Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ararat: W poszukiwaniu Arki Noego (Zdjęcia)

Dariusz Brożek
Ararat to największa atrakcja turecko-irańsko-armeńskiego pogranicza. Oprócz turystów przyciąga poszukiwaczy Arki Noego i alpinistów.
Ararat to największa atrakcja turecko-irańsko-armeńskiego pogranicza. Oprócz turystów przyciąga poszukiwaczy Arki Noego i alpinistów. Dariusz Brożek
Na stoku świętej góry Ormian turecki przewodnik pokazał mi żleb w kształcie dziobu łodzi. Przekonywał, że to ślad po biblijnej Arce Noego. Jakoś nie mogłem uwierzyć, ale wycieczki nie żałowałem.
Krater po meteorycie na granicy turecko-iranskiej

Ararat: W poszukiwaniu zaginionej Arki Noego

Ararat ma 5.137 m wysokości. Pierwszy raz jego zaśnieżony szczyt zobaczyłem z odległości kilkudziesięciu kilometrów. Jadąc z Ani do Dogubayazit nasz autokar zatrzymał się przy przydrożnym barze. Po spałaszowaniu kebabu z ryżem i opróżnieniu butelki piwa Dark Efes (polecam) turecki pilot Azir pokazał mi chmurkę nad horyzontem. To był biały od śniegu i lodowców wierzchołek Araratu - świętej góry Ormian. Dlaczego Ormian, skoro jesteśmy we wschodniej Turcji? - To dawne tereny ormiańskie. Dlatego Ararat uwieczniony został w godle Armenii. Do granicy z tym krajem jest stąd nieco ponad 30 kilometrów. O połowę bliżej znajduje się granica z Iranem - zaznacza Iwona - przewodniczka biura Nowa Itaka, z którą przejechałem po Turcji ponad 4,8 tys. km.

Z górą sąsiaduje tzw. Mały Ararat, który jest o 1.241 m. niższy od bardziej znanego "brata". Oba szczyty są ulubionym celem wypraw alpinistów z całego świata. Nie zamierzam jednak wspinać się po ich kamienistych zboczach i lodowcach. Przyciągnęła mnie Arka Noego, która - według Starego Testament - po potopie osiadła właśnie na Araracie. Od stuleci starają się ją odnaleźć naukowcy, rozmaici awanturnicy i poszukiwacze przygód. Co pewien czas świat obiegają sensacyjne o odkryciu arki, lub jej szczątków. - Żaden z poszukiwaczy jednak nie udowodnił, ani nie udokumentował w wiarygodny sposób tego, że odkrył tutaj arkę - zaznacza Iwona.

U podnóża góry przesiadamy się z autokaru do terenówek. Kierowcy szarżują kamienistymi serpentynami jak Kubica swoim bolidem. Wreszcie zatrzymujmy się przed zabudowaniami, wsi Uzenglili przy których kobiety suszą wełnę. Idziemy na skalny taras za ostatnim budynkiem. Przed nami porośnięte trawą górskie wzniesienie Musa Dagi ze skalnym żlebem w kształcie łodzi. - Właśnie tutaj zatrzymała się arka - zapewnia Azir.
Turek zapewnia, że dotarliśmy do opisanego w Biblii miejsca. Ma na to certyfikaty i artykuły w poważnych gazetach. Mam spore wątpliwości, bo w czasie górskich wypraw wiele razy widziałem podobne żleby. I nikt mi nie wciskał, że to ślady po statkach. Wycieczki jednak nie żałuję. Dotarłem do jednego z najbardziej znanych i jednocześnie tajemniczych zakątków Turcji.

Nazwa na cześć boga Ara

Ararat zawdzięcza nazwę bożkowi Ara, który w epoce brązu był bogiem śmierci i odrodzenia.

Jako pierwsi szczyt zdobyli w 1829 r. Friedrich Parrot i Chaczatur Abowian. Pierwszym Polakiem i jednocześnie jednym z pierwszych Europejczyków, który wszedł na Ararat był topograf i geodeta w carskiej służbie Józef Chodźko, który wspiął się na wierzchołek 18 sierpnia 1850 r.

Obecnie Ararat jest ulubionym celem wypraw alpinistów. Chętni muszą zdobyć pozwolenie na wspinaczkę i wynająć miejscowych przewodników. Azir tłumaczy, że chodzi o ich bezpieczeństwo, gdyż u podnóża wałęsają się watahy zdziczałych psów, w dodatku to azyl przemytników i różnej maści przestępców. Prawda jest nieco inna. Góra znajduje się w jednym z najbardziej zapalnych regionów Turcji. Mieszka tutaj sporo Kurdów, w dodatku do granicy z Iranem jest stąd zaledwie 16 km, natomiast 32 km. na północ zaczyna się Armenia.

Krater na granicy

Tureckie pogranicze jest mocno zmilitaryzowane, o czym przekonujemy się jadąc w kierunku jednego z przejść granicznych z Iranem. Mijamy kamienne baszty, które dawniej pełniły funkcje obronne. Teraz znajdują się na nich stanowiska obserwacyjne.

W pewnym momencie naszego land rovera zatrzymuje jeden z licznych patroli wojskowych. Mundurowi sprawdzają paszporty, dokładnie się nam przyglądają i pytają o cel przyjazdu. Azir coś im tłumaczy, rozmowie towarzyszy charakterystyczne dla Turków machanie rąk. Po kilku minutach dowódca też macha ręką i pozwala nam kontynuować podróż.

Celem naszej wyprawy jest Meteor Çukuru - krater po meteorycie, który znajduje się tuż przy granicy z Iranem. Dojeżdżamy do przejścia granicznego w Gursulak i skręcamy w lewo. Jedziemy wzdłuż jednej z najbardziej strzeżonych granic na świecie. Po przejechaniu kilku kilometrów jesteśmy na miejscu.

Meteoryt spadł tutaj w 1892 r. To drugi co do wielkości krater po meteorycie na świecie. Ma 60 m. głębokości i 35 m. średnicy. Otacza go barierka, na parkingu stoi kilkanaście busów i taksówek. - To dodatkowa atrakcja dla osób zwiedzających okolice Araratu - mówi Iwona.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska