Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Aleksander Wierietielny, trener Justyny Kowalczyk uczył w Gorzowie

Szymon Kozica
Po dwóch tygodniach zmagań na igrzyskach olimpijskich w Vancouver chyba wszyscy wiedzą, że Aleksander Wierietielny to trener naszej znakomitej narciarki Justyny Kowalczyk. Ale niewielu wie, że kiedyś pracował na AWF-ie w Gorzowie.

- Poważnie? A to mnie zaskoczyłeś! - przyznaje Dariusz Niemczyn z Zakładu Lekkoatletyki - Zadzwoń do profesora Bernarda Woltmanna. To historyk, musi mieć dobrą pamięć.

- To było plus minus 30 lat temu - wspomina Woltmann, kierownik Zakładu Olimpizmu i Polonijnej Kultury Fizycznej. - Jego małżonka była naszą absolwentką. Po studiach wyjechała do ZSRR, chyba do Moskwy, robić doktorat. Tam się poznali. Wrócili i zostali zatrudnieni. Ale na krótko.
W tym czasie Niemczyn rozpuszcza wici i podrzuca jeszcze jeden trop. - Zadzwoń do doktora Ryszarda Kobendzy, który kierował Zakładem Teorii i Metodyki Sportów Różnych, to tam pracował Wierietielny - podpowiada.

- Tak, trafił do mojej katedry. Był moim asystentem. Cenny nabytek - ocenia Kobendza. - Uczestniczył w dwóch obozach ze studentami: w Szklarskiej Porębie i Świeradowie Zdroju. Demonstrował technikę kroków biegowych, był w tym najlepszy z nas wszystkich. A prywatnie zrównoważony, spokojny, skromny, sympatyczny człowiek.

Mój kolejny trop prowadzi do... Zielonej Góry. Ba, nawet na ulicę Zielonogórską. Tu, w Publicznej Szkole Podstawowej nr 7, pracuje Danuta Walczak, nauczycielka wychowania fizycznego.
- Dzień dobry! Ja w sprawie Aleksandra Wierietielnego - zagaduję.
- A skąd wiesz?! - pani Danuta nie kryje zdziwienia.

Bingo!

- Oj, to było tak dawno... - wzdycha nauczycielka. - Rok 1983 albo 1984. Studiowałam na pierwszym albo na drugim roku. Pojechałyśmy na obóz do Świeradowa Zdroju. Tam go poznałam. Trafiłam do grupy osób, które pierwszy raz miały narty na nogach. I on nas wziął, te najsłabsze. I tak dawał nam w d...!
Wierietielny jako zawodnik uprawiał narciarstwo biegowe i biathlon. - A nas męczył na zjazdówkach. Ale jako jedyne na obozie śmigałyśmy też na biegówkach - wspomina pani Danuta. - I codziennie rano, przed śniadaniem, gdy inni jeszcze smacznie spali, my szłyśmy do jego pokoju. Nie, wcale nie na pogaduchy, tylko na smarowanie nart. On smarował, a my musiałyśmy pilnować, żeby żelazko było rozgrzane.
- Żelazko?! - pytam z niedowierzaniem.

- Tak, bo on najpierw smarował nartę, a potem ją... prasował - wyjaśnia wuefistka.
Pani Danuta pamięta, że Wierietielny to bardzo pracowity i niezwykle uparty człowiek. - Niesamowicie, aż upierdliwy! Ale biło od niego ciepło - podkreśla. - Zawsze powtarzał: "Rób tak długo, aż się nauczysz". A na koniec obozu były zawody. I wygrała dziewczyna z naszej grupy, tej najsłabszej.

Wuefistka z uśmiechem opowiada, jak w Świeradowie trener uczył się języka. - Cały czas chodził ze słowniczkiem. Zabronił nam odzywać się po rosyjsku. Miałyśmy mówić tylko po polsku. Zagadywał w każdej przerwie między ćwiczeniami - wylicza. - A wieczorami pisał listy do żony. I co chwilę przychodził do nas, żeby mu pomóc: "Dziewczyny, jak to napisać? Jak to w ogóle wyrazić?", bo nie wiedział.
- Ale w tym Gorzowie chyba mu nie pasowało - podejrzewa pani Danuta. - Bo na uczelni był bardzo krótko.
- Od 1 grudnia 1983 do 9 kwietnia 1984 - precyzuje pracownica działu kadr.

- Zdał sobie sprawę, że u nas nie ma warunków śniegowych i wyjechał do Wałbrzycha - dodaje Kobendza.
Tam Wierietielny zaczął trenować narciarzy Górnika. Dostał mieszkanie i etat w kopalni, zarabiał ponad dwa razy więcej niż w Gorzowie. Przyszły pierwsze sukcesy. Najpierw na mistrzostwach Polski, potem na mistrzostwach świata z Tomaszem Sikorą i sztafetą biathlonistów, wreszcie na igrzyskach olimpijskich z Justyną Kowalczyk.

- Wczoraj wysłałem do niego list. Znaczy się na adres Justyny, z prośbą, żeby przekazała - przypomina sobie Kobendza. - A na łamach "GL" chciałbym mu pogratulować wspaniałego warsztatu trenerskiego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska