Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

75 lat temu marsz śmierci zebrał tragiczne żniwa. Kilkaset więźniarek odbyło swoją ostatnią podróż

oprac. Aleksandra Pazda
W miejscu, w którym doszło do mordu 41 kobiet stoi teraz upamiętniający kamień. Tam odbywają się obchody tragicznych wydarzeń
W miejscu, w którym doszło do mordu 41 kobiet stoi teraz upamiętniający kamień. Tam odbywają się obchody tragicznych wydarzeń Mariusz Kapała
20 stycznia 1945 roku rozpoczął się marsz śmierci. 800 więźniarek z obozów zagłady przeszło przez lubuskie ziemie. Trasa usiana była licznymi mogiłami, kobiety padały z głodu i wycieńczenia. Najsłabsze z nich rozstrzeliwano. Do celu doszła mniej, niż połowa…

20 stycznia, 1945 rok. Do niemieckich obozów zagłady i podobozów dotarł rozkaz ewakuacji. Żołnierze czym prędzej uformowali kilkusetosobowe kolumny więźniarek i pędzili je polnymi drogami, wzdłuż szlaków komunikacyjnych, by nie tamować ruchu wojsk niemieckich na drogach utwardzonych i nie powodować paniki wśród ludności niemieckiej.

Podczas marszu śmierci, który trwał ponad trzy miesiące, więźniarki pochodzenia żydowskiego, narodowości polskiej, czeskiej, słowackiej, węgierskiej, holenderskiej i belgijskiej przeszły setki kilometrów, przemieszczając się przez wsie i miasta niemieckie: Świętno, Jaromierz Stary i Nowy, Kargowę, Wojnowo, Sulechów, Zieloną Górę, Nową Sól, Zwikau, Drezno i Heimbrechts do Bawarii. Trasa usiana była licznymi mogiłami. Schorowane, słabe więźniarki, które nie miały sił, by iść dalej, były rozstrzeliwane. Taki los spotkał 41 kobiet, które zostały zamordowane w lesie w Starym Jaromierzu. O zbrodni miał się nikt nie dowiedzieć. Stało się inaczej. Wiele lat po wojnie Florian Drzymała (rocznik 1925), mieszkaniec wioski wskazał miejsce mordu. W wywiadzie przeprowadzonym przez B. Chmiela i B. Gasztyka mężczyzna opowiedział o tragicznych wydarzeniach.

PANI ZOFIA RÓWNIEŻ PAMIĘTA MARSZ ŚMIERCI

- 25 stycznia do Starego Jaromierza doszła kolumna około tysiąca kobiet i zatrzymała się tam w celu zjedzenia posiłku. Później dowiedziałem się, że były to kobiety z załogi fabryki włókienniczej w Nowej Soli. Podczas ewakuacji fabryki załogę podzielono na dwie kolumny po ok. 1000 osób. Były to prawdopodobnie Polki z Łodzi, które były spokrewnione ze Żydami. W skład kolumny wchodziły kobiety i dziewczęta w wieku 15-30 lat, wartownicy i jedna furmanka, na której były narzędzia mające służyć do kopania rowu przeciwczołgowego oraz kocioł do przyrządzania posiłków. Wszystkie więźniarki miały ogolone głowy i dodatkowo każda posiadała koc, którym szczelnie się opatulały – wspomina F. Drzymała.

- Z konwoju odłączono kobiety, które były za słabe do dalszego marszu. Dowódca rozkazał sołtysowi wsi dostarczenie trzech furmanek w celu, jak to wyjaśnił, odwiezienia owych kobiet do szpitala. Sołtys wyznaczył gospodarza, u którego byłem parobkiem, do dostarczenia jednej furmanki, ale ponieważ gospodarz był juz stary (miał 86 lat) to wyznaczył mnie jako woźnicę. Po przybyciu na polanę znajdującą się w połowie drogi między Starym a Nowym Jaromierzem, gdzie znajdował się rów oddzielający las państwowy od prywatnego, wartownicy nakazali nam zatrzymać się, a kobietom schodzić pojedynczo i tak je rozstrzeliwali. Kobiety zachowały milczenie, nie płakały, śmierć przyjęły z pokorą. Gdy trwała egzekucja usłyszałem tylko, jak jedna z nich powiedziała do drugiej coś co brzmiało jak "Serwus Hela", „Szalom”. Jedna z więźniarek wyskoczyła między parę koni i ją zabili na końcu – opowiada mężczyzna. Większość kobiet przyjęła śmierć w milczeniu.
Florian Drzymała nie powiadomił od razu władz wojskowych, bo obawiał się, że Rosjanie rozstrzelają wszystkich Niemców ze wsi, którzy nie mieli z tą zbrodnią nic wspólnego. Po odbyciu służby wojskowej poinformowało tym wójta, ale on zignorował tę informację. Zeznania złożył dopiero w 1960 roku.

To właśnie dzięki wspomnieniom naocznego świadka udało się ustalić miejsce mordu i jeszcze w sierpniu 1960 ekshumowano szczątki i przeniesiono je na cmentarz parafialny w Kargowej. Obecnie na miejscu kaźni znajduje się kamień pamiątkowy na którym umieszczono napis : „Miejsce na którym hitlerowcy w 1945 r. zamordowali 41 kobiet”.

A co z pozostałymi więźniarkami? 6 maja 5 Dywizja Piechoty Armii Amerykańskiej odnalazła w miejscowości Prachatic (Czechy) pozostałe przy życiu 138 kobiet z kolumny marszu śmierci. W kolejnych kilku dniach, mimo wysiłków lekarzy, zmarło jeszcze 40. Wśród 98, które ocalały, znalazło się tylko kilka znad Jeziora Sławskiego. Marsz trwał 106 dni i liczył ponad 800 kilometrów.

Lokalna społeczność pielęgnuje pamięć o zabitych więźniarkach. W styczniu w Kargowej co roku odbywają się obchody rocznicy tragicznych wydarzeń na ziemiach kargowskich. Mieszkańcy gminy składają pod kamieniem biało-czerwone wieńce, palą znicze i śpiewają patriotyczne pieśni. Relacja z tegorocznych obchodów już w poniedziałkowym wydaniu Gazety Lubuskiej.

ZOBACZ, JAK WYGLĄDAŁY OBCHODY W POPRZEDNICH LATACH:

Obchody z okazji 74 rocznicy mordu 41 kobiet w Starym Jaromierzu.

KARGOWA. Mieszkańcy pamiętają o Marszu Śmierci 41 kobiet. 74...

Od lewej: Marek Grzelka, Daniel Kołtuń i Mariusz Pojnar

Idą, by uczcić pamięć ofiar "marszu śmierci" [ZDJĘCIA]

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska