Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Afganistan: wciągnął rannego kolegę do śmigłowca

(th)
Kapitan Tomasz Walkowiak starał się wciągnąć rannego do takiego śmigłowca
Kapitan Tomasz Walkowiak starał się wciągnąć rannego do takiego śmigłowca fot. Artur Pinkowski
Kapitan Tomasz Wachowiak, szef rozpoznania Samodzielnej Grupy Powietrznej w Afganistanie, na co dzień zajmujący się analizą informacji i zdjęć lotniczych uratował żołnierza Zgrupowania Bojowego Bravo.

Żołnierze VIII zmiany Polskiego Kontyngentu Wojskowego regularnie przeprowadzają akcje wycelowane w afgańskich rebeliantów. Jedną z nich była ostatnio operacja Zgrupowania Bojowego Brawo z bazy Warrior. - Celem naszych żołnierzy było zatrzymanie rebelianta podejrzewanego o organizowanie ataków na siły koalicji oraz zlikwidowanie składów amunicji - opowiada kapitan Artur Pinkowski z sekcji informacyjno - prasowej PKW Afganistan.

Pierwsza faza operacji przebiegała bez zakłóceń - żołnierze dotarli bezpiecznie do celu i natychmiast przystąpili do działania. Rebelianci byli jednak przygotowani do obrony - otworzyli z kilku kierunków ogień do Polaków.

Podczas strzelaniny dowódca patrolu wezwał wsparcie lotnicze. - Śmigłowce Mi-17 wykorzystały do lądowania fragment pola będący częścią jednej z kalat (kalata - otoczona murem część wioski, należąca do jednej z rodzin zamieszkującej wioskę - przyp. red.) - opowiada A. Pinkowski.

Miejsce strzelca pokładowego w jednym ze śmigłowców zajął kapitan Tomasz Wachowiak, szef rozpoznania Samodzielnej Grupy Powietrznej. - Chciałem wykonać zdjęcia lotnicze wioski, w której przeprowadzano akcję. - tłumaczył.

Nagle stracił siły

Żołnierze z Bravo ukryci pomiędzy budynkami kalaty odpalili świecę oznaczając lądowisko. - Świeca nie tylko oznacza lądowisko, lecz również pokazuję pilotom kierunek wiatru. Jest to ważne gdyż najlepiej lądować pod wiatr. - wyjaśnia kpt. Wachowiak.

Śmigłowce wylądowały we wskazanym terenie. Pierwszy z nich po krótkim postoju wystartował z żołnierzami na pokładzie. Kapitan Wachowiak znajdował się w drugim śmigłowcu. Po wylądowaniu natychmiast zajął stanowisko strzelca pokładowego. Osłaniał załogę i sektor przed śmigłowcem. Bacznie obserwował teren. Gdy pierwsi żołnierze zaczęli biec w kierunku śmigłowca, wskazywał im drogę.

Wojskowi zajmowali miejsca w śmigłowcu, gdy jeden z biegnących zaczął tracić siły. Żołnierz słaniał się na nogach, upadał, podejmował próby wstania, by w końcu paść bez sił. - Wyglądało to trochę jak z filmu "Popiół i diament" Andrzeja Wajdy, kiedy główny bohater grany przez Zbigniewa Cybulskiego zostaje ranny i słania się na nogach, choć próbuje biec to ostatecznie pada - relacjonuje kpt. Wachowiak. - Pierwsze moje wrażenie było takie, że nie ma sił, że ma słabą kondycję albo, że jest zmęczony - dodaje.

Słaniający się na nogach żołnierz, był ostatni w ugrupowaniu, zatem jego koledzy w pierwszej chwili nie dostrzegli jego upadku. T. Wachowiak po krótkiej konsultacji z dowódcą załogi śmigłowca mł. chor. sztab. Andrzejem Olewniczakiem pośpieszył z pomocą. - Natychmiast wypiąłem się z systemu łączności pokładowej, rzuciłem swojego beryla do śmigłowca i ruszyłem w kierunku żołnierza. Gdy dobiegłem do niego jeszcze próbował się podnieść z ziemi. Krzyczałem żeby mi pomógł, żeby wstał, żeby wskoczył na plecy. Żołnierz niestety stracił całkowicie przytomność stał się wiotki i bezwładny. Próbowałem dociągnąć go do śmigłowca, ale sam nie dałem rady. - opisuje kpt. Wachowiak.

Dostał kulą w hełm

Ciało żołnierza stało się ciężkie i mimo, że kpt. Wachowiak to postawny mężczyzna nie mógł sobie z nim poradzić. Chwilę później na pomoc ruszyli koledzy nieprzytomnego. Wspólnie udało im się donieść go do śmigłowca.

Po wylądowaniu w bazie Ghazni poszkodowanym natychmiast zajęli się lekarze. Żołnierzowi udzielono pierwszej pomocy, a następnie przetransportowano go do polskiego szpitala polowego. - Teraz już wiem, dlaczego stracił przytomność. Przyczyną był postrzał w głowę, a właściwie w hełm - mówi T. Walkowiak. - Pocisk zatrzymał hełm, który uratował życie żołnierza. Ciekawe jest to, że został on trafiony kilkanaście minut przed tym, jak zaczął biec. Ale o tym dowiedziałem się, dopiero gdy odwiedziłem go w szpitalu w Ghazni - kończy opowieść kpt. Wachowiak.

Poszkodowany, po kilkudniowym pobycie w szpitalu powrócił do swych kolegów i nadal pełni służbę w bazie Warrior.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska