Kursy z Gorzowa do stolicy są codziennie o 23.45. - Nasza jazda zaczęła się od kwadransowego opóźnienia, bo wyjechaliśmy sprzed Arsenału o północy. Autobusem podróżowało dziesięć osób. Gdybyśmy wiedzieli, co będzie potem, wybralibyśmy inny środek transportu - opowiadają gorzowianie.
Aż rzucało na zakrętach
Linia faktycznie okazała się ekspresowa, bo kierowca gnał ponoć ostro. - Na moje oko jechał za szybko. W zakręty wchodziliśmy w takim tempie, że aż rzucało. Ale nic nie mówiliśmy - opowiada M. Wróblewski. Poważnie wystraszyli się dopiero w Bydgoszczy, gdzie dotychczasowego szofera zastępował zmiennik. Panowie myśleli, że pasażerowie śpią i zaczęli rozmawiać. - Ten, co kończył zmianę, pouczył nowego, że ma natychmiast po przyjeździe do Warszawy zgłosić się do serwisu, bo w autobusie jazdy co chwilę psuły się światła! Na to nowy stwierdził, że trochę boi się jechać, bo dawno nie prowadził takiego autobusu! Ludzie! Przecież wychodzi na to, że nocą przejechaliśmy pół Polski niesprawnym autobusem, a drugie pół mieliśmy dodatkowo przejechać z niepewnym swoich umiejętności kierowcą - wspomina D. Naumowicz.
Pojazd jakoś dojechał do Warszawy. Ale nie do celu. Zepsuł się na środku kilkupasmowej drogi, kawałek od centrum, w porannym szczycie. Kierowca próbował go uruchomić, ale nie dał rady i kazał wszystkim wysiadać. - Co było robić? Wypakowaliśmy torby pomiędzy pędzącymi autami i przebiegliśmy dwa pasy ruchu do pobocza - wspominają gorzowianie.
Się zdarza
Magdalena Muszyńska z marketingu Polskiego Ekspresu tłumaczy, że ,,awarie sprzętu komunikacyjnego zdarzają się wszędzie’’. - Feralny kurs odbywał się autobusem odebranym rano z serwisu. Niestety, ponownie uległ uszkodzeniu właśnie na trasie - kwituje pracownica przewoźnika i zapewnia, że zaraz po awarii zajęli się nim fachowcy. Na pytanie o ewentualną rekompensatę dla podróżnych nie odpowiada. Nie widzi też problemu w tym, że gorzowianie musieli końcówkę trasy przejść piechotą, bo według niej... wysiedli niedaleko przystanku docelowego.
Pasażerowie autobusów Polskiego Ekspresu nic nie wiedzą o niedawnej awarii pojazdu. - Nic nie słyszeliśmy. Tę linię poleciła nam znajoma, chwaliła ją! To dlatego nie mamy żadnych obaw - mówiła naszemu reporterowi para gorzowian, która we czwartek przed północą wsiadała do Polskiego Ekspresu. Kierowca zapytany o problemy techniczne jego poprzednika odparł: - Panie, ja tu dopiero zaczynam pracę. A autobus nowy może nie jest, ale pewnie sprawdzili go mechanicy.
Inni pasażerowie też nie mieli obaw. Nikt nie chciał wezwać policji, by sprawdziła stan techniczny wozu.
Mogło być groźnie
Dwaj pechowcy z zepsutego autobusu, którzy zgłosili się do ,,Głosu’’ zapowiadają, że złożą u przewoźnika skargi. - Nie będziemy się jednak domagać żadnych pieniędzy czy przeprosin, tylko zadbania o stan pojazdów. Teraz całą wyprawę oceniamy jako mało zabawną przygodę, a przecież mogła się skończyć wypadkiem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?