Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Autostopem po Europie (cz. 5): Jezioro Bodeńskie - Freiburg

Paweł Wita
Z domu naszych gospodarzy w Augsburgu wychodzimy razem z Olą dopiero o 11. Mamy plan dotarcia nad Jezioro Bodeńskie. Wszyscy polecają nam nad nim miejscowość Lindau, jako tę najbardziej urokliwą.
Autostopem po Europie (cz. 5): Jezioro Bodeńskie - Freiburg
fot. Paweł Wita

(fot. fot. Paweł Wita)

Jest niedziela, ruch na drogach niewielki, co utrudnia nam podróżowanie. Ale jest dość dobrze. Z Augsburga do Langsberga zabiera nas człowiek będący członkiem kapeli jazzowej. Przy okazji chwali się swoją znajomością dwóch polskich słów: "Oczywiście" i "piwonie". Zaskakujące połączenie. Właściwie sam nie wiem jak wyglądają piwonie.

W knajpie w Landsbergu jemy śniadanie, jest bardzo sycące. Zaraz po nim mamy problem ze złapaniem autostopu, trwa to dobre 40 minut. Po tym czasie zabiera nas młode, nauczycielskie małżeństwo. Ona uczy angielskiego, on matematyki. W pewnym momencie zasypiam. Augsburg był dla mnie zbyt wyczerpujący.

Nie mniej nauczyciele dowożą nas na stację benzynową w Memmingen, stamtąd mamy już nad Jezioro Bodeńskie rzut beretem. Po raz pierwszy widzę szwajcarskie tablice rejestracyjne, granica jest naprawdę niedaleko.

Do Lindau podwozi nas austriackie małżeństwo. Co ciekawe to oni pierwsi pytają czy nie chcemy się z nimi zabrać. Oczywiście chcemy. W trakcie jazdy kierowca nie zwalnia poniżej 140. Zatrzymuje go dopiero korek u zwężenia autostrady. Stoimy w nim dobrą godzinę.

Autostopem po Europie (cz. 5): Jezioro Bodeńskie - Freiburg
fot. Paweł Wita

(fot. fot. Paweł Wita)

Nad jezioro dojeżdżamy około 17. Początkowo nie robi na mnie ono zbyt dużego wrażenia, gdyż widzę je z przystani. W chwilę potem wchodzimy na jego prawdziwe wybrzeże. Tak, powiedzmy to sobie wprost, Jezioro Bodeńskie jest imponujące, jest ogromne. Skojarzenia na pierwszy rzut oka podpowiadają, że to nawet nie jezioro, a morze.

Idziemy zwiedzać Lindau. W istocie jest naprawdę urokliwe, ale tak naprawdę nie ma tu młodych ludzi. Dominują małżeństwa emerytów, którzy mają wystarczającą ilość pieniędzy by płacić po 10 euro za filiżankę kawy.

Ciężko jest tu o nocleg via couchsurfing, tak jak robiliśmy w poprzednich miastach. Z Lindau jest tylko 7 użytkowników i żaden z nich nie odpowiada na nasze zapytania. Pozostaje nam namiot, który wleczemy za sobą od początku drogi.

Znajdujemy pole namiotowe. Jest ono położone kawał drogi od samego Lindau i gdy tam dochodzimy zaczyna zapadać zmierzch. Ceny obowiązujące na polu są wybitnie nie na kieszeń polskiego studenta. Za 2 metry kwadratowe trawy właściciele życzą sobie przeszło 10 euro od osoby. Rezygnujemy.

Pozostaje nam rozbić się na dziko. Dość długo szukamy miejsca gdzie można by to zrobić i pozostać niewidocznym. Wybieramy krzaki i młody las rosnący jakieś 10 metrów od wybrzeża jeziora. Rozbijamy tam namiot i w chwilę później kąpiemy się w jeziorze. Woda nie jest tak ciepła jak mogłaby być.

O 22 idziemy spać. Jest to pierwszy dzień naszej podróży który kończymy o naprawdę przyzwoitej porze. W tle przez całą noc słychać fale rozbijające się o brzeg.

Autostopem po Europie (cz. 5): Jezioro Bodeńskie - Freiburg
fot. Paweł Wita

(fot. fot. Paweł Wita)

Budzimy się o 5.30. Szybko się zwijamy i idziemy do miasta. Natrafiamy na pierwsze otwarte piekarnie. Kupujemy świeże pieczywo i udajemy się na nabrzeże. Po śniadaniu nad brzegiem Dunaju, to jest kolejnym które jemy w nieprawdopodobnie pięknej scenerii.

Z Lindau ruszamy do Konstancji. By skrócić drogę, musimy skorzystać z promu. Przyznam, że to jedna z lepszych naszych decyzji. Dopiero z promu widać jak nieprawdopodobnie ogromny jest to akwen. Miejscami nie sposób ujrzeć drugiego brzegu. Gdy stoi się na rufie, ma się poczucie bycia królem świata. Naprawdę emocjonujące doznanie.

Znów jedyne co wiem o mieście naszego pobytu, to wiadomości z historii. W XV wieku odbył się tu Sobór kończący Wielką Schizmę Zachodnią. To argument na tyle dobry, że zachodzimy do stojącej na starym mieście katedry.

Z Konstancji via autostop zabiera nas nauczycielka plastyki z miasta obok. Przez kilka chwil rozmawiamy o edukacji w Niemczech. Kobieta opowiada, że obecnie w jej klasach tylko 5 na 25 uczniów to Niemcy. Reszta to ludzie z zewnątrz, często mająca problemy z niemieckim. To nieprawdopodobne wyzwanie przed którym już stanęła edukacja w Niemczech, a przed którym za lat kilka stanie edukacja w Polsce. Warto obserwować zmagania naszych sąsiadów z wielokulturowością. Demografia jest nieubłagana.

Od miejsca w którym wysadza nas nauczycielka wsiadamy jeszcze w kolejno cztery samochody. Zazwyczaj zatrzymują się ci, którzy w swojej przeszłości również byli autostopowiczami. Narzekają oni, że coraz trudniej o autostopowiczów na drodze, że wymiera bardzo dobry zwyczaj. Zgadzamy się definitywnie.

Ostatni samochód w jaki dziś wsiadamy wiezie nas do Freiburga. W trakcie naszej podróży wielokrotnie nam to miasto polecano. Postanowiliśmy je zobaczyć. Droga do miasta jest niezwykła. Prowadzi przez kręte i górzyste drogi Schwarzwaldu. Do tej pory widziałem to tylko na filmach.

Co do samego miasta, to być może Frieburg nie różni się zbytnio w zabudowie od wszystkich poprzednich miast, które na naszej drodze minęliśmy. Mimo to jest w nim nieco inny klimat. Kto wie, może to kwestia regionu, a może mnóstwa studentów. Jest też magicznego w systemie odkrytych ciągów wodnych, które przemierzają jego główne arterie. Tak czy tak, jest to kolejne miasto w którym mógłbym żyć.

W odróżnieniu od Lindau, nie ma we Freiburgu żadnego problemu z noclegiem przez couchsurfing. Wszystko załatwiamy tu niemal od ręki. Śpimy dziś u trzydziestolatka, dla którego couchsurfing stał się niemal stylem życia. Pozwala u siebie nocować ogromnej masie ludzi. Gdy u niego jesteśmy, czekamy jeszcze na jednego Amerykanina. Ma w planach przemierzyć Europę rowerem. Wesoły plan.

Wieczorem już we czwórkę wychodzimy na miasto. Freiburg szczyci się renomą miasta ekologicznego i nie ma tu żadnych reflektorów, które oświetlałyby najważniejsze budynki. Pierwszy raz coś takiego widzę.

Następny na trasie jest Heidelberg.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska