Na berlińskiej premiera "Autora widmo" ustawiono dla reżysera symboliczne krzesło... Można było przypuszczać, że film Romana Polańskiego bez nagrody z Berlina nie wyjedzie. I tak się stało. Obecny na polskich ekranach od piątku "Autor widmo" dostał Srebrnego Niedźwiedzia.
Czy zasłużenie? Najnowszego filmu Polańskiego nie sposób "czytać" bez sytuacji, w jakiej znalazł się reżyser: tuż po zakończeniu zdjęć filmowiec został uwięziony w Szwajcarii, której władze nagle postanowiły spełnić prośbę USA o wydanie im Polańskiego, oskarżonego tam 30 lat temu o zgwałcenie 13-latki.
Grany przez Ewana McGregora tytułowy "autor widmo", czyli pisarz do wynajęcia, wpada w pułapkę. Podejmując się napisania, a raczej poprawienia po zmarłym w tajemniczych okolicznościach poprzedniku, wspomnień byłego premiera Wielkiej Brytanii (ex-Bond Pierce Brosnan), pakuje się w tarapaty. Atmosfera wokół pisarza gęstnieje z każdą sceną, plączą się tropy, odkrywają tajemnice... Ale odsuwane czy zaciągane w kolejnych scenach okienne zasłony zwiastują, że do prawdy dotrzeć się nie da. A nawet jeśli, to cena jest wysoka.
Film wyreżyserowany jest błyskotliwie, ma swój klimat, aluzje polityczne są czytelne (wredne USA...) i choć pierwsza godzina trochę się dłuży, a Polański odkurza swoje ulubione motywy, film jest ucztą dla kinomana. Choć zbyt boleśnie nie drapie...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?