Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Adam Nowak z Raz Dwa Trzy: Za pomnik dziękuję

Redakcja
Ma 44 lata. Urodził się w Poznaniu, absolwent technikum gastronomicznego, pracował jako kelner i garderobiany, w Zielonej Górze studiował pedagogikę kulturalno-oświatową, działał w kabaretach Drugi Garnitur, Potem. Założyciel w 1990 r. zespołu Raz Dwa Trzy, który nagrał do dziś dziewięć płyt. Wielkim sukcesem okazały się "Czy te oczy mogą kłamać” (2002 r.) z piosenkami A. Osieckiej i autorska "Trudno nie wierzyć w nic” (2003 r.). Ich śladem kroczy najnowszy album - "Młynarski”. Skomponował muzykę do filmu "Historie miłosne” Jerzego Stuhra. Żona Dorota, dzieci: Zofia, Jan, Barbara i Stanisław, w wieku 14, 13, 9 i 5 lat. W domu pod Toruniem mieszka też Pedro - pies "postury mężnej”, adoptowany z podzielonogórskiego Słonego.
Ma 44 lata. Urodził się w Poznaniu, absolwent technikum gastronomicznego, pracował jako kelner i garderobiany, w Zielonej Górze studiował pedagogikę kulturalno-oświatową, działał w kabaretach Drugi Garnitur, Potem. Założyciel w 1990 r. zespołu Raz Dwa Trzy, który nagrał do dziś dziewięć płyt. Wielkim sukcesem okazały się "Czy te oczy mogą kłamać” (2002 r.) z piosenkami A. Osieckiej i autorska "Trudno nie wierzyć w nic” (2003 r.). Ich śladem kroczy najnowszy album - "Młynarski”. Skomponował muzykę do filmu "Historie miłosne” Jerzego Stuhra. Żona Dorota, dzieci: Zofia, Jan, Barbara i Stanisław, w wieku 14, 13, 9 i 5 lat. W domu pod Toruniem mieszka też Pedro - pies "postury mężnej”, adoptowany z podzielonogórskiego Słonego. fot. Paweł Janczaruk
Rozmowa z Adamem Nowakiem, liderem zespołu Raz Dwa Trzy.

- Dlaczego nie zostałeś w kabarecie? Zaproszono cię do słynnego Potem...- Dlatego, że kabaret dla mnie - jako sztuka ekspresyjna - operuje w zbyt wąskich ramach oddziaływania na odbiorcę. Artysta kabaretowy jest zobowiązany do rozbawienia ludzi.

- Taki ma być skutek jego wyjścia na scenę. - Dla mnie ta jednoznaczna skutkowość jest za mała. Ja się nie czułem dobrze w takim ograniczeniu. Nie twierdzę, że kabaret jest ograniczony, tylko że dla mnie to było za mało.

- Chwyciłeś za gitarę... - Za gitarę chwyciłem w szóstej albo siódmej klasie podstawówki.

- I miałeś już wtedy własny repertuar? - Nie. Najpierw odtwarzałem piosenki, które grała moja siostra, co mi przychodziło z łatwością, a potem - jako samouk - sięgnąłem po klasykę, co mi bardzo odpowiadało. Nie grałem nigdy rocka, jazzu, bluesa troszkę...

- Śpiewałeś? - Z czasem. Kiedy udało mi się zapamiętać kilka wersów, to zacząłem śpiewać.

.

- Na pierwsze piosenki Raz Dwa Trzy miałeś pomysł już wcześniej, przed 1990 r., kiedy zespół dał pierwszy koncert w klubie Zatem w akademiku Wcześniak ówczesnej zielonogórskiej WSP? - Dłuższy czas pracowałem nad "Talerzykiem". Piosenkę "Tak bo między nami" pisałem dosyć długo, bo ona wiązała się z moimi przeżyciami. Nie miałem pomysłu na brzmienie zespołu, natomiast pisałem, komponowałem piosenki dla własnej przyjemności, niekiedy je śpiewałem, wplatając czyjś repertuar, żeby się ktoś nie domyślił, że to przypadkiem moja piosenka.

- Nie żałujesz, że nie zostałeś aktorem? Zdawałeś do szkoły aktorskiej. - Jestem wdzięczny opatrzności losu, że wydarzyło się tak, jak się wydarzyło, czyli, że mnie nie przyjęto. Wtedy traktowałem to jako zdarzenie dramatyczne w swoim życiu. Natomiast dzisiaj jestem niezwykle szczęśliwy, że sprawy przyjęły taki obrót, jaki przyjęły.

- W czasach studenckich słuchałeś w akademiku m.in. Jacka Kaczmarskiego. Myślałem, że po Osieckiej szybciej sięgniesz po twórczość artysty, który Raz Dwa Trzy oklaskiwał na Studenckim Festiwalu Piosenki w Krakowie, przyznał wam Grand Prix... - Kaczmarskiego przez chwilę podsłuchiwałem, bo rzeczywiście jego liryka jest mocna. Dotyka często bardzo poważnych spraw, a jest napisana niezwykle sprawnie. Z wielkim zacięciem literackim, odnośnikami do historii literatury, do historii Polski, zjawisk socjologicznych, do metafizyki... Z Kaczmarskim jest jednak ten problem - dla nas przynajmniej - że warstwa muzyczna nie jest aż tak bogata. Jest bardzo mocna w swoim wyrazie w wykonaniu Kaczmarskiego i on dźwiga tę warstwę muzyczną.

- Ostatnio porwały się na Kaczmarskiego Habakuk i Strachy na Lachy... - Wolałbym się na ten temat nie wypowiadać, bo nie jestem krytykiem. Prócz Elżbiety Wojnowskiej, która zaśpiewała "Źródło", nie słyszałem przez lata tak mocnego wystąpienia z piosenkami Kaczmarskiego w wykonaniu kogoś innego.

- Agnieszka Osiecka już wam "leżała"? - Agnieszka Osiecka w ogóle nam nie leżała, ale nie dlatego, że my się czujemy lepsi czy gorsi od Agnieszki Osieckiej. Ona w naszym mniemaniu pochodziła z innego kręgu estetycznego niż my byśmy chcieli siebie zobaczyć. Nasza postawa bardziej wynika z socjologicznego spojrzenia na świat, niekoniecznie w zawodowy sposób. Natomiast Agnieszka Osiecka była w pełni zawodową tekściarką, pisała głównie na zamówienie i była śpiewana przez oficjalnych wykonawców. Mnie oficjalność przeszkadza, w związku z czym wszystko, co robię, staram się, aby miało posmak nieoficjalności.

- Ale w końcu piosenkami Agnieszki Osieckiej się zajęliście. - Zajęliśmy, ale z powodu propozycji Zosi Sylwin z radiowej "Trójki", która zaproponowała nam koncert uświetniający piątą rocznicę śmierci Agnieszki. I po negocjacjach przystaliśmy na ten pomysł i zaaranżowaliśmy jej piosenki, zagraliśmy koncert, a potem odbyło się to, co się odbyło, czyli jakiś przedziwnie mocny sukces tego koncertu.

- Czułeś jakieś nadzwyczajne ciśnienie, kiedy się zgodziłeś śpiewać Osiecką? - Nie, jak już przyjmuję propozycję, to mnie nie obchodzi, kto napisał piosenki, ani kto je wykonuje. Robię je tak, jak je słyszę, jak chcę przedstawić. Może dlatego trochę w tym przekory i radykalności, w jaki sposób zrobiliśmy piosenki i Osieckiej, i Młynarskiego.

- Nie boisz się zarzutu, że Raz Dwa Trzy to taki zespół, który co kilka lat bierze na warsztat piosenki kolejnego tuza polskiej muzyki? - Gdyby to wynikało z naszych chęci - takich prostych, że siadamy i mówimy, kogo piosenki zrobić? Osiecką. O.K. Udało się? Dobra. Czyje piosenki robimy? Młynarskiego. O.K - wtedy bałbym się. Natomiast i w wypadku Osieckiej, i w wypadku Młynarskiego istnieje alibi, które jest nam potrzebne w tym działaniu: wykonaliśmy pracę użytkową.

- Pan Wojciech do was przyszedł...- Pan Wojciech nam zaproponował zaaranżowanie swoich piosenek i to było kilka lat temu. I po latach ta idea się ziściła z powodu propozycji Festiwalu Piosenki Aktorskiej. I to jest jedyna prawdziwa wersja, jaka istnieje.

- A materiał na swoją kolejną autorską płytę ciągle przygotowujecie? - Ciągle przygotowujemy. Materiał raz się jawi jako gotowy, a raz jako w kompletnej rozsypce. Ale może dlatego, że przymierzamy się do czegoś, co chcielibyśmy żeby było krokiem w przód w stosunku do tego, co do tej pory robiliśmy.

- Gdzie macie twórcze próby? Wasze pomieszczenie w piwnicy Wcześniaka jest niedostępne, bo akademik czeka na modernizację? - Próby do Młynarskiego robiliśmy w Żarach u Waldka Wiecińskiego, a generalnie próbujemy również po drodze - tam, gdzie się da.

- Kiedy czytam twój blog, to widzę tam człowieka, który "dopracował się" rodzinnej stabilizacji: żona, czwórka dzieci... - Jeżeli rodzinę z czwórką dzieci można nazwać rodzinną stabilizacją, to gratuluję każdemu, kto osiągnął ten stan! To jest maszyna! To jest fabryka, która pracuje z krótkimi przerwami na niepełny sen. Faktem jest, że funkcjonuję jakby w dwóch światach: w świecie zespołu i w świecie rodziny i one się nie chcą zejść ze sobą na razie. Ogólny ogląd polega na tym, że utrzymuję rodzinę i wykonuję zajęcie, które chciałem wykonywać zawsze. Czy to jest dobrze czy źle? Dla mnie jest dobrze, bo robię to, co chciałbym robić.

- A dla żony też jest dobrze? Wyrwałeś ją z teatru! - Ja jej nie wyrwałem z teatru.

- A co? - Ja niczego takiego nie zrobiłem. Ona zrezygnowała z pracy z powodu dzieci. Ktoś musiał zrezygnować. W tamtym momencie, kiedy już byliśmy rodziną, na przemian się utrzymywaliśmy. Natomiast jej praca wymagała wyjazdów i siłą rzeczy rezygnowała z tych wyjazdów dla bezpieczeństwa swojego i dzieci, które rodziła po drodze.

- Ale ona jest aktorką, artystką i chyba było jej trudno...- Bardzo trudno. Z tego między innymi powodu przeprowadziliśmy się z Poznania do Torunia, żeby tam żona mogła być wspomożona przez jej rodziców i znajomych. Każdy z czegoś zrezygnował. Żona z zawodu, który uprawiała, ja z miejsca, w którym chciałem mieszkać. Ale ja mogę pracować wszędzie tam, gdzie jestem. Jak się okazuje po latach, nie trzeba zamieszkiwać w wielkim ośrodku, żeby móc normalnie funkcjonować i być zauważanym przez innych.

- Dom w Toruniu sam budowałeś? - W tym pierwszym, który na wsi kupiliśmy w surowym stanie, z braku pieniędzy na fachowców robiłem bardzo wiele rzeczy. Ale ten dom już został sprzedany i zbudowaliśmy w międzyczasie inny, do którego wprowadziliśmy się dwa lata temu. Mamy psa, samochód, rzeczkę nieopodal, fajnych sąsiadów...

- Arkadia. - Nie. Normalny dom, normalne dzieci, normalny pies... Dużo pracy.

- Dzieci po rodzicach przejawiają artystyczne uzdolnienia? - Każde w różnych kierunkach, co mnie bardzo cieszy, bo będą miały wiele możliwości wyboru. Potrafią śpiewać, rysować, świetnie czują grafikę, mają poczucie rytmu, nie mają kłopotu z uczuciami, bardzo sprawnie i celnie oceniają nasze zachowania i sposób postępowania...

- A twórczość taty? - Rzadko o tym z nimi rozmawiam i jak już wygłoszą jakieś zdanie, to mówią, że to im się podoba albo to im się nie podoba. Po prostu.

- A będą jeszcze miały rodzeństwo? - Nie wiem! Na to pytanie nie potrafię odpowiedzieć (śmiech).

- Twoją piosenkę nie przypadkiem słychać w soboty, w telewizyjnym katolickim "Słowie na niedzielę". - Zapytano mnie o zgodę i ja się zgodziłem.

- Swego czasu nastąpił u ciebie powrót do chrześcijaństwa? - Można to tak określić, ale to nastąpiło bardzo dawno temu - w roku 1990, więc dziś nie ma już o czym rozmawiać. Myślę, że to normalne zjawisko, iż wiele nastoletnich osób w kraju i na świecie ma taki moment...

- ... kiedy w odruchu buntu - jak ty - goli głowę na łyso? - Tak... Jako nastoletnia osoba, głęboko zastanawiałem się nad sensem istnienia, wczytywałem się w Biblię, "Ulissesa", "Zbrodnię i karę" i jeszcze parę książek naraz. Każdy człowiek po swojemu próbuje szukać drogi, ale one się rozchodzą. Myślę o drodze, którą się wybrało - radykalnego poznawania świata - z drogę, która jest obwarowana kodeksem chrześcijańskim. A potem - również w naturalny sposób - ze względu również na zmęczenie materiału i niemoc wyobraźni, nastąpił skuteczny i normalny powrót do źródeł i te źródła - jak się okazało - były bardzo, bardzo ważne.

- Znalazłeś źródło żywej wiary... - Ja jestem sceptykiem pełnym nadziei, więc u mnie jeżeli coś nie przejdzie przez głowę, to ma kłopot z dotarciem do serca. Ale łapię się na tym, że reaguję i myślę sercem, a głowa się z tym zmaga.

- Rozumiem, że święta będą jak najbardziej tradycyjne. - Tak, z tym, że wielokrotnie spędzaliśmy święta u nas - cała rodzina się zjeżdżała - a w tym roku jedziemy do Poznania, do moich rodziców. Tato nienajlepiej się czuje, w związku z tym nie będziemy go wozić po Polsce. Wsiadamy w auto i jedziemy do Poznania, na 16. piętro.

- Podobno wieżowiec trochę się chwieje... - Być może troszkę, ale jest miła i ciepła atmosfera. Jest ciasno, ale pięknie i rodzinnie.

- Choinka się zmieści. - Prawdopodobnie - jak u poznaniaków - będzie sztuczna, ale ponieważ taka jest wola gospodarzy, więc nic mi do tego.

- Kiedy znajdujesz czas, żeby pisać codziennie swoje "wypowiedzi" na internetowej stronie zespołu?- Kiedy zacząłem prowadzić tę stronę, zastanawiałem się, co napiszę. Przez lata doszedłem jednak do wprawy. Te krótkie teksty bardzo mi odpowiadają, nie trzeba się rozgadać, natomiast trzeba przedstawić, o czym się myśli... To nie jest ani pamiętnik, ani sensu stricte blog. Cieszę się, że towarzyszą temu wpisy innych ludzi, że czasem między sobą dyskutujemy. To jest mi bardzo potrzebne. Także do tego, żeby nie dać się wmanewrować na tak zwany cokół, na którym ludzie chętnie stawiają niektórych artystów. Gdyby coś takiego miało się zdarzyć, to to jest miejsce, w którym na pewno pierwszy zareaguję. Powiem: ja tam nie wchodzę.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska