Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Andreas Jonsson: - Zielona Góra ma swą magię!

Aleksandra Szczeciak 68 324 88 69 [email protected] Tłumaczyła: Katarzyna Szczeciak
Andreas Jonsson w zeszłym sezonie sprawił, że kibice Falubazu pokochali go ze wszystkich sił. Czuje się związany z Zieloną Górą i w tym sezonie chce pomóc drużynie obronić tytułu drużynowych mistrzów Polski.
Andreas Jonsson w zeszłym sezonie sprawił, że kibice Falubazu pokochali go ze wszystkich sił. Czuje się związany z Zieloną Górą i w tym sezonie chce pomóc drużynie obronić tytułu drużynowych mistrzów Polski. Tomasz Gawałkiewicz
- Miasto jest bardzo ładne. Znam kilka ulic, również kawiarni. Uwielbiam kawę, więc czasem siadam, delektuję się i obserwuję przechodniów oraz te śliczne kamienice - mówi o Zielonej Górze jeden z filarów Falubazu ANDREAS JONSSON.

- Jak się czujesz w Zielonej Górze? Byłeś tu kiedyś wcześniej, nie przy okazji meczu?
- Dziękuję, bardzo dobrze. Odkąd w zeszłym roku podpisałem kontrakt, bywałem tutaj wiele razy. I zawsze chętnie wracam. Wcześniej przyjeżdżałem tylko na zawody. Spędzałem kilka godzin przed meczem i kilka po, więc nie miałem okazji poznać miasta. Wszystko tu jest dla mnie nowe, ale bardzo mi się podoba. Jestem pod wrażeniem Zielonej Góry i kibiców. Ich zachowanie podczas meczów jest naprawdę wspaniałe. Cieszę się, że jestem częścią klubu, który ma tak wspaniałych fanów. Niesamowite!

- Jesteś bardzo znany w Zielonej Górze, przynajmniej przez fanów speedway'a. Odczuwasz to? Może masz dzięki temu jakieś przywileje, na przykład przepuszczają cię w kolejce w sklepie?
- Jeszcze tego nie próbowałem. I nie mam zamiaru. Nie lubię być traktowany inaczej. Czuję się wtedy dziwnie. Wczoraj poszedłem do siłowni, było tam bardzo wiele osób. Podszedł do mnie mężczyzna i powiedział: ,Hej, co tam?!''. Obrócił się do reszty i krzyknął: ,,Ej, zobaczcie, kto przyszedł!''. Takie sytuacje się zdarzają, ale nie za często.

- Miałeś okazję coś zwiedzić?
- Niestety, mecze w ligach uniemożliwiają mi bliższe poznanie Zielonej Góry. Na początku starałem się trochę zadomowić. Miasto jest bardzo ładne. Znam kilka ulic, kawiarni i restauracji. Uwielbiam kawę, więc czasem siadam, delektuję się i obserwuję przechodniów oraz te śliczne kamienice. Jest również kilka dobrych restauracji, co mnie naprawdę bardzo mile zaskoczyło. Polska kuchnia jest świetna.

- Czy chcesz się starać o polskie obywatelstwo?
- Wiesz coś na ten temat?! Na razie nie zamierzam, ale na pewno zawsze będę związany z Polską. Bez względu na to, czym będę się w życiu zajmował. Mam tutaj wielu znajomych. Mój najlepszy przyjaciel też mieszka w Polsce. Prowadzę tu interesy. Mój warsztat jest tutaj, moja drużyna też. Mieszkam w Szwecji, ale spędzam w waszym kraju dużo czasu.

- Niedługo rozpoczyna się nowy sezon. Jak się do niego przygotowujesz?
- Jak co roku staram się utrzymać dobrą kondycję. Najgorsze w budowaniu formy jest to, że w żużlu trzeba być lekkim, a przy tym silnym. Dużo biegam, pływam. Istotna jest również siłownia, bo muszę dbać o swoje mięśnie. I dużo się rozciągać, by być elastycznym na motorze. Drugą częścią przygotowań jest praca z mechanikami nad sprzętem. Odkąd w zeszłym roku podpisałem kontrakt z Falubazem, nastąpiły zmiany w moim teamie. Carl Bloomfeldt jest kluczowym członkiem zespołu. Dzięki niemu nie muszę sam zajmować się motorami, jak to bywało wcześniej. On bierze na siebie dużą odpowiedzialność. A ja mogę myśleć tylko o sobie.

- Pierwsze tegoroczne Grand Prix odbędzie się w Nowej Zelandii. To nowość. Jesteś z niej zadowolony?
- Nie byliśmy tam wcześniej z moim teamem, więc nie widzieliśmy toru. Wiem tylko, jaki jest długi, ale nie znam rodzaju jego nawierzchni i geometrii. Trzeba jechać z otwartym umysłem, by nie być później niemile zaskoczonym. Team musi być trochę inaczej przygotowany. Musi wziąć pod uwagę wiele ustawień. W trakcie zawodów nie ma zbyt wiele czasu na zmiany. To Grand Prix będzie zaskoczeniem dla wszystkich.

- W tym roku wybierasz się na treningi do Włoch i Chorwacji. To piękne kraje. Będziesz miał czas na relaks?
- Dopiero wróciłem z wakacji. Byłem kilka tygodni w Ameryce. Odwiedzałem jednego z moich pracowników, który mieszka w Vancouver. Spędziłem też tydzień na Hawajach. Kilka dni w Los Angeles i kilka w Las Vegas.

- Odwiedzałeś kasyna?! Może wygrałeś dużo pieniędzy?...
- Nie jestem typem hazardzisty. Bardziej chciałem zaspokoić swoją ciekawość.

- Jak oceniasz nowy skład Falubazu?
- Świetna kombinacja. Oczywiście jest mi przykro, że nie mogliśmy zatrzymać Grega Hancocka. Bardzo dobrze się z nim współpracowało. Miło wspominam ten czas... Mam nadzieję, że bez niego atmosfera w zespole pozostanie równie dobra. Wiem, że nowi członkowie zespołu są wartościowymi zawodnikami i spora część drużyny pozostaje bez zmian. Marzę o obronie tytułu. Jestem przekonany, że każdy da z siebie wszystko.
- Rafał Dobrucki ma być waszym nowym trenerem. Co o tym myślisz?
- Wydaje mi się, że Rafał ma dużo asów w rękawie. Często mówi się, że dobry sportowiec niekoniecznie musi się sprawdzić w roli trenera. Widziałem jednak, jak Rafał dbał o swój sprzęt i jak przygotowywał się do zawodów. To na pewno przyda mu się w roli trenera. Naprawdę w niego wierzę.

- Masz jakieś oczekiwania wobec Rafała?
- Może mnie nauczyć wielu rzeczy, ponieważ podczas jazdy sam nie jestem w stanie zauważyć błędów, które popełniam. On będzie stał z boku i obserwował. Pomagał analizować. To nieprawda, że jeśli jesteś dobrym zawodnikiem, to już niczego nowego nie możesz się nauczyć. Czas pokaże, jak będzie. Ale on ma zadatki na dobrego szkoleniowca.

- Ostatnio na charytatywnym balu Falubazu przekazałeś na licytację... kolację ze sobą. Lubisz pomagać innym?
- Kiedy byliśmy na Hawajach, podszedł do mnie człowiek i poprosił o dolara. Dałem mu dwadzieścia. Tak się ucieszył, że zaczął biegać i skakać z radości. Wiem, że wielu ludzi zapytałoby, dlaczego dałem mu te pieniądze. To marnotrawstwo. Odpowiem: nigdy w życiu nie miałbym za dwadzieścia dolarów takiej radości, jaką przeżyłem, widząc jego szczęście. Następnego dnia znów go spotkałem i znów chciał dolara. Zdziwiłem się, że mnie nie rozpoznał i zapytałem: ,,Hej! Nie pamiętasz mnie? Wczoraj dałem ci dwadzieścia baksów!''. Przypomniał sobie i jeszcze raz mi podziękował. Wtedy dałem mu kolejnych dwadzieścia. Mężczyzna skakał po ulicy i krzyczał: ,,Hej, ten facet dał mi czterdzieści dolarów, jestem szczęściarzem!''.

- Co jest w twoim przypadku kluczem do sukcesu?
- Sport nie polega na tym, by komuś mówić, co ma robić. Trzeba mieć wewnętrzną potrzebę, szczere chęci. Jeśli jest pasja, to trzeba iść w obranym kierunku. Jak byłem mały, wtedy kochałem w tym sporcie wszystko. Nawet spałem z moim pierwszym kaskiem. Byłem tak szczęśliwy, że nie przeszkadzało mi nawet, iż był z drugiej ręki.

- Dziękuję.

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska