Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Andrzej Bator: Maszerowałem przez las i śpiewałem gamy

Dariusz Brożek 095 742 16 83 [email protected]
Andrzej Bator ma 49 lat. Pochodzi z Bledzewa. Obecnie mieszka w Warszawie, gdzie jest radnym. Jest honorowym obywatelem Bledzewa i Kramska w Wielkopolsce. Przed tygodniem obchodził 30. rocznicę pracy artystycznej.
Andrzej Bator ma 49 lat. Pochodzi z Bledzewa. Obecnie mieszka w Warszawie, gdzie jest radnym. Jest honorowym obywatelem Bledzewa i Kramska w Wielkopolsce. Przed tygodniem obchodził 30. rocznicę pracy artystycznej. Fot. Dariusz Brożek
Rozmowa z Andrzejem Batorem - znanym śpiewakiem, który pochodzi z Bledzewa

- Była wychowawczyni Maria Głuszyk wspomina, że był pan bardzo żywym i muzykalnym dzieckiem. Pamięta pan zespół z podstawówki?

- Oczywiście. Śpiewałem w nim razem z dziewczynami Bogusią, Darią i Marysia, bo inni chłopcy jakoś nie garnęli się na próby. Już jako malec byłem ciekawy świata i ludzi. Moi koledzy biegali za szmacianką, a ja swą aktywność skupiałem na śpiewie. Z moim trio występowaliśmy na szkolnych apelach i w wiejskiej sali w Bledzewie. Do dziś to dla mnie najpiękniejsza ze scen, choć potem występowałem w La Scali w Mediolanie i w Metropolitan Opera w Nowym Jorku. Z zespołem wyjeżdżaliśmy na konkursy do Międzyrzecza, Popowa, Sulęcina, Goruńska. Zawsze przywoziliśmy pierwsze nagrody.

- Kolejne szczeble pana kariery to Międzyrzecz i Zielona Góra...

- W międzyrzeckim ognisku muzycznym uczyłem się gry na fortepianie i śpiewu. Chodziłem też na zajęcia do domu kultury i często tam występowałem. Do Międzyrzecza dojeżdżałem na stopa. Raz i drugi podrzucił mnie jakiś kierowca, ale niekiedy drałowałem pieszo aż do Chyciny. Maszerowałem przez las i śpiewałem gamy. Potem dostałem się do szkoły spożywczej w Nowej Soli. Ale ze śpiewu nie zrezygnowałem. Zacząłem dojeżdżać na zajęcia do szkoły muzycznej w Zielonej Górze. Wracałem o pierwszej w nocy. Wchodziłem przez okno. Albo przez drzwi, ale wtedy musiałem śpiewać portierce pani Irenie Woźniak znane przeboje O sole Mio czy Santa Lucia.

- Czy koledzy nie podśmiewali się aby z tych śpiewów?

- Większość kolegów i koleżanek dopingowała mnie do pracy. Nazywali mnie Presleyem lub bledzewskim Kiepurą. Jak jechałem na egzaminy do Mazowsza, to kolega Władysław Malinowski ze Staropola pożyczył mi garnitur. Byli jednak i tacy, którzy nie wierzyli w mój sukces. Mówili, że pojechałem do Warszawy ścierą wycierać podłogi po artystach. Przed tygodniem oklaskiwali mnie na bledzewskim rynku podczas mojego benefisu z okazji 30. rocznicy pracy artystycznej.

- Z pana inicjatywy w Goruńsku pod Bledzewem postał chór O sole Mio. Teraz chce pan pomagać miejscowym wokalistom. W jaki sposób?

- Jesienią zorganizuję w Międzyrzeczu konkurs pod nazwą Piękne głosy powiatu międzyrzeckiego. Przesłuchania odbędą się w szkole muzycznej. Rozmawiałem już o tym z dyrektorką placówki. Potem będę wspierać laureatów.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska