Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Agnieszka jest uwięziona w... swoim domu

Olga Klamecka [email protected]
Agnieszka Dobrucka na swoim wózku nie jest w stanie pokonać stromych schodów. Żeby się stąd wydostać, potrzebuje pomocy sąsiadów i rodziny. A nie zawsze oni mogą... Rzadko więc wychodzi na zewnątrz. – To trochę jak więzienie – mówi ze smutkiem w głosie.
Agnieszka Dobrucka na swoim wózku nie jest w stanie pokonać stromych schodów. Żeby się stąd wydostać, potrzebuje pomocy sąsiadów i rodziny. A nie zawsze oni mogą... Rzadko więc wychodzi na zewnątrz. – To trochę jak więzienie – mówi ze smutkiem w głosie. Olga Klamecka
Poruszająca się na wózku Agnieszka Dobrucka czuje się w swoim mieszkaniu na drugim piętrze jak... w więzieniu. - Liczę, że miasto mi pomoże... - mówi z nadzieją dziewczyna.

Sześć lat temu 21-letnia Agnieszka przeprowadziła się z Kożuchowa do Nowej Soli. Zamieszkała na drugim piętrze kamienicy przy ul. Wesołej razem z babcią, mamą, ojczymem i kilkuletnim bratem.
- Czuję się tu uwięziona. Nie ma balkonu, o windzie można tylko pomarzyć, schody są wyjątkowo strome i niebezpieczne. Pozostaje mi gapienie się całymi dniami przez okno... - mówi rozżalona niepełnosprawna. Żeby się stąd wydostać, trzeba najpierw znieść czterokilogramowy wózek, potem Agnieszkę, ważącą ok. 30 kg. Babcia jest chora, nie ma na to siły, mama, Krystyna Dobrucka też nie daje już rady.

- To straszne, bo nie dość, że ciśniemy się w pięć osób w dwupokojowym mieszkaniu, to jeszcze Aga nie może korzystać z pogody, z życia... Przykro mi, jako matce, na to patrzeć - mówi ze smutkiem w głosie pani Krystyna. Ojczym Agnieszki też nie może pomóc. Pracuje na trzy zmiany, rzadko więc bywa w domu. Zostają sąsiedzi, ale trudno codziennie ich prosić o pomoc.

Sytuacja rodziny jest więc bardzo trudna. Agnieszka z mamą złożyły w magistracie odpowiednie dokumenty z pisemną prośbą o przydział mieszkania komunalnego. Całą rodzinę natychmiast wciągnięto na listę oczekujących. Od tego czasu Dobruccy otrzymali kilka propozycji, ale żadna ich nie zadowala. - Albo piętra są za wysokie i bez windy, albo metraż za mały (22 lub 10 metrów kwadratowych). W czwórkę się tam nie zmieścimy! Ale co tu narzekać, skoro w ogóle proponują. Lepiej siedzieć cicho, bo nie dadzą nic... - mówi wystraszona pani Dobrucka.

Sprawdziliśmy więc, jak wygląda przydział mieszkań naszym mieście. Okazuje się, że w takich sytuacjach obowiązuje kolejka i nie ma szans, by udało się załatwić cokolwiek szybciej i lepiej. - Pani Dobrucka jest w tej chwili 133. na liście oczekujących na lokal. Kolejka chętnych jest długa, bo liczy ponad 200 osób. Nie możemy oceniać i nie chcemy decydować, czyja sytuacja życiowa jest gorsza czy lepsza, trudniejsza czy łatwiejsza. Czy właśnie niepełnosprawnej dziewczyny czy może chorego śmiertelnie dziecka lub samotnej staruszki. ,,Trzymamy się" kolejki, bo jeśli raz odstąpimy od przyjętych zasad, wtedy możemy się spotkać z zarzutem, że robimy coś po znajomości, niesprawiedliwie... - tłumaczy rzeczniczka urzędu miasta, Ewa Batko.

A co z zarzutem pani Agnieszki i jej rodziny, że proponowane lokale odbiegają od ich oczekiwań?
- Listę lokali wysyłamy do pierwszych czterdziestu oczekujących osób. Jeśli ktoś zdecyduje się na dane mieszkanie, a ktoś inny nie, wtedy wysyłamy ofertę dalej, do kolejnej czterdziestki, ale już bez tych wcześniej zajętych lokali. To dlatego pani Krystyna otrzymała takie a nie inne propozycje - wyjaśnia Ewa Batko.
Pozostaje więc tylko czekać...

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska