Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

A ich chata stoi na skraju wioski

Dariusz Chajewski 68 324 88 79 [email protected]
Janina i Henryk Simińscy zawsze czuli się mieszkańcami koła. Tylko adres na tabliczce mówi coś innego. I urzędnicy.
Janina i Henryk Simińscy zawsze czuli się mieszkańcami koła. Tylko adres na tabliczce mówi coś innego. I urzędnicy. fot. dariusz Chajewski
Czy to możliwe by budynek w jednej miejscowości miał adres innej? U nas tak. Dom Simińskich w Kole znajduje się w odległym o trzy kilometry Wielotowie. W sąsiedniej gminie.

Na końcu wiejskiej uliczki w Kole znajduje się niepozorny domek. Identyczny jak te wokół. Taka sama brama, nieco pochylony płot, obejście, na którym psy ścigają się z kurczakami. Jednak na budynku widniej adres "Wielotów 27". Dla mniej zorientowanych w lokalnej geografii. Wielotów to wieś odległa o jakieś 3 km, na dodatek położona w innej gminie, ba, w innym powiecie. Koło leży w gminie Brody należącej do powiatu żarskiego. Wielotów to już krośnieńska gmina Gubin.

- Długo by opowiadać o naszych przejściach z tym adresem - opowiada Henryk Simiński. - Tak było od zawsze. Urzędnicy tutaj byli i z jednego urzędu, i z drugiego. Powiedzieli, że się nie da nic zrobić. Że trzeba by było cały Wieletów przenosić z gminy do gminy. A ja nie rozumiem, przecież to tylko adres. Ledwie kilka wyrazów i numer w papierach.
Żeby dzieci chodziły do szkoły w Kole Janina Simińska musiała po wszelkich oświatowych luminarzach jeździć. Gdy ostatnio wezwali karetkę pogotowia przyjechała ta z Lubska, ale okazało się, że to rejon gubińskiej. Czekali aż przyjedzie druga. Gdy zakładali wodociąg, mimo że wpłacili całą kwotę, gminne służby z Brodów odmówiły. Bo to już inna wieś. Nawet lampy z oświetleniem ulicznym nie postawili. Bo przecież to Wieletów.
- Jaki Wieletów, skoro płot nawet jest jeden - dziwią się sąsiedzi. - Jeszcze trochę, a okaże się, że mieszkam w Zielonej Górze, albo i w Warszawie.

Niedawno panu Henrykowi ukradziono rower. Jednak policjanci z Brodów stwierdzili, że to nie ich terytorium. Gdy rozmawiamy Simińscy pokazują list. Oczywiście najpierw zawędrował przez Gubin do Wielotowa. Później wrócił do Żar i Brodów, aby wreszcie dotrzeć do adresata. I tak - cytując gospodarzy - w koło Macieju. Chociaż nawiązując do nazwy miejscowości to raczej "w Koło Macieju".

- Dzięki Bogu ksiądz proboszcz traktuje nas jak swoich - dodaje pani Janina. - Po kolędzie przyjdzie i mamę mogliśmy pochować tutaj, a nie w Wieletowie.
Jednak według urzędników dla Simińskich : "tutaj" to nie Koło. I jak powiedziano to wina historii i Niemców. Już przed wojną bowiem granica między wsiami przebiegała wzdłuż niewielkiego śmierdzącego rowu. Pech chce, że płynie on przez ogródek Simińskich. To mokrawe zagłębienie terenu porośnięte wysoką trawą. Ledwie je widać.

Sprawa wielotowskiego domu w Kole jest tak stara, że urzędnicy... Nie, nie, pamiętają o niej i owszem, ale są święcie przekonani, że nie stanowi to dla mieszkańców problemu.
- Ci państwo nie zgłaszali oficjalnie żadnych kłopotów, a mieszkają przecież tyle lat - usłyszeliśmy w Brodach. - A my nigdy nie zastanawialiśmy się, aby ten dom do nas przyłączyć. To rzeczywiście nietypowa, kuriozalna sprawa i pewnie coś trzeba będzie z tym zrobić.

Także w gubińskiej gminie reakcja jest natychmiastowa. "Aaaa, Simińscy z Wielotowa!".
- Cóż, potrzebna jest decyzja resortu spraw wewnętrznych i administracji - stwierdzono. - My też mamy z tym problemy. Gdy trzeba szacować straty związane z suszą lub zgodę na wycinkę drzew to musimy tam jeździć. Trzy kilometry polną drogą przez las. Owszem, przyznaję, to absurd.
I natychmiast słyszymy o następnym absurdzie w granicach tej gminy. Mowa o enklawie gminy Maszewo na gubińskim brzegu Odry. I gospodarze mają problem, i służby ochrony przeciwpowodziowej. Urzędnicy przyznają - naprawdę trzeba zrobić porządki w tych granicach.

Sprawdziliśmy. Rzeczywiście, to tylko Rada Ministrów może zmieniać granice powiatów, gmin. Najpierw inicjatywa, najlepiej społeczna, później specjalne rozporządzenie. Warunkiem koniecznym do jego wydania jest zasięgnięcie przez ministra publicznej opinii zainteresowanych rad gmin, poprzedzonej przeprowadzeniem przez te rady konsultacji z mieszkańcami. W przypadku zmian granic gmin naruszających granice powiatów ich rad.

- Stabilność terytorialna gmin jest niezbędnym warunkiem prawidłowego wykonywania przez nie zadań publicznych - podkreśla specjalista od samorządów Michał Kulesza.
No dobrze, a co ze stabilnością Simińskich...?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska