Do Palmiarni przybyli najznamienitsi goście. Był tygrys i anioł, kolorowe motylki, pani wiosna, a nawet indyjska piękność. Pod tymi kolorowymi przebraniami kryły się rumiane i uśmiechnięte buzie dzieci ze świetlicy Smyki i ze schroniska matki i dziecka. Wszystkie żwawo tańczyły w rytm muzyki i entuzjastycznie reagowały na komendy wodzireja Romana Awińskiego z radia Zielona Góra. - Pięta, palca i ostrogi. I jeszcze raz! - wykrzykiwał, a wraz ze słowami w ruch szły nogi i ręce. Prawa noga, lewa noga, palce, pięta, pięta, palce. A teraz hop! Panowie padli na podłogę.
Śmiechu i radości było co niemiara. Wśród rozbawionych gości krążyła ogromna maskotka Falubazu. Niezwykle tego dnia hojna. Każdy z przybyłych został obdarowany przez nią wspaniałymi prezentami. - Jest szalik Falubazu, plakat, brelok i książeczka z Myszką żużlowej drużyny. No i słodycze - wymieniał aniołek o imieniu Maja. Jej koleżanka Nikola nie kryje, że z prezentów najbardziej ucieszy się jej brat. - On jest fanem Falubazu. Ale ja też ich lubię - przyznała Trzyletnia Zosia, najmłodsza uczestniczka imprezy, zachwycona była żelkami. W jej małej buzi kolorowe, gumowe misie znikały jeden po drugim. A uśmiech, jaki jej przy tym towarzyszy świadczył, że niczego lepszego na świecie nie ma. Bez wątpienia. - Dobre - stwierdziła między jednym a drugim mlaśnięciem.
Były też książeczki o Senacie. Te przyniósł ze sobą senator Robert Dowhan. To on pierwszy przyszedł dzieciom z odsieczą. - Kiedy przeczytałem w ,,Gazecie Lubuskiej" że maluchy marzą o balu, bez chwili zastanowienia postanowiłem, że dołożę starań, żeby był taki jakiego jeszcze nie miały - powiedział. To on odpowiadał za całą oprawę artystyczną i prezenty. Do inicjatywy chętnie przyłączył się także prezydent Janusz Kubicki. - Pan prezydent udostępnił miejsce i zafundował dzieciom słodki poczęstunek - powiedziała Lidia Gryko, zastępca naczelnika wydziału oświaty w urzędzie miasta. Były kanapki, owocowe babeczki i… - Looody! Na ten okrzyk wszystkie dzieci zwartą grupą ruszyły w ich stronę.
- Ja chcę smerfowe, a ja truskawkowe! - przekrzykiwały się jeden przez drugiego. Kiedy już każdy dostał to, co chciał, mógł rozsiąść się w kawiarnianych fotelach i w skupieniu oddać tej magicznej chwili. Na twarzach co poniektórych uczestników, zwłaszcza tych młodszych, pojawiały się kolorowe plamy po lodowej rozkoszy. Uśmiechy świadczyły o tym, że zabawa jest przepyszna. Był więc okrzyk, taki z całego serca: - Dziękujemy!
Ten bal z pewnością na długo zostanie im w pamięci.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?