Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

997 zgłoś się. Co policja od nas słyszy

Zbigniew Borek 95 722 57 72 [email protected]
Nadinsp. Marek Działoszyński ma 51 lat, komendantem głównym jest od 10 stycznia 2012. Pracę w policji rozpoczął w 1985 r. od patrolowania Międzyrzecza, był komendantem gminnym w Skwierzynie i wojewódzkim w Łodzi, szefem biura spraw wewnętrznych KGP. Jest absolwentem wydziału prawa i administracji filii UAM.
Nadinsp. Marek Działoszyński ma 51 lat, komendantem głównym jest od 10 stycznia 2012. Pracę w policji rozpoczął w 1985 r. od patrolowania Międzyrzecza, był komendantem gminnym w Skwierzynie i wojewódzkim w Łodzi, szefem biura spraw wewnętrznych KGP. Jest absolwentem wydziału prawa i administracji filii UAM. Zbigniew Borek
- Bywa, że jednocześnie ktoś kogoś bije na ulicy, jest przemoc w rodzinie, złodziej usiłuje ukraść samochód. Dyżurny nie ma do dyspozycji tylu patroli, więc decyduje na podstawie tego, co słyszy od zgłaszającego - mówi Marek Działoszyński, szef polskiej policji.

CO MYŚLĄ LUBUSZANIE O POLICJI

CO MYŚLĄ LUBUSZANIE O POLICJI

CO MYŚLĄ LUBUSZANIE O POLICJI
* 81,9 proc. czuje się bezpiecznie na spacerze po zmroku w swojej okolicy (15,6 proc. się boi)
* 71,2 proc. pozytywnie ocenia policjantów pełniących służbę w okolicy (17 proc. ocen złych)
* 61,7 proc. uważa, że policja skutecznie zwalcza przestępczość (25,7 proc. ocen złych)
* 61,5 proc. widuje patrole w swojej okolicy przynajmniej raz w tygodniu (19,8 proc. rzadziej niż raz w miesiącu lub wcale)
* 48 proc. za najważniejsze uważa szybkie przybycie policji na miejsce zdarzenia (36,8 proc. - dodzwonienie się na 997 lub 112; 20,6 proc. - łatwy kontakt z dzielnicowym)
źródło: "Polskie badanie przestępczości", KGP 2012 r.

- Dzwonił pan kiedyś na 997 lub 112?
- Tak, na przykład tu, w Gorzowie. Skradziono tablice rejestracyjne samochodu, którym przyjechałem na basen z moim szwagrem.

- I jak było?
- Interwencja policjantów była szybka i prawidłowa.

- Ale powiedział pan do słuchawki: "Działoszyński. Ten Działoszyński"?
- (Śmiech) Nie, dzwonił szwagier, to był jego samochód.

- Ja dzwoniłem na 112 raz. Przez okno mieszkania widziałem, jak nocą wandale piją wódę, biją butelki i sikają na terenie przedszkola, koło którego mieszkam.
- I?

- I po 45 minutach zadzwoniłem do dyżurnego, żeby podziękować za przyjazd, którego się nie doczekałem, bo wandale właśnie się z przedszkola zabierali.
- Trudno mi się odnieść do konkretnych, jednostkowych wydarzeń, skoro policja otrzymuje w skali kraju setki tysięcy wezwań...

- Co rusz dostajemy informacje od Czytelników, że mają kłopoty z dodzwonieniem się na telefony alarmowe. Proszę, to dla pana, egzemplarz "GL". Opisaliśmy w nim sprawę działkowiczów z Gorzowa, którzy nie mogą się doprosić porządnej interwencji policji od trzech lat, a ich działki są cały czas demolowane. Ostatnio policja przyjechała po godzinie i dopytywała niepełnosprawnego, czy sam nie mógł zatrzymać wandali.
- Jestem bardzo zdziwiony taką sytuacją, powinien się tym na pewno zająć komendant wojewódzki i jego służby kontroli. Z mojej inicjatywy prowadzone są natomiast badania testowe, jak szybko można się dodzwonić i jakie są problemy techniczne. Warto wiedzieć np., że telefon 112 to tylko aplikacja komputerowa. Osoby, które się niecierpliwią i rozłączą, słysząc komunikat "proszę czekać na przyjęcie zgłoszenia", automatycznie wypadają na koniec kolejki. Typowy telefon alarmowy, który odbiera policjant, to jednak 997.

- Z raportu "Polskie badania przestępczości" wynika, że aż dla 48 proc. Lubuszan najważniejsza w pracy policji jest szybkość reakcji na wezwanie. Dla zwykłego człowieka nie ma znaczenia, kto który telefon obsługuje, skoro on dzwoni "na policję".
- W modelu docelowym, nad którym pracujemy, obywatel powinien otrzymać pomoc jak najszybciej bez względu na to, na który numer alarmowy telefonuje.

- Jak szybko?
- Jak najszybciej.

- Czyli?
- Docelowy czas reakcji na wezwanie, czyli od przyjęcia zgłoszenia do podjęcia interwencji na miejscu zdarzenia, jest określany w planach komend wojewódzkich.

(W tym momencie komendant musi iść na naradę roczną z szefami służb. Po niej kontynuujemy rozmowę, ale w towarzystwie lubuskiego wicekomendanta Jarosława Sawickiego. Ten ma przy sobie pakiet dokumentów z kserokopią artykułu "GL" o sprawie działkowców, do tego pięć stron protokołu tej sprawy. - Badamy ją od dnia publikacji, nie z okazji wywiadu z panem komendantem. Ze wstępnych ustaleń wynika, że patrol dotarł na miejsce po 40 minutach. Dyżurny nieprecyzyjnie przekazał informację służbom patrolowym. Nie wynikało z niej, że sprawcy wciąż są na działkach, stąd patrol udał się w inne miejsce, gdzie było zgłoszenie o zagrożeniu zdrowia ludzkiego - informuje insp. Sawicki. Wracamy do rozmowy z komendantem głównym).

- Jaki czas reakcji ma lubuska policja?
- Na lata 2010-2012 zaplanowany czas reakcji na wezwanie w woj. lubuskim miał wynieść w miastach 10 minut, na wsiach 17 minut. Osiągnęliśmy odpowiednio: 8 i 14 minut. Podkreślam, że to czas średni, a w 2011 r. mieliśmy tu 103,5 tys. interwencji. W tym też roku na 112 dodzwoniło się 400 tys. osób, a na 997 - 550 tys. Bywa, że jednocześnie ktoś kogoś bije na ulicy, jest przemoc w rodzinie, złodziej usiłuje ukraść samochód. Dyżurny nie ma do dyspozycji tylu patroli, więc decyduje na podstawie tego, co słyszy od zgłaszającego.
- Co powinien usłyszeć, żeby podjąć trafną decyzję?
- Często grają rolę emocje, ale trzeba krótko i treściwie opisać, co i gdzie się stało, czy zagrożenie trwa, czy zgłaszający widzi uczestników zdarzenia itp. Zdarza się, że taki telefon dyżurny przełącza do patrolu i to obywatel prowadzi policjantów do sprawców. Nie każde zgłoszenie wymaga interwencji, czasem wystarczy rozmowa, ale np. do awantur domowych jedziemy na "bombach" (sygnałach - dop. red.), bo większość zabójstw zdarza się w rodzinach.

- Nie sądzi pan, że dyżurny też powinien konkretnie informować obywatela, na co i kiedy może liczyć? Mniej chyba byłoby nerwów.
- To mogłoby prowadzić do długich dyskusji, a przecież chodzi o jak najszybszą reakcję. Pracujemy jednak nad elementami: technicznym i ludzkim. Choć to nie jest moje zadanie, do końca 2014 r. telefon 112 w centrach powiadamiania ratunkowego powinien funkcjonować w pełni sprawnie. Policja odpowiada w całości za ilość patroli oraz ich zorganizowanie.

- Czego więc zwykły człowiek może żądać od policji?
- Cały czas tego samego: jak najszybszej reakcji na wezwanie o pomoc. Warto jednak pamiętać o podstawowej różnicy pomiędzy służbami: strażak czy ratownik czekają na wezwanie, a patrole nie siedzą w komendzie, tylko są w ruchu. Komendanci i ich służby na okrągło analizują rozmieszczenie i częstotliwość patroli, porównują z liczbą zdarzeń, korygują grafik itd. Jeśli jednak do obsługi 10 zdarzeń drogowych mamy np. 20 patroli, to przy złej pogodzie, gdy z 10 robi się 70 zdarzeń, czas oczekiwania zawsze się wydłuży.

- Dlaczego więc każe pan likwidować małe posterunki albo zamykać komisariaty na noc, jak w Skwierzynie, gdzie - jak pamiętam - był pan komendantem?
- Pewnie pamięta pan więc i to, że jak zostałem komendantem w Skwierzynie, zamknąłem posterunki w Bledzewie i Przytocznej. To jednak nie oznaczało, że z tych gmin policja zniknęła, wręcz przeciwnie. W Lubuskiem jest 10 posterunków, dominują "jeden plus dwa", czyli komendant i dwóch podwładnych. Komendant odpowiada za papierkową robotę, tankuje paliwo, jedzie na narady. Policjanci muszą też mieć wolne i urlopy, czasem któryś zachoruje albo trafi się wakat. W praktyce taki posterunek nie funkcjonuje nawet przez dwie trzecie miesiąca. Czy nie lepiej go zlikwidować, zostawiając rewiry dzielnicowych, którzy faktycznie pełnią służbę?
Sam byłem komendantem posterunku, w którym miałem jedyny telefon i 20 km limitu dziennego na samochód, a przecież to absurd. Podobnie jest z dyżurnym: przyjmijmy, że odbiera on średnio 15 telefonów dziennie i obsługuje dwa zdarzenia w komisariacie. Aby obsadzić to stanowisko, potrzeba 5 etatów. Jeśli komisariat ma 25 ludzi, to czy społeczeństwu się opłaca, by co piąty siedział na dyżurce? Czy może lepiej tego dyżurnego mieć tylko w komendzie powiatowej, a on nawet nocą przyjmie zgłoszenie i wyśle patrol? Pracujemy nad elektronicznym systemem wspomagania dowodzenia. Za pomocą GPS będzie on kontrolował na mapie wszystkie patrole, automatycznie przyjmie zgłoszenia, ułoży je w hierarchię ważności i wyśle do ich obsługi najbliższy patrol.
Człowiek na dyżurce będzie potrzebny tylko do tego, żeby w razie potrzeby "zaburzyć" priorytety. Idźmy dalej: jeśli w powiecie jest wysoka przestępczość kryminalna, komendant powiatowy powinien wzmocnić kadrowo służby dochodzeniowo-śledcze. Ale gdy w ten sposób przestępczość zmniejszy, powinien przesunąć ludzi np. do prewencji. Jeśli w Pszczewie w sezonie letnim jest dziesięć razy więcej mieszkańców niż zwykle, to nie zlikwiduje posterunku, lecz go wzmocni. Takie decyzje zostawiam jednak komendantom w gminach i powiatach. Niczego na nich nie wymuszam, poza jednym: mają zarządzać racjonalnie i nadążać za stale zmieniająca się rzeczywistością.

- Dziękuję.

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska