Tararynowicz mieszka w Łąkiem koło Skąpego, to były australijski górnik. Nie jest biologicznym ojcem Aleksego. Przed czterema laty był związany z matką chłopca. Niestety kobieta ma problemy psychiczne i przebywa na leczeniu w Ciborzu, nie jest w stanie zajmować się maluchem, który trafił do pogotowia rodzinnego w Nowym Kisielinie.
- Ale tam Aleksemu brakuje miłości - martwi się Tatarynowicz. - Przebywa w pokoju z agresywnym Kacprem, który podczas ataku szału gryzie i bije swojego rówieśnika. Są dni, że Aleksy zupełnie nie może się odnaleźć, jest cały roztrzęsiony!
Każde dziecko potrzebuje rodziny
- Gdy mama czterolatka podupadła na zdrowiu, poprosiła mnie, żebym się nim zajął, a ja podjąłem wyzwanie, bo każde dziecko potrzebuje kochającej rodziny - opowiada przejęty mężczyzna.
Sąd rejonowy w Świebodzinie zezwolił Tatarynowiczowi na widzenia z Aleksym. - Przyjeżdżam do Kisielina, kiedy tylko mogę. Wtedy zabieram chłopca na cały dzień do miasta. Żeby odetchnął od tego miejsca, gdzie na pewno nie zaznaje szczęścia - dodaje pan Romuald.
- Nie wiem, o co panu Tatarynowiczowi chodzi? - mówi Anna Ćwiertniewska, która prowadzi z mężem pogotowie rodzinne w Nowym Kisielinie. - Wydaje mi się, że on pewne kwestie przejaskrawia. To prawda, że oni są ze sobą bardzo związani, ale on pozwala dziecku na wszystko. A Aleksy był razem z Kacprem w pokoju przez miesiąc i nie wiem, na co Kacper chorował. Nie ma on żadnego orzeczenia o niepełnosprawności, a przyznaję, że jest dzieckiem nadpobudliwym.
Mieszkaniec osady pod Skąpem wiele razy pisał o zwolnienie chłopca z pogotowia rodzinnego, ale sąd nie wyraził na to zgody. - A ja nie wiem, dlaczego. Dziwi mnie fakt, że chłopak przebywa tak daleko od domu, podczas gdy podobne placówki funkcjonują właśnie w Sulechowie czy w Świebodzinie. Może coś łączy panią kurator sądu z gospodarzami placówki w Kisielinie? - zastanawia się Tatarynowicz. - Przecież państwo płaci tym ludziom za każde dziecko!
9 września rozprawa
Jacek Płaza, prezes Sądu Rejonowego w Świebodzinie, miał zapoznać się z tą sprawą i udzielić "GL" informacji. Był umówiony z dziennikarzem na rozmowę, jednak w uzgodnionym terminie był nieosiągalny.
Tatarynowicz wystąpił do sądu o uznanie go rodziną zastępczą.
Rozprawa odbędzie się 9 września. Jednak wydaje się, że małe są szanse na to, by Tatarynowicz wychowywał Aleksego. W opinii Rodzinnego Ośrodka Diagnostyczno-Konsultacyjnego w Głogowie czytamy co prawda, że chłopiec manifestuje silne przywiązanie do pana Romualda, "zgłasza swoje potrzeby, utożsamia z osobą ojca", a "kandydat na rodzinę zastępczą ujawnia więzi uczuciowe z chłopcem".
Jednak według RODK "Całokształt zebranego materiału wskazuje, że 63-letni Romuald Tatarynowicz nie spełnia warunków, aby tworzyć rodzinę zastępczą dla małoletniego Aleksego, co wynika zarówno z jego wieku, obniżonych predyspozycji wychowawczych jak i sytuacji mieszkaniowej".
- Chodzi o to, że nie mam wykształcenia pedagogicznego? A ilu rodziców ma takie wykształcenie? Chodzi o to, że nie jestem młody i że nie będę mógł bawić się z nim w berka? Mieszkanie? To prawda, teraz mieszkam w z bratem. Ale jak pozwolą mi mieszkać z dzieckiem, wynajmę osobne lokum! - deklaruje Tatarynowicz.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?