Jak się dowiedzieliśmy, pies zniknął właścicielowi z oczu tuż po świętach Bożego Narodzenia, 27 grudnia. Od tego momentu błąkał się po okolicy, lecz wciąż był nieuchwytny. W poniedziałek pojawił się przy ul. Hutniczej. Gdy mieszkająca w tamtejszych kamienicy dziewczynka otwierała drzwi do mieszkania, będący na klatce schodowej pies przez otwarte drzwi wpadł do środka, gdzie zaatakował drugie dziecko i jej małego psa. Na szczęście skończyło się na strachu i powierzchownych zadrapaniach.
Na miejscu błyskawicznie pojawili się strażnicy miejscy, którzy wyłapali agresywne zwierzę, mimo, że nie należy to do ich obowiązków. W tym wypadku jednak zdecydowano się na wyjątek, gdyż amstaff był agresywny i bez wątpienia stwarzał zagrożenie.
Dlaczego pies pojawił się akurat przy ul. Hutniczej? Zwyczajnie kręcił się w miejscu gdzie kiedyś mieszkał. Jego pierwsza właścicielka, która teraz przebywa w Niemczech, oddała psa rodzinie. Ten dwa razy zmieniał właściciela, ostatecznie trafiając w ręce pana Stefana.
- On uciekł! Ja go nie wypuszczałem! - zarzekał się wczoraj pan Stefan, obecny właściciel psa. - Jak mi zniknął to był w kagańcu, a teraz kagańca nie ma, może sam sobie zerwał, bo czasami tak robił. Ale obrożę ma inną, jakąś taką szmacianą! Jak dla mnie ktoś go musiał złapać i chciał go sobie przywłaszczyć! - opowiada pan Stefan podkreślając, że odpowiednio wcześniej zgłosił zaginięcie psa.
- Mężczyzna został ukarany mandatem karnym w wysokości 250 zł - mówi Jacek Baranowski ze straży miejskiej i podkreśla, że z tym samym psem były już problemy latem ubiegłego roku, gdy zaatakował grupę dzieci pod szkołą.
- Pies będzie teraz poddany obserwacji weterynaryjnej - dodaje strażnik. Jej efekt zaważy na dalszych ewentualnych konsekwencjach, jakie poniesie właściciel psa.
Tymczasem na internetowym forum "GL" pojawił się wpis chwalący szybką akcję mundurowych. - Gościu z łapaczem na kiju wyłapał amstaffa, który zaatakował dziecko i jej psa w ich własnym mieszkaniu - czytamy. - Brawa dla strażników, nie tylko mandatami za złe parkowanie się zajmują. Brawo! - pisze internauta.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?