Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Absurdalne rozwiązanie administracji! Gdy ktoś włączy światło na korytarzu wtedy.. gaśnie ono w piwnicy. Zielonogórzanin już się przez to połamał

Leszek Kalinowski 0 68 324 88 36 [email protected]
- Złamałem obojczyk, bo nagle w piwnicy zrobiło się ciemno. Teraz boję się o swoją pracę – martwi się Adam Ziembicki.
- Złamałem obojczyk, bo nagle w piwnicy zrobiło się ciemno. Teraz boję się o swoją pracę – martwi się Adam Ziembicki. fot. Mariusz Kapała
Adam Ziembicki ma złamany obojczyk. Przez prąd, a właściwie jego brak. Szedł po schodach w piwnicy, gdy zgasło światło. Dlaczego? Bo ktoś je zapalił… na korytarzu. Administracja zamontowała ograniczniki, które mają zapobiegać kradzieży prądu. Zielonogórzanin będzie domagał się zadośćuczynienia.

Rodzina Ziembickich mieszka niedaleko ratusza. Kamienica jednak w przeciwieństwie do reprezentacyjnego budynku miasta, pozostawia wiele do życzenia. Na dodatek teraz po sąsiedzku wyrósł Złoty Dom i zrobiło się jeszcze ciemniej. A brak światła to podstawowy problem tego miejsca.
- Zabrałem z piwnicy potrzebną mi skrzynkę. I wchodziłem na kolejne stopnie, starych, stromych schodów. One są bardzo zniszczone, noga łatwo może się osunąć. Trzeba uważać. Tymczasem nagle zgasło światło - opowiada A. Ziembicki. - Potknąłem się i tak nieszczęśliwie upadłem, że złamałem obojczyk.

Zdaniem zielonogórzanina nie byłoby tego wypadku, gdyby nie ograniczenia związane z prądem. Od dłuższego już czasu wiadomo, że ktoś kradnie energię elektryczną. Zamiast złapać złodzieja, administracja wolała założyć ograniczniki. Żeby tego prądu za dużo nie zużywać. Poszkodowany twierdzi, że jeśli ktoś zapala światło na korytarzu, to gaśnie w piwnicy. I odwrotnie. A tak się normalnie żyć nie da. Telewizor się popsuł, komputer… A teraz kolejna strata. Zdrowia. I to jest najgorsze.
- Mam troje dzieci, jestem jedynym żywicielem rodziny. Musiałem iść na zwolnienie, boję się, żeby nie stracić pracy - martwi się zielonogórzanin.

Lech Dalmata z Zarządu Wspólnot Mieszkaniowych nr 2 mówi, że w kamienicy są dwa lokale komunalne, jeden własnościowy, w którym obecnie nikt nie mieszka, i jeden użytkowy. Przyznaje, że od lat był tu problem nielegalnego poboru energii elektrycznej. Jednak - mimo prób - nikogo nie udało się złapać za rękę. Nie jest to jedyna kamienica w mieście, w której dochodzi do kradzieży energii.
Policja co miesiąc łapie jednego, dwóch złodziei prądu.
- Jesienią i zimą, kiedy to ludzie zaczynają ogrzewać się piecykami i farelkami, częściej spotykamy się z nielegalnym poborem prądu - mówi Małgorzata Stanisławska z Komendy Miejskiej Policji. - Nie jest to kradzież, lecz przestępstwo, zagrożone karą pozbawienia wolności od trzech miesięcy do pięciu lat.

Co więc można zrobić, skoro winnego nie ma? Najczęstszym rozwiązaniem, stosowanym przez administratorów, jest zamontowanie ogranicznika poboru mocy. Służy on do automatycznego odłączenia zasilania obwodu instalacji elektrycznej w przypadku przekroczenia ustalonej wartości mocy pobieranej przez odbiorniki w tym obwodzie. Chroni obwód przed ,,dzikim'' przyłączem i kradzieżą energii elektrycznej. Dzięki temu, zmniejsza się zużycie prądu, wydłuża się żywotność żarówek w piwnicach i na klatkach schodowych. Tak się robi w całym kraju. A co zatem muszą robić mieszkańcy kamienicy?

- Lokator schodząc do piwnicy, powinien zabrać ze sobą latarkę - uważa L. Dalmata.
Po założeniu ograniczników sprawdza się, czy będą mogły się świecić wszystkie żarówki na klatce schodowej i w piwnicy. Ale w momencie kradzieży prądu administracyjnego, światło może na moment zgasnąć.
Takie rozwiązanie stosują nie tylko zarządcy, podlegający Zakładowi Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej, lecz także prywatni.

- To ciężka sprawa do rozwiązania. Bo na złodzieja nie ma mocnych. Ale oczywiście trzeba próbować problem rozwiązać. Stąd ograniczniki lub 24-woltowe zabezpieczenie, czyli przerobienie całej instalacji - mówi prywatny zarządca wspólnot Jan Marek. - Kiedy zastosowaliśmy to drugie rozwiązanie, złodziej podłączył się do sąsiada (220V) i wszystko spalił. Tylko w jednym przypadku przy ul. Lipowej przy pomocy policji udało się złapać złodzieja za rękę. Sprawa jest w sądzie.
Problem kradzieży to jedno, a złamany obojczyk pana Adama to drugie. Co może dziś zrobić?

Zdaniem prawnika Kazimierza Pańtaka, jeśli poszkodowany poniósł straty na zdrowiu z powodu takich rozwiązań technicznych, które stanowią zagrożenie bezpieczeństwa lokatorów, to zasadne jest pozwanie administratora do sądu. Trzeba tylko udowodnić np. przy pomocy świadków, że do nieszczęśliwego wypadku doszło z powodu wyłączenia prądu. Wtedy można domagać się zwrotu kosztów poniesionych na leczenie albo innego zadośćuczynienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska