Do poniedziałku wnoszenie podatku od posiadania psa było obowiązkiem każdego właściciela. Wynosił 32 zł, ale np. emeryci płacili połowę tej kwoty. Dlatego rocznie z tego tytułu do kasy miasta wpływało (tak było w 2007 r.) 87 tys. zł brutto. W skali całego budżetu miasta to naprawdę niewiele, a zachodu z zebraniem tych pieniędzy było mnóstwo. Zyski tylko nieznacznie przekraczały koszty. Bo z ramienia miasta poborem podatku zajmowały się administracje budynków mieszkalnych - w zamian dostawały za to prowizję. 10 procent od uzyskanej sumy.
- W naszym przypadku było to całe 270 złotych w skali roku... - podaje prezes spółdzielni Zacisze Grzegorz Gratkowski. Jego zdaniem gra nie była warta świeczki. Bo pieniądze z podatku były rzeczywiście psie, a dozorcy musieli chodzić, tłumaczyć, ścigać, prosić się zapominalskich o wpłatę.
Nie działa wstecz
Administratorzy z ulgą przyjęli informację, którą dostali pocztą z magistratu. Że zmieniła się ustawa dotycząca opłat lokalnych i od 2008 r. podatek może być, ale nie musi. A że zielonogórska rada miasta go nie uchwaliła, oznacza, że od wczoraj podatek nie obowiązuje już żadnego właściciela czworonoga!
Skarbnik miasta Emilia Wojtuściszyn tłumaczy jednak, że podatku nie ma od 1 stycznia 2008 roku. Oznacza to, że ci, którzy nie zapłacili go w 2007 r. albo jeszcze wcześniej, muszą to zrobić.
- Jeśli nie, powinni liczyć się z tym, że może do nich zawitać komornik. Bo postępowanie egzekucyjne za lata ubiegłe będzie nadal prowadzone - ostrzega skarbnik.
- Ja płaciłam regularnie, ale dobrze, że podatku już nie ma, bo utrzymanie psa i tak dużo kosztuje - cieszy się Anna Maria Stawnik, właścicielka 4-letniej Roxy.
Mentalności nie zmieni
Ale Elżbieta Kołodziej, która zadzwoniła do nas w piątek - wtedy po raz pierwszy podaliśmy króciutką informację, że podatku nie będzie - nie zgadza się z tą decyzją. Mówi, że na podwórkach jest pełno kup, a w windach śmierdzi, bo psy się tam załatwiają. I jeszcze teraz mają nie płacić za zwierzęta? Jej zdaniem ta decyzja to jeden wielki cyrk, przez który będzie brudno na naszych ulicach.
Prezes Gratkowski, którego osiedle należy do najczystszych uważa jednak, że nie w podatkach do czystych trawników droga. Właściciele muszą sami się dyscyplinować. W pełni się ich nie dopilnuje, ale można im pomóc. To właśnie dlatego spółdzielnia Zacisze od lat rozdaje bezpłatnie szufelki i woreczki do sprzątania po czworonogach. A na skwerkach są tabliczki.
- To zdaje egzamin. Jest lepiej niż było - mówi prezes.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?