Dlaczego mielibyśmy coś zmieniać? Powodów jest kilka. - Musimy sobie odpowiedzieć, czy Winobranie jest miejską imprezą czy produktem turystycznym - mówi T. Nesterowicz. - Robimy imprezę letnią już nie w lecie. Stąd pogoda może płatać figle. Dzieci i młodzież nie mogą skorzystać z oferty, bo do południa są w szkole, a potem często na zajęciach pozalekcyjnych. Gości z zewnątrz mogłoby być więcej, gdyby impreza odbywała się podczas sezonu urlopowego.
Poza tym radny SLD podkreśla, że dzięki sierpniowemu Winobraniu ożyłby deptak, większy ruch byłby w sklepach, hotelach. Nie bez znaczenia jest też promocja w telewizji. Ta w ramówce letniej kosztuje mniej i łatwiej o wszelkie medialne świadczenia. - Pomysł jest taki, by połączyć Lato Muz Wszelakich z Winobraniem - zauważa T. Nesterowicz.
- Jarmark mógłby trwać tydzień, a nawet dwa, wsparty byłby ulicznymi teatrami, a same koncerty stanowiłyby podsumowanie święta i trwały trzy dni. Wtedy scena główna (infrastruktura to wydatek kilkudziesięciu tysięcy złotych dziennie) byłaby krócej wykorzystana, ale od rana do wieczora. Teraz do 15.30 stoi pusta. A przecież kryzys dotyka wszystkich. Trzeba oszczędnie gospodarować pieniędzmi.
Radny Jacek Budziński z PiS jest przeciw: - 170 lat tradycji do czegoś zobowiązuje. Winobranie stało się ofiarą Festiwalu Piosenki Rosyjskiej. Trzeba oszczędzać, by mieć na jednodniowy koncert. Poza tym kto przyjedzie tu w wakacje? Urlopy spędza się nad morzem.