Mimo to, AZS UZ mocno postawił się troszeczkę wyżej notowanemu rywalowi. I naprawdę niewiele brakowało, by w sobotę przywiózł choćby punkt. Przełomowa okazała się 56 minuta.
Pierwsza połowa była niezwykle zacięta i wyrównana. - Cały czas bój. Żaden zespół nie odskoczył na więcej niż dwie bramki - relacjonuje Książkiewicz. I tak np. w 13 min Ostrovia prowadziła 7:5, ale już sześć minut później zrobiło się 11:9 dla akademików. Dobrze zaczął Bartłomiej Koprowski, który do przerwy zdobył siedem goli.
Druga odsłona i nadal cios za cios. Ekipa z Zielonej Góry uciekała na dwa trafienia (18:16, 19:17, 21:19, 22:20), a gospodarze niwelowali przewagę. AZS UZ mógł "pęknąć" w 49 min, gdy stracił trzy bramki z rzędu i przegrywał 23:26. Ale nic z tego! Cyprian Kociszewski, Koprowski i Łukasz Jarowicz wzięli się do roboty i wyrównali.
Wreszcie nadeszła feralna 56 min. Przy stanie 27:27 "Koper" nie wykorzystał karnego. A końcówka zdecydowanie należała do Ostrovii. - W ostatnich minutach zabrakło koncentracji i skuteczności. Ale mimo porażki, jesteśmy zadowoleni z chłopaków, bo walczyli o każdą piłkę - podkreśla kierownik Józef Grzegorczyn.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?