

Tomasz Czyżniewski 68 324 88 34 [email protected]
Joanna Lang, kierownik Pracowni Ikonografii i Fotografii Muzeum Powstania Warszawskiego. Z zawodu jest konserwatorem malarstwa i rzeźby polichromowanej. Przez cały lipiec prowadziła badania konserwatorskie na zamku w Broniszowie pod Kożuchowem. Stąd na zdjęciu maska ochronna na twarzy.
Joanna Lang, kierownik Pracowni Ikonografii i Fotografii Muzeum Powstania Warszawskiego. Z zawodu jest konserwatorem malarstwa i rzeźby polichromowanej. Przez cały lipiec prowadziła badania konserwatorskie na zamku w Broniszowie pod Kożuchowem. Stąd na zdjęciu maska ochronna na twarzy. fot. Paweł Janczaruk
Muzeum Powstania Warszawskiego szturmują tłumy. Dla Joanny Lang najważniejsza jest poczta. Ta z 1944 roku.

SYRENY W ROCZNICĘ POWSTANIA WARSZAWSKIEGO

SYRENY W ROCZNICĘ POWSTANIA WARSZAWSKIEGO

W niedzielę 1 sierpnia przypada 66. rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego. Tego dnia o 17.00 zostanie włączonych 200 syren na terenie całego województwa lubuskiego. Wojewoda zachęca mieszkańców do wzięcia udziału w obchodach i wywieszenia flag narodowych.

- W niedzielę przypada 66 rocznica Powstania Warszawskiego. Pani jest pracownikiem Muzeum Powstania Warszawskiego i teraz prowadzi prace konserwatorskie w zamku w Broniszowie. Nie wraca pani do pracy i zostaje pod Kożuchowem?
Joanna Lang: - O! Właśnie odkryłam kawałek renesansowej polichromii. Zamek w Broniszowie jest fascynujący, ale badania prowadzę tu podczas urlopu. Jednak w niedzielę będę już w Warszawie. O 17.00 będę na Powązkach, a wieczorem pójdę na pl. Piłsudskiego, gdzie tłumy warszawiaków będą śpiewały piosenki powstańcze. Wcześniej jednak zobaczę w muzealnej sali kinowej trójwymiarowy film "Miasto ruin". To pierwsza w Polsce rekonstrukcja zniszczonego miasta. Ponad pięć minut symulacji lotu liberatora nad zniszczoną i wyludnioną Warszawą z 1945 roku. Myśleliśmy również nad zrobieniem takiej symulacji przedwojennej Warszawy i z okresu powstania.

- Pani jest jedną z twórczyń ekspozycji. Co konserwator zabytków może robić w tak nowoczesnym muzeum?- Kiedy trafiłam do muzeum w październiku 2004 r. dyrektor Jan Ołdakowski śmiał się, że jestem chyba ostatnią dołączającą do twórców tego muzeum. Zajmowałam się zbieraniem i zabezpieczaniem eksponatów jak i umieszczaniem ich na ekspozycji. Część z nich została odnowiona. Jest z tym sporo pracy. Zostałam kustoszem. Najbliższe mi są dwie ekspozycje, które sama przygotowałam. To drukarnia i poczta polowa. Widział je pan?

- Są mniej militarne. Bardziej poświęcone codziennemu życiu, mniej walce.- Bo, w powstańczej Warszawie toczyło się normalne życie. I to chcieliśmy w muzeum zaprezentować. Z jednej strony pokazać żołnierzy, z drugiej warszawiaków usiłujących żyć w tych warunkach. W skrawku wolnej Polski. A poczta polowa to fenomen. Ruszyła kilka dni po wybuchu powstania. Roznosili ją harcerze. W dwa miesiące wolnej Polski dostarczyli ok. 150 tys. przesyłek. Istniało osiem placówek pocztowych. Miały swoje osobne stemple pocztowe np. Mokotów, Czerniaków czy Śródmieście. Ludzie byli rozrzuceni po całym mieście i musieli się jakoś kontaktować. Wypuszczono również dwie serie znaczków poczty polowej. Nadawcy, gdy ich nie mieli, rysowali je ręcznie.

- O czym pisali warszawiacy?- To są krótkie korespondencje. Pisali głównie o tym, że żyją, dom rodzinny zniszczyła bomba lub został spalony i przeprowadzili się do ciotki w innej dzielnicy. Czyli pisali głównie o tym, że są cali i mają nadzieję, że odbiorca również przetrwał. To jest pozytywna korespondencja. Listy są pełne wzajemnej miłości i wiary, że nadawcy i adresaci znów się spotkają. To trzeba było pokazać. Stąd taka ekspozycja ze zdjęciami i listami, których fragmenty czyta lektor. Z eksponatami był kłopot. Mieliśmy jedną skrzynkę i koszulkę chłopca, który zginął roznosząc listy. Na szczęście tak się składa, że w poczcie pracowali głównie harcerze zawiszacy. Wówczas mieli po 12-13 lat. Wciąż do nas przychodzą i opowiadają swoje historie. My je nagrywamy jako żywą historię. Jeden z nich, pan Czajkowski podarował nam nawet swoją opaskę.

- Dokumenty też kupujecie. Tak było z głośną kolekcją poczty powstańczej licytowanej w Dusseldorfie. Wygraliście ją i zbiór za 190 tys. euro trafił do Warszawy.- To było niesamowite przedsięwzięcie. Przyszedł do mnie pan, który opowiedział mi o tej licytacji, na której wystawiono 190 listów, kartek lub znaczków. Dostaliśmy z Niemiec skany i zaraz zaczęłam sprawdzać, jaką wartość ma ta kolekcja a dyrektor Ołdakowski zabrał się za gromadzenie pieniędzy. Wspomogło nas ministerstwo kultury i firmy komercyjne. Kolekcję sprzedawał mieszkaniec Berlina ożeniony z Polką, który te zbiory gromadził przez kilkadziesiąt lat. Otrzymaliśmy skany i mogliśmy ocenić wartość zbiorów. Tuż przed licytacją z grupą ekspertów-filatelistów poleciałam do Niemiec sprawdzić ich autentyczność. Były duże naciski władz polskich, by wycofać kolekcję z aukcji i umożliwić nam kupno po cenie wywoławczej. Wystarczyło, że licytowaliśmy na początku aukcji. Na szczęście, bo później przyszła wyższa oferta ze Szwecji.

- Zajmuje się pani również zdjęciami.- Tak. Mamy ich olbrzymi zbiór. Ponad 20 tys. Wszystkie zeskanowane i zarchiwizowane. Niestety coraz trudniej jest je dokładnie opisać. Gdzie zostało wykonane i kto jest na zdjęciu. Wiele osób niestety już nie żyje. Podobne problemy mamy z archiwalnymi filmami, które są nagrane w rozdzielczości HD. Negatywy są w złym stanie. Po powstaniu je zakopano, a później dostały się w ręce Urzędu Bezpieczeństwa, który filmy pociął na drobne kawałki. Podejrzewamy, że na podstawie tych negatywów chcieli zidentyfikować jak najwięcej żołnierzy AK. Teraz pracujemy nad tym, by z powrotem ułożyć je w całość. Nie jest to proste.

- Nie jest też proste poruszać się po muzeum. Tak duża i bogata jest ta ekspozycja. Mnie bardzo zaskoczył pomysł z kartkami z kalendarza, na których odnotowany jest każdy dzień powstania. - To nasz autorski pomysł. Inne rozwiązania można zobaczyć gdzie indziej. A takiego kalendarzowego przewodnika po ekspozycji nigdzie nie widziałam. Zwiedzający znajduje kolejne dni z kalendarza i wie, że idzie dobrą drogą. Dzięki temu dotrze do wszystkich miejsc. Niczego nie przegapi. A przy okazji na kartce z kalendarza może przeczytać, co się działo każdego dnia. Ludzie to zbierają, a my codziennie musimy je uzupełniać.

- To bardzo ważne, bo w muzeum wciąż są tłumy.- Zwłaszcza podczas kolejnych rocznic wybuchu powstania. Nasz obiekt pełni bardziej rolę centrum kultury niż tradycyjnego muzeum. Tu odbywają się koncerty, pokazy, promocje książek i manifestacje patriotyczne. Takie żywe miejsce jest bardzo potrzebne.

POCZTA POLOWA

Harcerska Poczta Polowa zaczęła funkcjonować 4 sierpnia 1944 r. Jej centrala - Główny Urząd Pocztowy - mieścił się przy ul. Świętokrzyskiej 28, przy Kwaterze Głównej Szarych Szeregów - "Pasiece". Z czasem poczta działa w całym niemal mieście. Osiem urzędów pocztowych dysponowało ponad 40 skrzynkami pocztowymi. Korespondencja, przechodząca przez ręce harcerzy, była ograniczona do 25 słów. Wszystkie listy podlegały cenzurze, która zapobiegała niebezpieczeństwu przecieku informacji wojskowych na wypadek przejęcia korespondencji przez nieprzyjaciela. Wiadomości doręczane są bez jakichkolwiek opłat pocztowych. W zamian przyjmowano datki.

PRZESYŁKI

Liczba przesyłek wahała się dziennie od 3 do 6 tysięcy. Każdego dnia młodzi listonosze, narażając życie, przenosili te listy. Symbolem poświęcenia najmłodszych żołnierzy jest szesnastoletni druh Zbigniew Banaś "Banan", który zginął od kuli 17 sierpnia, przenosząc pocztę na Powiślu. Za męstwo pośmiertnie odznaczony Krzyżem Walecznych.

ZNACZKI POWSTAŃCZEJ POCZTY

W połowie sierpnia 1944 roku w powstańczej Warszawie odbywa się konkurs na projekt znaczków dla Poczty Polowej. Na początku września Departament Poczt i Telegrafów wydaje pierwsze od 1939 r. polskie znaczki pocztowe. Autorem pierwszej ich serii był Stanisław Tomaszewski "Miedza", drugiej - Marian Sigmund "Nałęcz". Znaczki w pięciu kolorach wydrukowały Wojskowe Zakłady Wydawnicze. Zróżnicowana kolorystyka ułatwiała sortowanie listów. Nakład znaczków sięgnął 13.750 egzemplarzy. Większość listów przesyłano bez znaczków.

na podstawie www.1944.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska