Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Artiom Wodjakow walczy o życie po strzelaninie na ulicy

Redakcja
Artiom Wodjakow startował w Falubazie (wtedy ZKŻ Zielona Góra) w latach 2008-2009. Zdobył z naszą drużyną dwa medale drużynowych mistrzostw Polski: brązowy i złoty.
Artiom Wodjakow startował w Falubazie (wtedy ZKŻ Zielona Góra) w latach 2008-2009. Zdobył z naszą drużyną dwa medale drużynowych mistrzostw Polski: brązowy i złoty. Tomasz Gawałkiewicz
Artiom Wodjakow, były żużlowiec Falubazu, w ciężkim stanie trafił do szpitala po strzelaninie na ulicy. Jeszcze na przełomie roku Rosjanin kontaktował się z senatorem Robertem Dowhanem. Chciał wrócić do Zielonej Góry.

O incydencie na ulicy Bałakowa donoszą Sportowe Fakty. Portal podaje, że Wodjakow trafił do szpitala w ciężkim stanie po tym, jak jego przyjaciel strzelił mu w klatkę piersiową z broni własnej roboty.

Stało się to po libacji, w której brali udział obaj mężczyźni. Stan byłego żużlowca jest poważny. 25-letni Artiom Wodjakow dawno temu zszedł na złą drogę. M.in. po spowodowaniu wypadku pod wpływem alkoholu odsiadywał wyrok w kolonii karnej.

A miał być cudownym dzieckiem rosyjskiego żużla i Falubazu Zielona Góra...

- Zapowiadał się świetnie. Gdyby tylko chciał skupić się na sporcie i słuchał ludzi, dziś byłby jednym z najlepszych żużlowców świata - mówi Robert Dowhan, dziś senator, były prezes Zielonogórskiego Klubu Żużlowego.

Jak Wodjakow trafił do Zielonej Góry? Rosjanin wpadł w oko Piotrowi Protasiewiczowi, który startował z nim w barwach Turbiny Bałakowo. Wodjakow miał wtedy 16 lat i był warunkowo dopuszczony do występów w rodzimej lidze. ZKŻ Zielona Góra nawiązał współpracę z rosyjskim klubem i w ramach wymiany doświadczeń w październiku 2007 r. zaprosił Turbinę do siebie. To wtedy fani po raz pierwszy zobaczyli Artioma w akcji. Wygrał turniej młodzieżowy, a dzień później poszalał podczas treningu punktowanego. Pewny siebie i zadziorny, budził spore zainteresowanie.

Działacze szybko się dogadali i podpisali z nim trzyletnią umowę (na sezony 2008-2010). Debiut w ekstralidze przyszedł dość nieoczekiwanie, bo w kwietniu 2008 r. podczas meczu z Unią Tarnów. Rosjanin musiał pojechać, bo kolizja terminów wykluczyła z tego spotkania dwóch obcokrajowców ZKŻ-u. Dzięki rajdowi po zewnętrznej wygrał wtedy bieg (jechał z Piotrem Protasiewiczem w parze), a później dołożył "oczko". Mimo słabych startów, na torze imponował techniką, potrafił wyprzedzać rywali na dystansie.

Jednak kontraktu z ZKŻ-em nie wypełnił. W Zielonej Górze jeździł tylko do 2009 r. Klub miał z wtedy 18-latkiem coraz większe problemy. Artiom nie prowadził się tak, jak na sportowca przystało. Czarę goryczy przelał wyjazd Wodjakowa z Polski bez poinformowania ZKŻ-u, choć klub wtedy za niego odpowiadał.

Po powrocie do Rosji pomocną dłoń do żużlowca wyciągnął klub Mega Łada Togliatti, ale Wodjakow nie wykorzystał także tej szansy i zaczął się staczać. Na razie finałem tej historii są tragiczne wydarzenia z ubiegłej soboty.

Robert Dowhan przyznaje, że na przełomie roku Wodjakow kontaktował się z nim. Prosił o zasponsorowanie mu biletu do Polski. Chciał wrócić do Zielonej Góry, do żużla i do Falubazu. Ale szansy nie dostał. - Rozmawiałem o nim z ludźmi, którzy są w sporcie. Widzieliśmy także to wszystko, co wydarzyło się w trakcie. Powiedziałem, że na razie nie chcemy ryzykować i mieć kłopotów. A tych przysporzył nam wiele - tłumaczy Robert Dowhan.

Przeczytaj także: Kapitan Ekantor.pl Falubazu Zielona Góra Piotr Protasiewicz ocenia swój występ w Toruniu [WIDEO]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska