- Zostaliśmy bez środków do życia, z kredytami, wydatkami. Dzieci we wrześniu idą do szkoły, a my nie mamy na książki i zeszyty. Nie wiemy nawet, dlaczego straciliśmy pracę. Przecież zakład ściąga pracowników z innych firm... – bezradnie rozkładają ręce kobiety zgromadzone pod skwierzyńską firmą. I same odpowiadają sobie na to pytanie. - Jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Wszystko zaczęło się od tego, że nie dostaliśmy wypłat za lipiec – mówi Danuta Żeno.
Firma zajmuje się produkcją wiązek do samochodów. Znany jako „kabelki” zakład był chlebodawcą trzystu osób ze Skwierzyny i okolicznych miejscowości. Niektórzy dojeżdżali tu do pracy nawet z wielkopolskiego Międzychodu. Gdy kilka dni po terminie wypłaty pracownicy upomnieli się o ciężko zarobione pieniądze, dostali najpierw pokrętne tłumaczenia, a zaraz potem... wypowiedzenia. W trybie natychmiastowym.
- Z takimi wypowiedzeniami nawet nie dostaniemy zasiłków, nie mamy choćby świadectw pracy. To bezwartościowe świstki papieru. Powodem jest niby likwidacja stanowisk pracy, a przecież zakład ciągle funkcjonuje - mówi Danuta Żeno...
Więcej o tej sprawie przeczytasz we wtorek, 23 sierpnia, w papierowym wydaniu "Gazety Lubuskiej" oraz w serwisie plus.gazetalubuska.pl
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?