Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

A w Dąbrówce Wlkp. rżną w skata

Eugeniusz Kurzawa 68 324 88 54 [email protected]
Kajetan Kociołek, jeden z przekonanych skacistów, nie potrafił jednak wciągnąć do gry swoich synów. Tu partneruje mu Bogusław Jędrasiak, a Piotr (w środku) tylko trzyma karty do zdjęcia.
Kajetan Kociołek, jeden z przekonanych skacistów, nie potrafił jednak wciągnąć do gry swoich synów. Tu partneruje mu Bogusław Jędrasiak, a Piotr (w środku) tylko trzyma karty do zdjęcia. Tomasz Gawałkiewicz
Kiedy w Dąbrówce Wielkopolskiej pojawiła się karciana gra w skata? Dzisiejsi gracze tego nie pamiętają. Najważniejsze jednak, że kultywują tradycję! Zwłaszcza w poniedziałki...

W tej grze najważniejsze są walety. Dlaczego? Nie wiem... Zaczyna się od licytacji, w której bierze udział czterech zawodników, ale gra tylko trzech, jeden odpoczywa. Potem dwóch walczy z jednym.

Skat, jak brydż, jest grą dla logicznie myślących i potrafiących dużo zapamiętać. Bogusław Jędrasiak wspomina, iż w tę trudną grę uczył się grać całą zimę. - Lekcje brałem u Feliksa Jokiela, który zresztą wypuścił najwięcej uczniów skata - opowiada. - Na koniec zdałem u niego egzamin i dostałem przepustkę do gry w turnieju. Nie mogłem zrobić wstydu i... wygrałem.

Atmosferę rozgrywek buduje rytualna kawa, papieros, rzadziej coś mocniejszego. Gra się na zapałki, można na pieniądze, ale tylko o symboliczne grosze.
- Ojciec lubił grać w skata, proboszcz też, więc jak się spotkali, np. na weselach, to grali; tego zaś nie lubiła mama, bo sobie nigdy nie potańczyła - śmieje się Kajetan Kociołek, rocznik 1936.

W Dąbrówce Wielkopolskiej karciana tradycja na co najmniej sto lat, ale "początki giną w pomroce dziejów". Dzisiejsi karciarze nie pamiętają od czego to się zaczęło. Bliższe im są powojenne czasy.

- Gram w turniejach od 1953 roku - ciągnie pan Kajetan. - Wtedy we wsi grało 60-70 osób. Towarzysko, ale ambitnie, z czasem powstała nawet liga. Spotykaliśmy się w domach, w dwóch gospodach, w sali wiejskiej i tam się tłukło w karty nawet do rana. Oczywiście sami mężczyźni. Jeśli na salę weszła kobieta, od razu rozlegały się gwizdy, buczenie...

- No i chyba wtedy zrodziła się tradycja rozgrywek w poniedziałki - dorzuca Piotr Kociołek, syn pana Kajetana, zarazem sołtys Dąbrówki dbający o lokalne tradycje, ale, jak zastrzega, w skata niegrający! Podobnie jak jego bracia Wojciech i Jerzy. - Gracze uznali, iż w poniedziałki "nic nie ma w telewizji", nudy, bo był tylko teatr, więc w ten dzień jakby sam się wyznaczył na dobry termin gier. Do dziś tak jest, że najważniejszy w roku turniej skacistów odbywa się w poniedziałek przed zapustami.

Poniedzialki to tradycja

W okresie świetności, w latach 80., gdy skat "trafił pod strzechy" dąbrowieckie, gracze nawiązali kontakt z zapalonymi skacistami z Wolsztyna, Babimostu, Pszczewa, Zbąszynia, Grodziska Wlkp. Zaczęli się odwiedzać i z tego urodziły się turnieje. Puchar dla najlepszego zawodnika fundował prezes GS-u, szef gromadzkiej rady lub naczelnik gminy.

- Zorganizowaliśmy się w ten sposób, że rocznie było osiem turniejów, każdy w innej miejscowości - mówi B. Jędrasiak, prezes klubu Sokół, który obecnie organizuje te najważniejsze, "przedzapustne" rozgrywki.

- A wcześniej, w latach 70. jeździliśmy na zawody do DDR-ów - wspomina pan Kajetan. - Boże, co to były za turnieje, 12 tys. uczestników!

Dziś z okresu świetności we wsi zostało jeszcze ze 20 upartych graczy. Najstarszy jest 88-letni Wiktor Dudek, najmłodsza zaś i jedyna kobieta, Gabriela Mazur. Może dlatego dopuszczono ją do męskiego towarzystwa, że jest córką Wincentego Mazura, poprzedniego sołtysa, wielce zasłużonego dla skata, organizatora poniedziałkowych turniejów.

Z czasem ludzie zaczęli się wykruszać, młodych nie przybywa bo wolą telewizję lub komputer, więc podczas "święta chłopa", jak też w Dąbrówce Wlkp nazywają karciane poniedziałki, spotyka się coraz mniej osób. Ale duch w narodzie nie ginie. O tym najważniejszym w roku skacie zapustnym pamięta zawsze burmistrz Wiesław Czyczerski przyjeżdżając z pucharem oraz były poseł i minister Andrzej Brachmański od wielu lat świetnie bawiący się podczas turnieju w pałacu. A czemu nie w nowym Centrum Kultury i Folkloru? - pytam.

- A bo tam nie można palić - odpowiada Kajetan Kociołek.

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska