Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

„Atomic Blonde”: Agentka grana przez Charlize Theron to Bond w spódnicy? Bez przesady [RECENZJA]

Zdzisław Haczek
Zdzisław Haczek
Na seansie „Atomic Blonde” czekamy na moment, kiedy Charlize Theron jednym kopnięciem rozwali Berliński Mur
Na seansie „Atomic Blonde” czekamy na moment, kiedy Charlize Theron jednym kopnięciem rozwali Berliński Mur Monolith Films
Zgoda! Charlize Theron w roli Lorraine Braughton, czyli tytułowej „Atomic Blonde”, nie tylko wygląda atrakcyjnie (niezręcznie zabrzmi, ale nawet z siniakami i strupami jej „do twarzy”), ale i przekonująco.

Lorraine Braughton (Charlize Theron) walczy z bestiami z KGB (tak tu wyglądają rosyjskojęzyczni zabijacy) po obu stronach Berlińskiego Muru niczym Jason Bourne. Nie tylko skutecznie zadaje ciosy, ale i przyjmuje razy. Pada, ledwo dyszy... Ale wstaje.

Walki i pościgi to clou „Atomic Blonde”. Co nie dziwi, gdy weźmie pod uwagę, że reżyser tego obrazu - David Leitch znany jest z „Matriksa”, „Podziemnego kręgu”, „300”, „Ultimatum Bourne’a”, „Kac Vegas” i kilkudziesięciu produkcji jako... kaskader i choreograf scen walki.

To nastawienie na akcyjność kosztem psychologizowania widać już było w jego „Johnym Wicku”, gdzie piekielnie skuteczną maszyną do zabijania (z zemsty) został Keanu Reeves. W „Atomic Blonde” tę rolę dostaje kobieta. Czy mamy tu od razu objawienie typu „James Bond w spódnicy”?

Cóż. Ekranizacja graficznej powieści Antony’ego Johnstona - „The Coldest City” za bardzo szeleści papierem. Nawet jeśli agentkę Lorraine Braughton weźmiemy w duży nawias nierealności i tak dostajemy trochę za mało. Przynajmniej w pierwszej części filmu, gdzie od bohaterki granej przez Charlize Theron oczekujemy, że zaraz jednym kopnięciem rozwali Berliński Mur.

A mamy rok 1989 i właśnie scenograficznie obraz Davida Leitcha daje radę. Oglądamy ulice Berlina Zachodniego i Berlina Wschodniego. Mur, wieżyczka, trabant, punk i motyw przerzucania Niemca z NRD do RFN. Do tego walka agentów u schyłku zimnej wojny. Lorraine Braughton jako tajna agentka MI6 ma odnaleźć zaginioną listę podwójnych szpiegów oraz zbadać śmierć jednego z nich. A kontaktem jest inny agent (James McAvoy), operujący tu chyba już zbyt długo...

Reżyser stara się nasycić postać „Atomic Blonde” emocjami (relacja z Francuzką Dephine, którą gra Sofia Boutella - najnowsza „Mumia”), to jednak chyba trochę za mało. W plejadzie aktorskiej, gdzie mamy n.in. Johna Goodmana, prawie nic nie ma do grania gwiazdor niemieckiego kina Til Schweiger.

Duży plus należy się za to Davidowi Leitchowi za ścieżkę dźwiękową. Reżyser już w „Johnym Wicku” pokazał, że potrafi „bawić się” przebojem. I w „Atomic Blond” akcję nakręcają (często z humorem) takie hity jak „99 Luftballons” Neny (tu w wersji lubianej przez reżysera Kaleidy), „Blue Monday” grupy New Order (post Joy Division), „Cat People” Davida Bowiego, „London Calling” legendarnego The Clash, „Father Figure” George’a Michaela, „Under Pressure” Queen i Davida Bowiego, „Behind the Wheel” Depeche Mode... Uff! W sumie: „Atomic Blonde” to uczta dla oka i ucha. I może latem wystarczy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska