Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Adrian Gomólski: - Atmosfera? Cud malina

Marcin Łada
Adrian Gomólski ma 26 lat, jest wychowankiem Startu Gniezno. Przed obecnym sezonem związał się umową ze Stalą Gorzów, z której został wypożyczony.
Adrian Gomólski ma 26 lat, jest wychowankiem Startu Gniezno. Przed obecnym sezonem związał się umową ze Stalą Gorzów, z której został wypożyczony. Tomasz Gawałkiewicz
- Mam pewne doświadczenia, bo po słabszych meczach w Gnieźnie czy Ostrowie zdarzały się obelgi, a tu nie było ani słowa - przyznał Adrian Gomólski, nowy zawodnik Stelmetu Falubazu, który w niedzielę nie zdobył nawet punktu.

- Za panem bardzo słaby debiut w Stelmecie Falubazie. Trener mówił, że powodów było kilka: trema, stres i brak objeżdżenia przy Wrocławskiej. Co jeszcze?
- Kurcze, starałem się podejść do tego meczu na luzie. Naprawdę chciałem dobrze pojechać. Zależało mi na poprawnych zawodach i zdobyczy w okolicach pięciu, sześciu punktów. Wiedziałem, że tyle potrzebuje zespół. Myślę, że stać mnie na tyle, ale tej jazdy, jak pan wspomniał, faktycznie nie było zbyt dużo... Zresztą, nie chodzi teraz o to, żeby się tłumaczyć. Może za bardzo chciałem. Może kółek na treningu zrobiłem zbyt mało.

- Słyszałem, że przyzwoicie się pan na nim prezentował.
- Faktycznie, było dobrze i jestem troszeczkę rozczarowany efektem. Cóż, nie mam powodów do zadowolenia. Chwała trenerowi Rafałowi Dobruckiemu, że razem z kierownikiem Jackiem Frątczakiem nie skreślili mnie, tylko cały czas podchodzili, pomagali, podpowiadali i dawali kolejne szanse. Wielkie dzięki także dla kibiców. Naprawdę chciałbym być częścią tego zespołu, bo taka szansa nie pojawia się zbyt często. Chciałbym ją wykorzystać najlepiej, jak tylko się da. Potrzebuję trochę czasu i wiem, że to ekstraliga i nie ma łatwych meczów. Rękawic jeszcze nie opuściłem, trzeba będzie lepiej przygotować sprzęt, przyjechać i kręcić tyle kółek, ile wlezie. Wierzę, że to przyniesie zamierzone efekty.

- Którego biegu szczególnie pan żałował?
- W tym z czwartego pola (VII - dop. red.) dobrze wystartowałem. Piotr pojechał szerzej, bo też walczył o pozycję, popełniłem błąd, a przy tym motocykle też nie były najszybsze. Kiedy dojeżdżałem do luźniejszej nawierzchni motory mi strasznie umierały. Wyprzedził mnie Patryk Dolny. W tej jeździe nie było niczego dobrego. Przykro mi, że to tak wyglądało.

- Dołączył pan do zespołu w trakcie sezonu. Czy był problem z przyjęciem, czy środowisko żużlowe zna się tak dobrze, że nie było kłopotów?
- Widywaliśmy się na różnych zawodów, a przy tym Krzysztof Jabłoński jest z Gniezna. Często spotykałem Piotra Protasiewicza. Rodziny Patryka Dudka i moja dosyć dobrze się znają. Atmosfera jest tu rewelacyjna. Każdy stara się pomóc, podchodzi, klepie i mobilizuje. Z zewnątrz aż tak tego nie widać. Cud malina pod tym względem i wiele zespołów mogłoby się wiele nauczyć jeśli chodzi o podejście zawodników, mechaników i osób działających w klubie. Zostałem bardzo dobrze przyjęty i jeśli dostanę okazję, chciałbym to odpracować wynikiem sportowym.

- Wspominał pan o kibicach. Czy zrobili dobre wrażenie?
- Rozmawiałem w szatni z Krzysztofem na temat słabego występu i zastanawiałem się, jak przyjmą to fani. Powiedział: kurde, gościu! Ja zrobiłem ostatnio w Lesznie pięć zer. Czy ty słyszałeś, żeby ktoś mnie wyzywał czy obrażał? To jest kultura. Powiedział, że do lepszego klubu nie mogłem trafić. Sam też mam pewne doświadczenia, bo po słabszych meczach w Gnieźnie czy Ostrowie zdarzały się obelgi, a tu nie było ani słowa.

- Dostał pan cynk, zaproszenie, propozycję? Jak to wyglądało ze strony klubu?
- Na początku tygodnia zadzwonił Rafał Dobrucki. Nie mam pojęcia, jak kluby załatwiły to między sobą. W czwartek trener znów zadzwonił i zaprosił mnie na treningi.

- W Gorzowie nie miał pan szansy na zaprezentowanie się?
- Tam jest tak, że nie wyjdą ci dwa biegi i już do końca nie jedziesz. Przykład Łukasza Jankowskiego podczas meczu w Toruniu. Po pierwszym wyścigu został skreślony. Cóż, taka, a nie inna taktyka kierownictwa klubu. Podpisując kontrakt w Gorzowie myślałem, że będzie nas dwóch na jedno miejsce. Ja i Łukasz. Nagle doskoczył Paweł, który pokazał się najlepiej z naszej trójki w sparingach przed sezonem. Dostał szansę i jechał. Ja ją dostałem tylko raz... Przed zawodami zatarł mi się silnik, a w pierwszym biegu spadł łańcuch i nie jechałem od początku na swoim motocyklu.

- Czy Stelmet Falubaz zaproponował panu pomoc sprzętową?
- Myślę, że chodzi o chwilę poważnej rozmowy i to wszystko pójdzie w dobrą stronę.

- Dziękuję.

Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska