POTRZEBUJE RUCHU
POTRZEBUJE RUCHU
Amstafy (właściwie amerykański staffordshire terrier) pomimo niewielkiego wzrostu oraz ciężaru ciała budzą respekt muskulaturą i zwinnością. Są żywiołowe i energiczne, potrzebują bardzo dużo ruchu. To psy bardzo towarzyskie i oddane właścicielowi. Wymagają jednak stanowczego podejścia do wszelkich aktów agresji. Nieumiejętnie wychowywane zwierzę może wyrosnąć na groźnego psa, niebezpiecznego dla otoczenia, a nawet właściciela.
Według Kornelii i jej mamy było tak: 18 czerwca po 20.00 na osiedlu Słonecznym bawiła się z kolegą w berka. Pies był nieopodal: bez smyczy i kagańca. Gdy dziewczynka przebiegała obok, rzucił się na nią i ugryzł w brzuch. - Strasznie się bałam - mówi Kornelia. Ma ślady po kłach. Jeden wszedł na dwa centymetry. Ranę trzeba było zszywać.
Ujadanie zza drzwi
Jedziemy na Słoneczne. Z lewej blok, z prawej blok, pośrodku mała piaskownica. W niej starsza kobieta z dwójką dzieci. - Słyszałam o tym psie, słyszałam. Dziś znowu był bez kagańca. Spory jest, ludzie boją się go - mówi. Nazwiska nie poda, bo ,,tu wszyscy sąsiedzi''. Pytamy o amstafa dziewczynkę, która kawałek od bloku pomiędzy drzewami biega z jakimś szczeniakiem. - Ten groźny pies to Bora. Trzymam się od niego z daleka - mówi.
Namierzamy mieszkanie właścicielki. Już przed pukaniem do drzwi słychać groźne szczekanie, a po - pies ujada bez przerwy. Drzwi lekko się uchylają, na korytarz przeciska się - jak się okazuje - teściowa właścicielki dwuletniego amstafa. Zapewnia, że pies nie jest agresywny. - Ale lepiej nie będę pana wpuszczać - mówi do reportera.
Jej zdaniem pies wścieklizny nie ma, jest teraz pod obserwacją. Kobieta potwierdza jednak, że feralnego wieczoru był bez smyczy i kagańca. - Dziewczynka przebiegała obok psa, a ten akurat bawił się kamieniem. Faktycznie skoczył, ale tylko uderzył dziecko w brzuch, rany były przypadkowe - mówi. - To błąd mojego syna, który nie dopilnował psa. Ale przecież odwieźliśmy to dziecko do lekarza, potem do domu. Myślałam, że wszystko jest wyjaśnione... - dodaje kobieta. Informuje nas, że syn i synowa i nie będą rozmawiać z dziennikarzem.
Pamiątka na całe życie
- Dostaliśmy zawiadomienie o pogryzieniu, były pierwsze przesłuchania. Sprawa trafi do sądu, potraktujemy to jak wykroczenie - mówi rzecznik komendy Sławomir Konieczny.
Okazuje się, że to nie był pierwszy wyskok Bory. W zeszłym roku skoczyła na 10-letniego chłopca (- To też był przypadek, nie była agresywna - uważa teściowa właścicielki). Amstaf trafił kłami w twarz malca. Chłopiec miał rany koło oka i na wargach. - Jego matka nie zawiadomiła policji, bo usłyszała obietnicę, że pies będzie już zawsze chodził na smyczy i w kagańcu. Właściciele nie dotrzymali słowa, więc ja nie mam zamiaru kolejny raz puścić tego płazem! - mówi Justyna Jodłowska, mama Kornelii.
Maciej Łazar, który zawodowo zajmuje się w Gorzowie układaniem psów, przyznaje, że ta rasa, choć nie ma wrodzonej agresji, należy do grupy podwyższonego ryzyka i nie sprawdza się w roli rodzinnej maskotki. - A smycz i kaganiec na każdym spacerze to podstawa - mówi Łazar. Teściowa właścicielki Bory obiecuje: - To już postanowione, pies już nigdy nie wyjdzie bez smyczy i kagańca - słyszymy od teściowej właścicielki.
Policja nie liczy pogryzień przez psy. Według chirurga dr Piotra Gajewskiego takich ataków tylko Gorzowie jest po kilka miesięcznie: - Zostają po tym pamiątki na całe życie: blizny, ubytki tkanki. A rany kąsane trudno się goją.
Bora nie ma wścieklizny, ale co dwa dni musi być u weterynarza, ale policja nie może np. nakazać jej zamknięcia w klatce. Takie jest prawo.
Tomasz Rusek
0 95 722 57 72
[email protected]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?