Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ależ organy zbudował Brodzikowski!

Eugeniusz Kurzawa 68 324 88 54 [email protected]
Prototyp organów Ziemowita Brodzikowskiego nie jest zbyt okazały. Cztery klawiatury, dwa ekrany dotykowe. Całość mieści się w obudowie ze sklejki. - Ale jak one grają! - mówi artysta Więcej o instrumencie na www.magnus-organy.eu.
Prototyp organów Ziemowita Brodzikowskiego nie jest zbyt okazały. Cztery klawiatury, dwa ekrany dotykowe. Całość mieści się w obudowie ze sklejki. - Ale jak one grają! - mówi artysta Więcej o instrumencie na www.magnus-organy.eu. Paweł Janczaruk
Ależ cudo wymyślił Ziemowit Brodzikowski, znany artysta, muzyk i akustyk! Za ten pomysł może zgarnąć naprawdę niezły szmal. Jeśli zechce... - Nawet nie wiem, ile to może być warte - uśmiecha się!

Organy! Drugich takich nie ma w Polsce! Powstawały przez kilka miesięcy w jednej z sulechowskich kamienic. Wreszcie są gotowe. Oglądamy.

- No trochę są siermiężne, ale sam budowałem - śmieje się i demonstruje zewnętrzny wygląd instrumentu Ziemowit Brodzikowski. Znany muzyk, artysta, lecz w tym wypadku należy go przedstawić jako akustyka po studiach na poznańskim UAM-ie.

Fakt, instrument niezbyt jest okazały. Cztery klawiatury, dwa komputerowe ekrany dotykowe, pedały. Całość mieści się w obudowie ze... sklejki. Z tyłu - "flaki", czyli setki kabli, kabelków, głośniki. Daleko, oj daleko, mu do pięknych instrumentów znanych z katedr w Oliwie lub Kamieniu. Ale nie w tym rzecz. Nie w tym tkwi siła i nowatorstwo organów Brodzikowskiego.

- Proszę posłuchać, to świetne organy z Velesova w Słowenii - i pan Ziemowit gra Toccatę i fugę Bacha. Zaskakujące wrażenie słuchowe. Brzmią prawdziwe, znakomite organy z Velesova! Te same?! Jak to możliwe? A po zakończeniu utworu jeszcze przez chwilę daje się słyszeć syczenie powietrza uchodzącego z miechów... Wcześniej dotknięcie ekranów, na których wyświetlają się registry, wywołuje charakterystyczne stuknięcie registrów...

O co idzie? Skąd te czary?

Decydują komputery

- To komputery - informuje Brodzikowski. Na razie nic to nie wyjaśnia. Dlatego twórca ciągnie dalej: - W 2003 r. w Europie pojawiło się specjalne oprogramowanie dla organów pod nazwą Hauptwerk, autorstwa Martina Dyde'a. Z tego korzystam. Ale żeby otrzymać prawdziwy, nieprzetworzony komputerowo dźwięk jakichś znakomitych organów europejskich, potrzebna jest mozolna praca sporego zespołu ludzi.

Tu Brodzikowski opisuje, jak do kościoła, gdzie są charakterystyczne organy, jedzie grupa uniwersytecka profesora Jiřiego Žurka z Pragi i "piszczałka po piszczałce" nagrywa każdy dźwięk. Skromny instrument może mieć kilkaset elementów grających. A duży, bogaty? Ho, ho, tysiące! Ich nagrywanie trwa czasem tydzień, czasem dwa. Lecz potem przez rok, nawet półtora dźwięki czyści się w studiu i wrzuca do komputera.

- W efekcie końcowym wychodzi naturalne brzmienie organów, wyczyszczone tylko z hałasów otoczenia - opowiada akustyk. - Natomiast jeśli dźwięki mają drobne uchybienia, to się je zostawia. Wiadomo przecież, że stojące w kościołach organy mają piszczałki z różnych stopów metalu, z drewna, które "pracuje", także atakują je korniki, działa na nie wilgoć. Otrzymujemy zatem nie wypreparowane, nie idealne dźwięki, tylko prawdziwe...

Pod co te zabiegi? Co z tego mają wybitni i zwykli organiści? Odpowiedź pana Ziemowita, który jako 15-letni młodzieniec - może najmłodszy organista parafialny w Polsce? - grał w kościele - jest prosta i praktyczna.

Nikt nie rozróżni dźwięków

- Żeby wejść do zimnego niekiedy kościoła i pograć na organach muszę trafić z godziną, kiedy nie ma nabożeństw, muszę to z kimś uzgodnić, pójść po klucz - wylicza. - A jeśli mam organy w domu czy studiu, do tego wgrane do komputera 10 lub 20 programów najlepszych instrumentów europejskich, to siedzę sobie w ciepełku i pogrywam. Oczywiście to są jakby korzyści wtórne, w wymiarze prywatnym, indywidualnym. Największą przydatność te organy mogą mieć dla miast, parafii, które nigdy nie zdobędą tak znakomitych instrumentów, jak wspomniane Velesowo czy Oliwa. Lecz zastosowanie moich organów umożliwia im to...

Twórca mówi, iż chce w niedalekiej przyszłości zastosować swój pomysł w sulechowskim kościele św. Stanisława. Są tam bowiem organy tak zdewastowane, że nie warto ich remontować, koszt byłby olbrzymi. Natomiast pozostała zupełnie przyzwoita obudowa. W nią właśnie zamierza wmontować swój instrument.

- I nikt nie będzie w stanie wychwycić różnic, udowodnić "na słuch", że w kościele nie ma klasycznego instrumentu, a działa program komputerowy - twierdzi artysta. - To już sprawdzano i nawet znakomici organiści nie potrafili odróżnić dźwięku prawdziwych i komputerowych organów.

Jednak mieszkający w Głoguszu pod Sulechowem organmistrz Adam Olejnik nie ukrywa, iż jest negatywnie nastawiony do takich rozwiązań.

- Urządzenie to nie jest to, co organy piszczałkowe - podkreśla A. Olejnik. - Buduję tradycyjne organy, jestem też muzykiem i wiem, jak prawdziwie przemawiają do słuchaczy. Natomiast tę muzykę "z komputera" można porównać do całowania się przez chusteczkę. Poza tym porównajmy trwałość: ile wytrzyma komputer, czy można postawić go obok np. 160-letnich, wciąż czynnych organów Hartiga z Klępska?

Będzie koncert

Pan Adam sądzi, iż prawdziwi organiści nie zainteresują się sulechowskim wynalazkiem. Brodzikowski przeczy temu. Wrzucił informację o swym dziele do internetu i jak mówi, od ręki dostał dziesiątki pytań. Poczynając od szkół muzycznych, przez muzyków po parafie.

- Myślę, żeby zacząć budować instrumenty, ale nie mam pojęcia, ile są warte - mówi. - Gdy je budowałem wyszedł mi światowy joint venture. Bo programy kupiłem od Amerykanów, a klawiatury od Włochów, zresztą w Ankonie robią mi teraz nowe. Sample mam od Czechów, elektronika jest bułgarska, no a stolarka to własna inwencja.

Pan Ziemowit widział podobne instrumenty na zachodzie Europy, w Anglii, Holandii. W Polsce jest pierwszym, który zbudował ów prototyp.
Ponieważ kamienica, w której Brodzikowski prowadzi Agencję Artystyczną, właśnie poszła do remontu, trzeba było instrument gdzieś przechować. Chęć opieki nad ważącymi 300 kg organami wyraził Tomasz Furtak, dyrektor domu kultury. Ale jeśli już są w mającym znakomitą akustykę zborze, to może artysta pokazałby je po raz pierwszy publiczności?

- Dlaczego nie! - stwierdza Brodzikowski.

- Dlaczego nie! - podchwytuje Furtak.

No to kiedy? I tu się okazało, iż na razie "na wierzchu" jest opinia A. Olejnika, że prawdziwy muzyk "na tym" nie zagra. Że trudno będzie znaleźć zawodowego organistę, który chciałby dać komputerowy koncert. - Piękno jest w naturalności! - sugeruje Olejnik.

- Cały czas szukam organisty, myślę, iż koncert zorganizujemy w maju - deklaruje z optymizmem T. Furtak.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska