Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Augustyn Wiernicki: Biedę trzeba rozumieć

Redakcja
Augustyn Wiernicki. Ma 58 lat, absolwent Akademii Rolniczej i Akademii Ekonomicznej w Poznaniu. Współzałożyciel i szef stowarzyszenia brata Krystyna, radny Gorzowa.
Augustyn Wiernicki. Ma 58 lat, absolwent Akademii Rolniczej i Akademii Ekonomicznej w Poznaniu. Współzałożyciel i szef stowarzyszenia brata Krystyna, radny Gorzowa. fot. Kazimierz Ligocki
Rozmowa z Augustynem Wiernickim, prezesem Stowarzyszenia Pomocy Bliźniemu im. Brata Krystyna w Gorzowie.

- Czy tym co mamy chętnie dzielimy się z innymi?- Tak, nasze stowarzyszenie bazuje na dobroczynności. Dzięki temu prowadzimy dwie stołówki dla ubogich, które wydają 200-300 obiadów, także posiłki dla dzieci. Większość produktów na obiad mamy za darmo od handlowców, producentów, rolników. Możemy też rozdać 150-200 chlebów. Codziennie wydajemy kilkaset różnych rzeczy, np. ubrań czy mebli. W ciągu 15 lat działalności nigdy nam tego nie zabrakło.

- Co ludzie dają chętniej, pieniądze czy właśnie rzeczy?- Zdecydowanie chętniej te ostatnie. Jesteśmy ofiarni, ale pod warunkiem, że mamy zaufanie do tego, komu coś dajemy. Taki kredyt ma np. Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. W niej fascynuje mnie ogromna rzesza młodych wolontariuszy. Nie wstydzą się i proszą dla innych. To najlepsza metoda wychowawcza.

.

- Długo trzeba prosić ludzi o to, by wspierali innych?- Czasem wystarczy jeden telefon, wręczona ulotka. Ludzie pytają tylko, dla kogo. Wystarczy np. hasło: PCK i już reagują pozytywnie. Niektórzy mają nawyk pomagania i ciągle coś naszemu stowarzyszeniu przynoszą, choćby niepotrzebny już płaszcz. Więcej rzeczy dostajemy przed świętami. Do ewentualnych ofiarodawców pukamy też sami. Tych pukających nazywamy bożymi żebrakami. W stowarzyszeniu nie da się działać, jeśli nie ma się daru wyciągania ręki po coś, co można przekazać następnemu.

- Czy kiedyś łatwiej pozyskiwało się pomoc?- Tak, gdy w mieście działało wiele hurtowni, straganów, sklepików, małych przedsiębiorstw. Ludzie je prowadzący byli zamożniejsi i bardziej skorzy do darowizn.

- Zaskoczyła pana reakcja kogoś, kogo prosił pan o pomoc?- Kilka lat temu wsparcia stowarzyszeniu odmówił biznesmen, jeden z zamożniejszych ludzi w Gorzowie. Powiedział, że nie będzie nic dawał biednym, bo oni powinni wziąć się do roboty. Któregoś dnia rozpoznałem go przed centrum charytatywnym, gdy z żoną wnosił ogromne tobołki. Podszedł do mnie i powiedział, że zmienił zdanie. Nie wiem, dlaczego. Widocznie potrzebował więcej czasu, żeby zrozumieć, że nie każdemu tak się szczęści jak jemu, nie każdy ma dar do prowadzenia interesu. Cóż, biedę też trzeba rozumieć. Ten biznesmen przyjeżdża z darami do centrum kilka razy w roku.

- Dziękuję.
Henryka Bednarska
0 95 722 57 72
[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska