Awanturka w klubach w Kożuchowie - walczą o dawców krwi!

Aby pogodzić SHDK Wiarus i PCK Wiarus, Regionalne Centrum Krwiodawstwa zorganizowało specjalne spotkanie. - Problem z PCK, pomijając już to, że drugi klub przyjął taką samą nazwę, tkwi np. w ustalaniu terminów zbiórek. Gdy my już mamy gotowy harmonogram, wówczas okazuje się, że nasze akcje są bezpośrednio poprzedzone przez nich, zamiast zachować kilkutygodniowy odstęp.

Chcemy mieć możliwość firmowania naszych działań indywidualnym szyldem, aby nie odwalać za kogoś roboty w promocji i rozwieszaniu plakatów - przedstawia sprawę Paweł Rychlik, prezes SHDK.
- Nas się sabotuje. Tak nie może być, że ktoś kosztem tak naprawdę zdezorientowanych krwiodawców urządza rywalizację o liczbę dawców. Jesteśmy na tyle prężnym stowarzyszeniem, że wszystko sobie sami załatwiamy i zaplanujemy - zapewnia prezes pierwszego w Kożuchowie klubu dawców krwi.
RCK przeciwdziałając sporom, chce przede wszystkim zmniejszyć liczbę zbiórek krwi w Kożuchowie.

- Do tej pory mieliśmy do skoordynowania i dofinansowania kilkanaście akcji rocznie, podzielonych między dwa Wiarusy. Tu rodzi się problem czysto ekonomiczny - przyjeżdżamy częściej, ale po mniej krwi, a to wszystko kosztuje. Już mamy uciętą część dotacji z ministerstwa i musimy liczyć każdą złotówkę. Dodatkowo utrzymujemy ambulans. Mobilny punkt poboru ma z założenia dotrzeć w wiele miejsc, gdzie zwykle nie bywamy. Krwiodawstwo słabo jest rozwinięte na zachodnich i północnych krańcach województwa. Tam ludzie nie mają możliwości oddania krwi. A żeby dotrzeć w nowe miejsca, trzeba mieć fundusze i czas - wyjaśnia przedstawiciel RCK Krzysztof Piwowarczyk.

- A najwięcej kosztuje nas właśnie Kożuchów. W Nowej Soli jesteśmy 5 razy, tam kilkanaście. Krwiodawstwo ma ludzi łączyć, nie dzielić. Dlaczego na tym sporze mieliby cierpieć pozostali dawcy, do których nie docieramy, bo musimy byc kilka razy w Kożuchowie. RCK, jak i chorym jest bez różnicy, skąd pochodzi krew. Gros ludzi z Kożuchowa przyjeżdża do Nowej Soli lub nawet Zielonej Góry na akcje, żeby nie identyfikować się z żadnym klubem Wiarus. O konflikcie jest głośno, ale na szczęście nie każdy chce w nim uczestniczyć - mówi przedstawiciel RCK.

Regionalne centrum w tej chwili godzi się tylko na ustalenie 6 akcji w Kożuchowie. I to ono ma mieć najważniejszy głos w ustaleniu terminu zbiórek. Chodzi o to, aby szefowie kół nie mieli podstaw do jakichkolwiek zarzutów wobec siebie.

Agnieszka Lenard, prezes PCK Wiarus, podobnie jak P. Rychlik, uważa, że 3 akcje na klub, to za mało. - Ekonomia ekonomią, ale dla nas jest ważne, aby często spotykać się z dawcami, nie tylko zebrać krew, ale również móc z nimi porozmawiać, pomóc rozwiązywać codzienne problemy. Nie mamy stałej siedziby i zbiórki są jedyną ku temu okazją. Będziemy o tym jeszcze dyskutować z RCK. Natomiast, jeśli chodzi o rzekomy konflikt: nasz terminarz był ustalony w styczniu, bez znajomości planu SHDK.

To Paweł Rychlik dokładał później kolejne imprezy i zrobił się tłok. Nie jesteśmy wrogo nastawieni do klubu pana Pawła, deklarujemy gotowość do współpracy i dialogu - zapewnia prezes PCK Wiarus. - Tu chodzi o dobro dawców, a nie jakieś wewnętrzne spory między klubami.