Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Autobus spadł do Obry. Zginęło wtedy 15 osób

Andrzej Flügel
Andrzej Flügel
Wrak 10-tonowego leylanda wydobyty na brzeg Obry.
Wrak 10-tonowego leylanda wydobyty na brzeg Obry. Archiwum
Był jesienny wieczór. Poniedziałek, 25 października 1965 roku. Autobus jadący z Londynu do Poznania, pokonując most na Obrze koło Skwierzyny, uderzył w ciężarówkę, wyłamał barierę i wpadł do rzeki. Zginęło 15 z 49 podróżujących osób.

Choć od wypadku minęło już ponad 50 lat, do dziś niektóre pytania pozostają bez odpowiedzi. Do tragedii doszło o godzinie 21.20 na trasie Gorzów - Skwierzyna. Autobus rejsowy leyland przedsiębiorstwa Nederlandas Bunst Revers Matschspij Zeist z Londynu do Poznania o godzinie 19.45 przekroczył granicę w Świecku.

Dlaczego jechał dłuższą drogą?

Nie wiadomo, dlaczego holenderski kierowca Thomas D. nie pojechał na Poznań najczęściej uczęszczanym szlakiem E-8 przez Torzym, tylko wybrał okrężną drogę. Po godzinie 21 leyland wjeżdżał na most na Obrze od strony Gorzowa. Mimo że przed nim były znaki ostrzegawcze i bariera osłaniająca roboty drogowe, kierowca nie zwolnił. Potrącił barierkę, ostro skręcił w lewo i uderzył w stara z oddziału PKS z Bielska-Białej. Kierowca stara, widząc rozpędzony autobus, hamował i w momencie uderzenia niemal stanął. Leyland odbił się, całą siłą dziesięciotonowego kolosa uderzył w barierkę, wyłamał ją i runął do rzeki. Spadł na prawy bok do Obry.

Straszne sceny w ciemności

Reporter „Gazety Zielonogórskiej” pisał wtedy: „Wśród nieprzeniknionych ciemności rozgrywała się tragedia pięćdziesięciu osób, w tym trojga dzieci. Kierowcy samochodów, nadjeżdżających z Gorzowa i Skwierzyny, usłyszeli rozdzierające krzyki, jęki i wołania o ratunek. Wszyscy przejeżdżający pospieszyli natychmiast z pomocą i swymi pojazdami przewozili rannych i konających do najbliższego szpitala w Skwierzynie. Następnie nadjechały karetki pogotowia z Międzyrzecza, Gorzowa i Zielonej Góry”.

Szukając przyczyn wypadku, gazeta opierała się na informacjach podawanych przez prowadzącą śledztwo Komendę Wojewódzką MO w Zielonej Górze. Te, biorąc pod uwagę dzisiejsze standardy, były bardzo skąpe i niewiele wyjaśniające. Stwierdzono na przykład, że w trakcie kolizji ciężarówka stała lub posuwała się nieznacznie do przodu siłą poślizgu przy hamowaniu. „Biegli wykluczają kategorycznie okoliczność, jakoby odbicie się autobusu od ciężarówki było przyczyną runięcia na bariery mostu” – pisał reporter.

Bilans katastrofy był straszny. Na miejscu zginęło 14 osób, dzień później w szpitalu w Skwierzynie zmarła 15. ofiara. Nie można było odnaleźć ciała pięcioletniej dziewczynki. Jej matka i 12-letni brat zostali ranni i przebywali w szpitalu w Skwierzynie. Ekipy przeszukiwały Obrę aż do ujścia Warty. Ciało dziecka odnaleziono dopiero po kilkunastu dniach. W autobusie, oprócz 49 pasażerów, głównie Polaków wracających z odwiedzin krewnych w Anglii (było też kilku naszych rodaków mieszkających na stałe w Wielkiej Brytanii), znajdowali się dwaj holenderscy kierowcy i angielski pilot...

Więcej o tej tragedii przeczytasz w sobotę, 30 kwietnia w papierowym magazynie "Gazety Lubuskiej" oraz w serwisie plus.gazetalubuska.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska