Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Adrenalina i wolność

Artur Matyszczyk
Marlena uwielbia jazdę na motocyklu
Marlena uwielbia jazdę na motocyklu fot. Mariusz Kapała
Rozmowa z Marleną, dziewczyną na ścigaczu
Marlena ma 28 lat. Mężatka, mama czteroletniej Julii. Uwielbia podróże. Najczęściej wyjeżdża na wakacje do Chorwacji.
Marlena ma 28 lat. Mężatka, mama czteroletniej Julii. Uwielbia podróże. Najczęściej wyjeżdża na wakacje do Chorwacji. fot. Mariusz Kapała

Marlena ma 28 lat. Mężatka, mama czteroletniej Julii. Uwielbia podróże. Najczęściej wyjeżdża na wakacje do Chorwacji.
(fot. fot. Mariusz Kapała)

- Ile jechałaś najszybciej? - Nie powiem. Bo mnie rodzice zabiją.

- Powiedz, bo Czytelnicy umrą z ciekawości. - No dobra. Z mężem 260 kilometrów na godzinę. Sama 160.

- Bałaś się? - Tak.

- Czego? - Śmierci. Mam małą córeczkę. Muszę myśleć przede wszystkim o niej. Ale i tak kiedyś spróbuję pojechać jeszcze szybciej. Gdy zdobędę większe doświadczenie. Nie chcę szaleć, bo wiadomo, czym to się może skończyć.

- Prędkość tak wciąga? - Niesamowicie. Adrenalina i... wolność. Kiedy mijasz samochody na trasie, to jest fascynujące. I ten podmuch wiatru. Cudowny.

- Skąd się wzięła twoja pasja? - Miłość do motoryzacji zaszczepił mi mój ojciec, były żużlowiec Zbigniew Marcinkowski. Choć nie miałam okazji zobaczyć, jak jeździ. Karierę zakończył wtedy, gdy ja się urodziłam. Za to często jeździłam na mecze żużlowe, gdy był trenerem w Pile. Motory fascynowały mnie od dziecka. A ojciec to dla mnie wielki autorytet. On jako pierwszy posadził mnie na motocyklu.

- Pamiętasz, na jakiej maszynie zadebiutowałaś? - Motorynką jeździłam, jak miałam sześć lat. A potem podkradałam dziadkowi rometa z garażu. Pożyczałam motory od kuzynów. Zawsze kręciłam się wokół motocykli. Gdy miałam 13 lat, zrobiłam kartę motorowerową. Rodzice o tym nie wiedzieli. Marzył mi się wtedy simson enduro. Błagałam tatę, żeby mi go kupił. Nie zgodził się. Cóż, dopiero ścigacz, którym jeżdżę od miesiąca, jest tak naprawdę mój. Z początku rodzice też kręcili nosem. Ale z tego, co wiem, teraz są ze mnie dumni. Szczególnie tata.

- Jeździsz od miesiąca, więc dopiero oswajasz swój motocykl. Nie wyglądasz na kobietę herosa. Nie brakuje ci sił, żeby zapanować nad tym rumakiem? - Jak już wrzucę pierwszy bieg, to on sam leci po trasie. Ale faktycznie, mój motocykl waży 170 kilogramów. Gdy go wypycham, wsiadam, a on się zachwieje, to aż mi się robi gorąco. Bo części do takiej maszyny są bardzo drogie.

- A co na to wszystko mąż? - On również przyczynił się do pogłębienia mojej pasji. Trzy lata temu kupił kawasaki o pojemności silnika 900 centymetrów sześciennych. Już całkowicie zaraził mnie motoryzacją. I zmobilizował do kupna ścigacza.

- Jaką moc ma twoja maszyna? - To "sześćseta". Yamaha sprowadzona z Niemiec. Lepiej mi się jeździ na mocniejszych maszynach. Ale bardziej doświadczeni koledzy doradzili mi lżejszy motor. Nie narzekam. Mam "igłę". Super chodzi.

- Masz koleżanki, które jeżdżą na ścigaczach? - Tak. W sumie jeździmy we trzy. Trzymamy się razem. Dziewczyny mają nawet większe doświadczenie ode mnie. Zresztą często zwracam uwagę, kto mknie po ulicy. Nieraz widzę kitki wystające spod kasków. A to najlepiej świadczy o tym, że kobiety kochają motocykle.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska