Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Akcje ratowania krów i koni z zalewanych przez Wartę pastwisk kosztowały dziesiątki tysięcy złotych

Paweł Kozłowski 95 722 57 72 [email protected]
W Ciecierzycach ewakuacja stada amfibią trwała dwa dni. W akcji brali udział żołnierze z Krosna Odrz. i strażacy. Kosztowało to gminę 20 tys. zł.
W Ciecierzycach ewakuacja stada amfibią trwała dwa dni. W akcji brali udział żołnierze z Krosna Odrz. i strażacy. Kosztowało to gminę 20 tys. zł. fot. Urząd Gminy Deszczno
Z zalewanych przez Wartę pastwisk żołnierze ocalili kilkadziesiąt krów i koni. Akcje kosztowały dziesiątki tysięcy złotych. Jeśli okaże się, że zwierzęta zostały tam z winy właścicieli, to oni zapłacą za ściągnięcie wojska.

Przeczytaj też: Rozjuszony byk zabił kobietę. Relacja z miejsca wypadku

Pierwsza akcja miała miejsce we wtorek. Wieczorem żołnierze z V Kresowego Batalionu Saperów z Krosna Odrz. dotarli do trzech koni uwięzionych przez Wartę na wysepce w okolicach Rakowa w gm. Skwierzyna. Amfibią zabrali je na brzeg. W interwencji brali też udział zawodowi strażacy z Międzyrzecza, ochotnicy z Trzebiszewa i powiatowy lekarz weterynarii. Gospodarz tłumaczył, że dwa dni wcześniej chciał spędzić konie z pastwiska nad rzeką, ale dwie klacze i dwa źrebaki oderwały się od stada. W tym czasie Warta gwałtownie przybrała, a zwierzęta schroniły się na wzniesieniu, które zamieniło się w wyspę (jeden źrebak utonął). Stały w wodzie, za daleko od wału, by można było je bezpiecznie przeprowadzić. Dlatego wezwano żołnierzy z Krosna, którzy mają odpowiedni sprzęt.

- Wojewoda, na wniosek starosty, kieruje do ministra obrony narodowej prośbę o użycie wojska do takich akcji. Wszystko jest zgodne z ustawą i odbywa się w trybie ekspresowym - przybliża procedury Urszula Śliwińska-Misiak, rzeczniczka wojewody.
Helena Hatka już we wtorek zapowiedziała, że kosztami będą obciążani właściciele zwierząt. - Wezwane wojsko wystawia rachunek wójtowi lub burmistrzowi gminy, na której terenie odbywała się akcja. Następnie oni powinni obciążyć kosztami gospodarzy. Wojewoda podkreślała, że jeśli zwierzęta trzeba ratować z powodu wyraźnego zaniedbania, szefowie gmin muszą surowo traktować takich właścicieli - tłumaczy Śliwińska-Misiak.

O wiele poważniejsza interwencja miała miejsce w Ciecierzycach w gminie Deszczno. Od rana w środę do późnego wieczora w czwartek żołnierze, strażacy i mieszkańcy ratowali 61 sztuk bydła. Chwilami było niebezpiecznie, bo stada pilnowały buhaje. W dodatku krowy rozpierzchły się po okolicy. Zwierzęta należą do miejscowego gospodarza, który od kilku lat sprawia problemy. Podczas czerwcowej powodzi bydło udało się przeprowadzić przez wodę dosłownie w ostatniej chwili.
- To biedny człowiek. Nie ma warunków, by trzymać wszystkie zwierzęta w swojej zagrodzie, choć stado jest warte około 60 tysięcy złotych - mówi Jacek Wójcicki, wójt Deszczna. Krowy żywią się na pastwiskach sąsiadów. Jedynie kilka sztuk ma kolczyki, pozostałe pochodzą z nielegalnej hodowli. Na właściciela jest wiele skarg. - Bydło było w bardzo dobrym stanie. Najedzone i zbite w grupie zwierzęta nie zmarzną, mogą tak wytrzymać długi czas. Ale w tym przypadku zostały na małym skrawku ziemi, gdzie był jedynie piach i kilka drzew. Gospodarz bał się też, że utoną - opowiada Józef Jagódka, powiatowy lekarz weterynarii w Gorzowie.

Stado przewieziono amfibią w bezpieczne miejsce. Ale jednego byka trzeba było uśpić, po tym jak - mimo podania zastrzyków uspokajających - wypadł z transportera. Teraz zwierzęta są w przygotowanej przez gminę zagrodzie. Urząd kupił też siano. Jagódka dodaje, że w ciągu roku nad Wartą dochodzi do dwóch, trzech przypadków, kiedy wysoki stan rzeki zagraża wypasanemu bydłu. - Ale zazwyczaj wszystkie udaje się wyprowadzić na czas - zaznacza.
Właściciel ewakuowanego stada prawdopodobnie hoduje je na sprzedaż. Zgodnie z przepisami, ma czas do środy, by zidentyfikować krowy i buhaje, które muszą być oznakowane i wpisane do rejestru. Jeśli tego nie zrobi, bydło może zostać zlikwidowane. - Dla dobra zwierząt powinno się je odebrać temu człowiekowi - stwierdza Jagódka. Wójt Deszczna musiał zapłacić wojskowym za akcję 20 tys. zł. Teraz zastanawia się, jak odzyskać pieniądze.
W Gorzowie wysoki stan rzeki sprawił, że przy ul. Warszawskiej zaczęło zalewać ule, w niebezpieczeństwie znalazło się też ponad 160 kur. Wszystkie udało się bezpiecznie przewieźć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska