- Niech pani napisze, że oni odgrzewają wczorajsze kopytka - grzmi klient w barze Turysta naprzeciwko dworca PKP. Na potrzeby wywiadu przedstawia się: - Krzymiński.
Krzymińskiemu nie podobają się pierogi, kopytka, rożen, a także to, że musi odnosić talerze do okienka. - To po co pan tu przychodzi? - pytamy.
Krzymiński wychodzi z baru.
- Wie pani, on ten - mówi mężczyzna przy sąsiednim stoliku, pokazując grzbietem dłoni na szyję.
Ale może dobrze, że Krzymiński się odezwał. Bo w obronie baru od razu stanęli inni klienci.
Wszystko znika z talerzy
- Jak tylko jestem w Zielonej Górze, zawsze tutaj się stołuję - mówi Joanna Markowska z Gubina. - U nas nie ma takiego baru, szkoda. Bo tu jest zawsze świeże jedzenie i smaczne. O, dziś wzięłam kotleta mielonego, ziemniaki i surówkę. Wszystko zjadłam - pokazuje gubinianka pusty talerz.
Gabriela Jarosz jada w Turyście co miesiąc. Gdy przyjeżdża z Nietkowa do Zielonej Góry podpisać listę w urzędzie pracy. - Najlepsze są pierogi i kopytka - zachwala. - Bardzo dobre. Jeszcze nigdy się nie zawiodłam.
- I tanio tutaj jest. Najtaniej w całym województwie - dodają inni. Na dowód czytają menu: mleko - 50 groszy, zupa grochowa - 1,20 zł, jajecznica - 60 groszy, pierogi ruskie - 2,60.
- Jakby nie było takiego miejsca przy PKP, to nie wiem, co by było - komentuje J. Markowska liczne grono klientów przy stolikach.
W barze Piast na os. Łużyckim też sporo osób siedzi przy stolikach. Chociaż nie ma jeszcze 10.00... Barbara Zarzycka sączy spokojnie herbatkę. - Czysto, panie są bardzo miłe, jedzenie dobre. Czego jeszcze trzeba... - mówi. - Często tutaj zachodzę, jak tylko jestem u lekarza czy na badaniach. Zwykle wtedy muszę być na czczo, to potem idę do Piasta coś zjeść.
Stanisław Muńko jest tu po raz pierwszy. - I przyjdę jeszcze - zapowiada. - Grochówka była świetna.
Grochówka w Piaście to danie firmowe. Niektórzy specjalnie dla niej przyjeżdżają do Mrowiska. A pani Sylwia, 21-latka, zamawia zawsze naleśniki, kopytka lub pierogi z kapustą. Bo smakują tak samo od lat. - Jak byłam mała, też tutaj z rodzicami czasami się stołowaliśmy. I teraz przypominam sobie smaki dzieciństwa.
A tych pierogów to teraz tyle...
Tradycyjne dania mają w zielonogórskich barach największe wzięcie. - I oranżada Jaś, bo smakuje, jak te sprzed lat - mówi szefowa Piasta Wanda Roguska. - Sporo ludzi zamawia też kompot. W domu już nie gotują.
Nieustającym wzięciem cieszą się pierogi. Tyle że teraz już z różnym farszem. - Kiedyś były tylko ruskie i z kapustą. A jak mięsne, to na płuckach - wspomina Agnieszka Piskorska, która od 16 lat lepi w Piaście pierogi. - Teraz są różne rodzaje mięsnych, różne owocowych, a na Wigilię zawsze robimy prawdziwe uszka z grzybami.
Nic dziwnego, że pierogi i inne dania z Mrowiska sprzedane są również w wielu zielonogórskich sklepach. - Dziennie robię dwa tysiące pierogów - wylicza pani Agnieszka. - A potem w domu też lepię moim chłopakom.
- Pierogi, naleśniki i kopytka cieszą się ogromnym powodzeniem - potwierdza Katarzyna Stankiewicz, szefowa baru Turysta. - I inne tradycyjne dania - kotlety, fasolka...
Kamera jak w "Misiu"
Czy bary kojarzą się jeszcze komuś z filmem "Miś"? - Pewnie, czasami sobie klienci żartują - mówi W. Roguska. - U nas zresztą też kręcono kilka filmów. Tylko w tym roku dwa. Piętro wyżej mają zajęcia studenci naszej filmówki. I czasami przychodzą zrobić jakieś ujęcie.
W odpowiednim klimacie trzyma klientów również wystrój baru. tablica z nakładanymi literkami, wazoniki z napisem "Społem", tabliczka "Zmywalnia naczyń stołowych"...
W Turyście - od kiedy zmieniono wystój sali - już o "Misiu" nie wspominają. - Mamy nawet 600 klientów dziennie - mówi K. Stankiewicz. - Niektórzy przyjeżdżają codziennie aż z osiedla Pomorskiego.
I nie przeszkadza im, że trzeba zjeść plastykowymi sztućcami.
Mariot się kłania
Pewnie że czasami trafi się pijany lub śmierdzący klient. Jak mówią pracownicy barów - smutny widok. W Turyście zatrudniono ochroniarza, by niepożądani klienci nie psuli innym posiłku. Do Piasta bezdomni raczej nie przychodzą. - Dwa lata temu mieliśmy taki kłopot, ale poprosiłam klientów, by im nie dawali pieniędzy, to poszli - opowiada W. Roguska.
W barach najczęściej stołują się studenci, emeryci, osoby samotne... Systematycznie. Do Turysty jedna para przychodzi trzy razy dziennie.
Są też klienci zapracowani. Przy dworcu stołują się profesorowie uniwersytetu, w Piaście lekarze z pobliskiej przychodni. Widywany jest tu jeden z prokuratorów z wnukami (zamawia najczęściej naleśniki), a pewien radny zawsze przychodzi na barszcz z blinami.
Kiedyś spotkał się tam radny z urzędnikiem. - O, ty też stołujesz się w Mariocie - przywitał jeden drugiego.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?