Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Anonim donosi na urzędników Gubina

Artur Matyszczyk 0 68 324 88 20 [email protected]
- Nigdy, na żadne stanowisko nie zatrudniłem swoich bliskich - odpowiada burmistrz Gubina posądzony o prywatę przy zatrudnianiu pracowników w urzędzie.

Prawdziwą burzę wywołał artykuł pt. "Mieszkańcy Górzycy zrobili listę gminnych powiązań i nam ją dali", który ukazał się w serwisie internetowym "GL".

Kilka dni po tym, jak ujrzał światło dzienne, do redakcji dotarł list tradycyjny. Anonim. Podpisany jedynie: "Zbulwersowani mieszkańcy Gubina". Opisuje rzekome powiązania rodzinne, jakie panują w magistracie przygranicznego miasta.

Kuzynka, brat i mąż

Autor korespondencji wylicza:

  • naczelniczka wydziału europejskiego to kuzynka przewodniczącego rady miejskiej, została tam zatrudniona także narzeczona brata burmistrza
  • dyrektorem Gubińskiego Domu Kultury bez konkursu został wiceprezes stowarzyszenia Pro Gubin (z Pro Gubin burmistrz startował do wyborów - przyp. red.)
  • redaktorem naczelnym "Wiadomości Gubińskich" został członek Pro Gubin, który wcześniej redagował gazetki wyborcze burmistrza
  • w punkcie obsługi interesantów pracuje kuzynka wiceburmistrz
  • komendant straży miejskiej to mąż księgowej z Pro Gubin
  • burmistrz jako trzeciego radcę prawnego zatrudnia swojego kolegę ze Słubic.

    Na koniec anonim dodaje, że wszystkie informacje są do sprawdzenia w urzędzie miejskim. - "Napiszcie o chorych układach. Niech ludzie przeczytają o tym, co robi władza, która cały czas mówi o moralności" - pisze.

    Liczy się jakość

    Zrobiliśmy dokładnie to, o co prosi autor. Sprawdziliśmy. Część koligacji rodzinnych się potwierdza. Część jest wyssana z palca. Burmistrz Bartłomiej Bartczak stanowczo zaprzecza temu, jakoby przy doborze pracowników kierował się interesem bliskich. - Nigdy, na żadne stanowisko nie zatrudniłem swojej rodziny - jasno stawia sprawę. - Liczą się tylko kompetencje pracownika.

    Bartczak przedstawia dowody. Jedna z wymienionych w liście osób pracowała w urzędzie chwilowo. Zaraz potem wygrała konkurs na stanowisko dyrektora w miejscowym oddziale banku. Druga - absolwentka prawa na uniwersytecie Viadrina we Frankfurcie - już pracuje w ministerstwie rozwoju regionalnego. - Takie są fakty. Zatrudniliśmy fachowców, którzy szybko się wybili - podkreśla Bartczak.

    Burmistrz odwołuje się też do innych stanowisk - dyrektora domu kultury, redaktora lokalnej gazety oraz komendanta. W tych przypadkach również dementuje pogłoski zawarte w anonimie.

    A on tylko chorował

    - Poprzedni dyrektor placówki kulturalnej przychodził do mnie tylko ze zwolnieniami lekarskimi. Ustrzeliłem go więc w jednym, jedynym dniu kiedy był w pracy i powołałem na to stanowisko inną osobę. Miałem do tego prawo. Przez poprzednika musieliśmy płacić 60 tysięcy złotych. Bo źle skonstruował niektóre umowy - ciągnie Bartczak.

    - Opozycja, gdy na sesji dowiedziała się, że winę za straty ponosi stary dyrektor, tylko spuściła wzrok. Redaktor naczelny wygrał konkurs. Przypomnę tylko, że wywodzi się z gazety, która wcześniej pisała o mnie źle. Komendant wygrał konkurs z druzgocącą przewag głosów. Wśród głosujących byli też przedstawiciele opozycji.

    Bartczak dodaje, że przy obsadzaniu urzędniczych etatów nie zwraca uwagi na koligacje rodzinne, a także polityczne powiązania. - Pracuje u nas choćby aktywna członkini SLD. Może się czuć pewnie na stanowisku - podkreśla burmistrz.
    Opozycja ma odmienne zdanie. - Nie wierzę do końca w tłumaczenia burmistrza. Zbyt duża doza przypadkowości musiałaby być w tym, że rzesza osób zatrudnionych w urzędzie należy do Pro Gubin - zaznacza były wiceburmistrz Zenon Turowski.
  • Dołącz do nas na Facebooku!

    Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

    Polub nas na Facebooku!

    Kontakt z redakcją

    Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

    Napisz do nas!
    Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska