Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Alert przed dużą wodą w powiecie nowosolskim

Wojciech Olszewski 68 387 52 87 [email protected]
Rodzina Stanisława Gałązki wraz sąsiadami przez trzy dni w Bytomiu Odrzańskim podnosiła wał przy ich leżącym nad rzeką gospodarstwie
Rodzina Stanisława Gałązki wraz sąsiadami przez trzy dni w Bytomiu Odrzańskim podnosiła wał przy ich leżącym nad rzeką gospodarstwie Fot. Wojciech Olszewski
Odra przybiera powoli. Centymetr na godzinę. Wczoraj w południe było 520 cm. Fala kulminacyjna ma nadejść do Nowej Soli dziś około południa. Woda może sięgnąć 620 cm, ale jest szansa, że będzie mniej.

Wodowskaz przy moście zwodzonym w nowosolskim porcie stał się nieformalnym centrum wymiany nieoficjalnych informacji. Nowosolanie tłumnie przychodzą nad rzekę zobaczyć jak rzeka rośnie. - Będzie powódź czy nie? - pyta ktoś. - Droga na Stany jest zalana od piątku, nie wiadomo kiedy zaleje szosę na Przyborów - dorzuca ktoś inny. - Woda tam przeleje się przy 570 - 580 cm. Dziś brakuje tam jeszcze 70 cm - wyjaśnia jeden z członków sztabu kryzysowego. - Nie wie ktoś, jak tam sytuacja przy Czarnej Strudze? - próbuje zasięgnąć języka jakiś czterdziestolatek.

Wszyscy patrzą na cyfry wodowskazu i przypominają sobie najsłabsze punkty miasta z 1997 r. O centrum Nowej Soli się nie boją, bo chroni je nowa ściana przeciwpowodziowa. - Niepokoi mnie trochę ten bezruch, 13 lat temu już się coś działo. A teraz? Ludzie przychodzą zrobić sobie zdjęcia - zastanawia się jeden z przechodniów.

W niedzielę w południe woda Odry w Nowej Soli sięgnęła 5,2 m. O ile może wzrosnąć? - Przewidywana fala kulminacyjna może sięgnąć 620 cm w poniedziałek między godz. 10.00 a 12.00, ale może być to nawet tylko 570 cm. Przepływ fali może z kolei trwać długo, około 28 godzin - mówi Marek Skrzypczak z powiatowego zespołu zarządzania kryzysowego. - Te dane są rozbieżne, ale przewidywać trzeba najwyższe potencjalnie stany. Wszystko jednak wskazuje na to, że poziom wody będzie niższy. Przez Brzeg Dolny fala przeszła łagodnie i zmierza teraz w naszą stronę.

Sztab kryzysowy pod przewodnictwem starosty nowosolskiego Małgorzaty Lachowicz-Murawskiej zbiera się nawet kilka razy dziennie. - Gminy wskazują słabe punkty. Koordynujemy działania, monitorujemy wały i mamy jeszcze czas na ewentualną reakcję - mówi starosta. - W niedzielę na spotkaniu pojawili się również przedstawiciele dowództwa jednostki wojskowej z Sulechowa, by zapoznać się z sytuacją w powiecie. Żołnierze byliby do dyspozycji, gdyby wymagała tego sytuacja.

"GL" sprawdziła sytuację w kilku miejscowościach. W Bobrownikach koło Otynia, w najniżej położonej części wsi bezruch. Trzech ludzi siedzi na kilkudziesięciu workach i piją piwo. Za nimi wielka przestrzeń pola, na którego krawędzi widać zarys wału. Gdyby pękł, woda przyszłaby bardzo szybko. - Przywieźli piach i worki to załadowaliśmy, niby mamy załatać okna do piwnic i drzwi. Ale nic to nie da. Jak ma nas zalać, to zaleje - mówią. - Tu w dolnych Bobrownikach ludzie są zrezygnowani. Od 13 lat nie naprawili wału przy tym starym kolejowym moście, pewnie poświęcą nas, by Nową Sól ratować. Podczas tamtej powodzi wynosiłem wszystko, teraz niczego nawet nie tknąłem - dodaje ich sąsiad.
- W Bobrownikach przy tym stanie wody nie powinno być zagrożenia. Choć bezpośrednio może ucierpieć 14 gospodarstw w dolnej części wsi. Wzmacniamy tam wały przy Śląskiej Ochli - informuje M. Skrzypczak.

Na osiedlu Kwiatowym w Modrzycy pełna mobilizacja. Mieszkańcy domków jednorodzinnych stworzyli komitet budowy wału. Okazało się, że gmina kilka lat temu wyrównała z gruntem stumetrowy jego odcinek. W sobotę gmina przywiozła im worki i wywrotkę piachu. W dwie godziny załadowali wszystko, ale to za mało. - Podczas powodzi, woda podeszła pod domy. Słyszymy, że w Bobrownikach może pęknąć wał. Przecież to błyskawicznie do nas dojdzie, zaleje osiedle i może pójść na Nową Sól i Otyń - mówi Krzysztof Gąsior. Domagają się od wójt Otynia kolejnych worków i tego by spychacz usypał choć prowizoryczny wał.

- Uzupełniamy wał po apelu mieszkańców, wspieramy ich działania w koordynacji z gminą Otyń, bo rzeczywiście 13 lat temu doszła tam woda. Ale przy prognozowanych stanach wody zagrożenie tam jest mniejsze - uspokaja M. Skrzypczak. Dodaje, że w okolicy Otynia, Stanów i Kiełcza trwają prace przy uszczelnianiu przecieków w wałach, które spowodowały dziury wykopane przez bobry.
W Starej Wsi, która 13 lat temu była zalana panuje spokój. W centrum wysypana wywrotka piachu. W sobotę zebrali się na spotkaniu i zastanawiali, co robić. Ale uznali, że tak niebezpiecznie jak w 1997, gdy zalało ich domy, nie jest. - Obserwujemy rzekę, słuchamy wiadomości z Wrocławia. Mamy piach, worki. Woda jest znacznie poniżej wału, pewnie przez koronę się nie przeleje - mówią zgodnie mieszkańcy.
Wieś dalej, w Kiełczu ulice również są opustoszałe. Na wale nie ma nikogo. - My w Kiełczu taką wodę co roku tu mamy. Nie ma co panikować. Teraz to Wisła narozrabiała. 1997 r. był tu ewenementem. W najniższej części wsi przywieźli piasek, są worki wszystko jest przygotowane, jakby trzeba było działać - mówi jeden z mieszkańców.

W najniższej części wsi na jeden z ogródków woda już wchodzi. Po nim krząta się Bogdan Popowicz, właśnie wstawił kolejny patyk z kartką. Dzięki temu widzi jak przybiera rzeka. - Co roku tak jest, teraz też pewnie woda podejdzie pod moje budynki - mówi. Przed jego domem nie ma wału. - Mieli budować, ale jakoś nie wybudowali, wrzucamy z żoną kolejne pieniądze w ogród, płacimy podatki, ale nie narzekamy. Ci w górze rzeki mają od nas o wiele gorzej - dodaje B. Popowicz.

W bytomskim porcie woda wdarła się już do krawędzi ul Spacerowej. Podchodzi po pobliskie domki, które zalewane są przy każdej wyższej wodzie. Ludzie licznie przychodzą oglądać rzekę. - Boimy się, nowy wał wybudowali, a już przecieka, mieli zacząć budowę nowego odcinka i nie zaczęli, bo woda stoi, pewnie osiedle domków zatopi - wścieka się starszy pan. - Wał działa idealnie, nic nie przecieka. Ludzie widzą w rowie wodę z kanałów i podsiąków, który jest prowadzony do przepompowni. Przepompownia pracuje cały czas zrzucając wodę do Odry - wyjaśnia burmistrz Bytomia Odrzańskiego Jacek Sauter. Według niego tak naprawdę zagrożonych jest kilka domów w Bytomiu i w Tarnowie Byckim. - Dyżurujemy, patrolujemy, sprawdzamy, dowozimy piach i worki. Mamy czas na reakcję - uspokaja burmistrz.

Tymczasem przy wyjeździe na Głogów rodzina Stanisława Gałązki i sąsiedzi od trzech dni układają worki podnosząc wał i groble dzielącą rzekę od ich stawu hodowlanego. Pracują dorośli i dzieci. Wypełniają wszelkie obniżenia terenu. - Od 1997 roku było tu 7,12 m. Podnieśliśmy wał o około 1,5 metra, teraz o 60 cm. Jeśli będzie 6,60 m jak zapowiadają, to mamy nadzieję, że to wystarczy. Powinniśmy się obronić - stwierdza S. Gałązka.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska