Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Alora, czyli w cieniu zamku Maurów (zdjęcia)

decha
Dariusz Chajewski
Alora należy do tzw. białych andaluzyjskich miasteczek. Wystarczy spojrzeć na fotografie, aby zrozumieć skąd ich nazwa. Biały tynk domów przytulonych do zboczy lub usadowionych na szczytach wzgórz. Malownicze i strome, wąskie uliczki.
Dziedziniec zamkowy przez lata służył jako chrześcijański cmentarz

Alora, czyli w cieniu zamku Maurów

Okolica zamieszkała była od czasów prehistorycznych i nic dziwnego, że wzgórze to upatrzyli sobie także Fenicjanie. Najprawdopodobniej to oni zbudowany zamek. Później obrali je za siedzibę Rzymianie zakładając municipium Iluritanum. Twierdzę powiększyli Wizygoci, a przede wszystkim Maurowie, którzy podbili ją wcześnie podczas podboju Hiszpanii.

Álora stała się bastionem zbuntowanego Umar ibn Hafsuna władcy Bobastro wojującego z emiratem Kordoby. Chrześcijanie z północnej i środkowej Hiszpanii próbował wiele razy zdobyć miasto, ale udało im się to dopiero w 1484 roku. 50 lat wcześniej pod jej murami zginął nawet namiestnik Andaluzji. Czasy świetności to XVI i XVII. W XX większość mieszkańców wyemigrowała, zwłaszcza do USA, a w latach 60. do Niemiec, Australii i Szwajcarii.

Gdy tam byliśmy grupa pracowników remontowała dziwnie wyglądający dziedziniec. Okazuje się, że był to... katolicki cmentarz. Warto wejść do wież, z których rozciąga się wspaniała panorama okolicy. Później spacer po mieście. Niech nie dziwi nas spora liczba odwołań do Don Kichote - spędził tu kilka lat (1587-93), pracując jako... poborca podatków. O Alorze mówi się często Cuna de la Malaguena, kolebka malagueny, czyli jednego z rodzajów flamenco, który charakteryzuje się charakterystyczną jest emocjonalnym wokalem z akompaniamentem jedynie pojedynczej gitary.

Teraz coś dla ciała. Tutaj należy spróbować legendarnych już lodów z orzechów laskowych podawanych z churros, czyli andaluzyjską wersją znanych nam faworków. Wcześniej jednak sopas perotas, kruszony czerstwy chleb serwowany ze smażonymi szparagami, oliwkami, cebulą i pomidorem. Smaków mamy tutaj więcej. Jeszcze w latach 70. Alorę otaczały gaje kwaśnych pomarańczy.

W fabryce esencji nad rzeką Guadalhorce, koło stacji kolejowej, przerabiano ich kwiaty na olejki zapachowe, które służyły do wzbogacania perfum firmy Dior. A skórki pomarańczy szły do Anglii na dżemy...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska