Wprawdzie do parku miejskiego (kiedyś zamkowego) nie jest daleko, jednak w samym centrum nie ma obecnie żadnego przytulnego i zielonego miejsca, gdzie można by usiąść i wypocząć. Zwłaszcza młode mamy z dziećmi w wózkach muszą krążyć po ulicach. Poza tym oprócz Rynku i Małego Parku (ul. Żwirki) przy ulicach brak nawet ławek, żeby móc przysiąść. Dlatego oddanie do publicznego użytku ogrodów parafialnych spotkało się z przychylnym przyjęciem.
- To wspaniałe miejsce - twierdzi Maria Leśnik, dyrektorka gimnazjum. - Często zaglądam tu z wnuczką Hanią i spacerujemy wśród kwiatów.
- Jestem tu nawet trzy razy dziennie - zapewnia Agnieszka Klimek. - Jest cicho, daleko od gwarnego centrum, a mój synek Emanuel uwielbia tutejszą huśtawkę.
Różne zakątki
Dość spore ogrody parafialne zostały powiem podzielone na kilka wyraźnych części. Za jednym płocikiem jest, rzec można, osobisty ogród proboszcza, z drugiej strony takiż sam ogród księży przylegający do wikariatu. Środek, za Domem Katolickim, służy publiczności. Ale też różne jego zakątki spełniają różne role. Na przykład atrakcją, zwłaszcza dla dzieci, okazało się małe zoo.
- Najfajniejsza jest kozia - podpowiada nam trzyletni Marcinek. Ta przyciągająca dzieci część zwierzęca to dwie woliery dla ptactwa ozdobnego, zagroda dla kucyków i osobna dla kozy. Zawsze oblężone.
- Na razie poprzestanę na tych zwierzętach, które są, gdyż pojawia się problem z karmieniem - mówi proboszcz Zbigniew Piotrowski.
Goryl i św. Franciszek
Ale zoo to tylko jedna z atrakcji. Dalej bowiem widzimy stałą scenę przygotowaną do występów, obok niej... grill ze stołami, a nieco z boku strzelnica sportowa dla wiatrówek. Dużo miejsca zajmuje piaszczyste boisko do siatkówki plażowej, na którym regularnie odbywają się rozgrywki młodzieżowe i ministranckie. Maluchy mają wiklinowe miasteczko, gdzie mogą się bawić.
Można tutaj posiedzieć w alejkach kwiatowych, można pokontemplować dwie skrajnie różne rzeźby. Pierwsza przedstawia św. Franciszka otoczonego zwierzętami, a druga... goryla!
- Figurę tego śmiesznego goryla kupiłem przy drodze do Berlina - mówi proboszcz. - Zauważyłem, że ludzie lubią się przy nim fotografować, więc niech sobie stoi.
Ci, którzy mają ochotę odpocząć przy filiżance dobrej herbaty chodzą do (też parafialnej) czytelnio - kawiarni Cafe Hildegarda w Domu Katolickim.
- Zrobił się tak miły zakątek, że ciągle ktoś tu zagląda - podsumowuje Maria Poszwald, babcia Marcinka. - I zbąszyńskie babcie odetchnęły, że nareszcie jest, gdzie przychodzić z wnukami.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?