Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Anita Kucharska-Dziedzic ma koronawirusa. - Zakładałam maseczkę, dezynfekowałam ręce, jak widać, to nie wystarczyło - napisała posłanka

Jakub Kłyszejko
Jakub Kłyszejko
Posłanka Lewicy poinformowała, że została zakażona koronawirusem
Posłanka Lewicy poinformowała, że została zakażona koronawirusem Mariusz Kapała
Posłanka Lewicy Anita Kucharska-Dziedzic poinformowała, że zakaziła się koronawirusem. - Byłam ostrożna, zakładałam maseczkę, dezynfekowałam ręce, trzymałam dystans społeczny. Przestrzegałam zasad, żeby móc w święta pojechać do mamy. Jak widać, to nie wystarczyło - napisała na swoim facebookowym profilu.

Anita Kucharska-Dziedzic poinformowała, że jest zakażona COVID-19. Koronawirusa mają również jej mąż oraz syn. Posłanka w mediach społecznościowych opisała pierwsze objawy, a także jej zdanie na temat służby zdrowia i walki z koronawirusem.

WIDEO: Posłanka Lewicy Anita Kucharska-Dziedzic o równościowych projektach Lewicy

Trzy objawy zamiast czterech

Posłanka Lewicy gorzej poczuła się już w niedzielę. Miała gorączkę, bolały ją mięśnie, a w poniedziałek do listy objawów dołączył ból gardła.

"W niedzielę wieczorem dopada mnie złe samopoczucie, gorączka i bóle mięśni. Wypijam herbatę z malinami i cytryną, podbijam imbirem i idę spać.
Poniedziałek - Podrażnione gardło - odkasłuję, to trzy objawy. Czy to covid? Nie wiem, obdzwaniam ludzi, z którymi choć się minęłam w ostatnich dniach i szukam informacji dla pacjentów na stronie rządowej - muszę mieć cztery objawy - by badać się w kierunku covid. Bez czterech objawów to nie covid, tylko przeziębienie. Siedzę w domu i nie panikuję. Malinki, imbir, cytryna." - czytamy na jej facebookowym profilu.

Zdalna praca, gorączka i telefon z sanepidu

Kucharska-Dziedzic napisała, że za 42. razem dodzwoniła się po skierowanie na badanie. Miała ponad 39 stopni gorączki. W kolejnych dniach jej objawy przejęli mąż i syn.

Tak posłanka opisuje swoją walkę z koronawirusem (pisownia oryginalna):

"Moje niedzielne objawy mają dziś i mąż i syn. Do malin, imbiru i cytryny dodaję syrop. Rano zdalnie komisja praw człowieka, wkurzam się nie tylko na konfederatę czy wiceministra sprawiedliwości, ale nawet na koleżankę z opozycji, która zgłasza idiotyczną poprawkę do prolongaty zastrzeżeń do konwencji stambulskiej, byle tylko media odnotowały jej nazwisko, że się przepychała z PiS. Nie mam dziś tolerancji dla lanserstwa. Ściągam aplikację: kwarantanna - niech mnie śledzą, zwłaszcza, że zaraz jadę na wymaz. Aplikacja każe mi zrobić fotkę. Robię. 10 rano wsiadam w samochód i jadę do punktu pobrań. Stoję w ponadgodzinnej kolejce, niektórym puszczają nerwy, pan w suvie wpycha się przed panią z maleńkim autku. Nie wkurzam się, jestem na zoomie na komisji rewizyjnej. Dzwoni policja, gdzie jestem, mówię, że w punkcie pobrań. Pytają, czy potem jadę do domu. To miłe pytanie, bo przecież chyba, jak ktoś ma zamiar złamać obostrzenia to i tak nie powie o tym policji.
Wracam do domu, do nocy zdalnie w sejmie. Tylko obrady, konsultacje z koleżeństwem rzadkie. Łatwy dzień i dobrze, bo nadal temperatura ok. 39. Wieczorem loguję się na konto wyników, mój wymaz trafił do Szczecina. Mam czekać na wynik. To wiem, pytanie, jak długo.
Czwartek
Od 9 rano głosowania. Mąż i syn w swoich łóżkach, zwlekli się coś zjeść i z powrotem pod kołdry. Na tablecie głosuję, na komórce, na osobnym łączu transmisja - inaczej mam poważne opóźnienia i zrywa mi połączenie, za duże obciążenie. Głosujemy poprawki do ustawy covidowej. Od rana telefony, jak to do posłanki, odrzucam poselskim zwyczajem. Mam już zaprogramowany SMS z prośbą o wiadomość tekstową. Po 10 znowu telefon, odbieram i proszę o późniejszy kontakt, bo jestem w pracy. Policja. Oni też są w pracy, ja mówię, że jestem w domu i w pracy zdalnie i bardzo proszę o telefon za jakiś czas.
Zerwało połączenie, loguję się do sejmu, nie wiem, czy zdążyłam zagłosować - nie mam czasu sprawdzić.
Mąż krzyczy, że radiowóz po domem. Wyskakuję spod koca, wybiegam z tabletem i komórką przed dom i macham do policjanta. Wracam do domu i głosuję 21 poprawkę. Radiowóz dalej pod domem, wybiegam raz jeszcze. Policjant każe mi się przedstawić. I stwierdza, że nie wie, czy ja to ja. Zimno mi, jestem upocona, mam gorączkę i nie mam już kompletnie humoru.
Opozycja składa wniosek formalny, mam jakieś 50 sekund. Dzwonię na policję, po co przyjeżdżają i wydzwaniają, skoro aplikacja im pokazuje, gdzie jestem. Policjant dostał polecenie od dyżurnego, a ten z sanepidu, bo nie wypełniam poleceń sanepidu odnośnie kwarantanny. Jakich poleceń? Siedzę w domu, mam aplikację, nawet wczoraj fotę zrobiłam, dziś żadnych powiadomień, czekam na wynik. Co mam jeszcze robić? No taką policja ma robotę i takie zlecenie, by do mnie przyjechać, bo nie wypełniam zaleceń kwarantanny.
Na tablecie powiadomienie o głosowaniu, rozłączam się, odpalam transmisję, słucham, co głosujemy.
Głosuję do przerwy. Rozłączam się, sprawdzam aplikację, nie mam żadnych powiadomień z sanepidu, co powinnam zrobić, by oddzwonić, że ja to ja, że mam komórkę przy sobie i że siedzę w domu, zamiast iść na shopping. 39,4 i nadal nie mam humoru.
Jutro mam dzwonić do lekarza, on będzie miał wynik wcześniej niż na koncie pacjenta. Po dzisiejszej akcji z policją już niczego w systemie nie jestem pewna.
Sprawdzam, czy się nie pomyliłam w dzisiejszych głosowaniach...
13 - straciłam węch. Surrealistyczne uczucie.
EDIT:
19:30 - dostałam oficjalne potwierdzenie, przyszedł SMS, na moim koncie pacjenta jest wynik badania. Pozytywny. Mam covid.
Wznowienie obrad sejmu o 23:00. Rano dam Wam znać, za którym razem dodzwoniłam się do przychodni i czy sanepid znów dał znać policji, że uciekłam z kwarantanny na balety." - czytamy na facebookowym profilu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska