Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bartek Adamczak: - Już nie chcę wielkich ubrań

Dorota Nyk 076 835 81 11 [email protected]
Bartek Adamczak ma 32 lata. Działacz kulturalny, prowadzi zajęcia teatralne, plastyczne i literackie w Miejskim Ośrodku Kultury w Głogowie. Jest także didżejem w Radiu Plus Głogów. Zawodowo zajmuje się konferansjerką.
Bartek Adamczak ma 32 lata. Działacz kulturalny, prowadzi zajęcia teatralne, plastyczne i literackie w Miejskim Ośrodku Kultury w Głogowie. Jest także didżejem w Radiu Plus Głogów. Zawodowo zajmuje się konferansjerką. fot. Dorota Nyk
Rozmowa z Bartkiem Adamczakiem, który schudł 50 kilogramów.

- Jak się czujesz?
- Lepiej. Znacznie lepiej. Jak organizm się oczyszcza, to wraca wigor. Mam go teraz dużo. No i nie mam już takich fajnych dużych ubrań. W pasie miałem 140 cm, a teraz 96. Musiałem kupić sobie wszystko nowe, mniejsze.

- Ile ważyłeś?
- Już ponad 160 kilo. Zawsze byłem gruby, ale najbardziej przytyłem w dorosłym życiu, po ślubie. Przez siedzącą pracę do późna. Jadłem szybko i byle co. No a najbardziej objadałem się, jak wracałem do domu wieczorami. W końcu czułem, że nosiłem na plecach swojego drugiego brata. Ciężko było, zapewniam.

.

To zdjęcie zrobione było jeszcze w zeszłym roku.

- Co takiego się wydarzyło, że zacząłeś się odchudzać?
- Kiedyś wszedłem na wagę i pojawił się komunikat: proszę wchodzić pojedynczo. Przede wszystkim nie mogłem już patrzeć na siebie w lustrze. Poza tym zdrowie zaczęło mi szwankować, źle się czułem. Pogorszyło mi się samopoczucie. Chyba doszedłem do takiego momentu, że dojrzałem do decyzji: najwyższy czas zacząć się na poważnie odchudzać.

- Jaką dietę postanowiłeś stosować?
- Wcześniej już wielokrotnie się odchudzałem, ale efekt był krótki i mizerny. Jestem specjalistą od diet, znam prawie wszystkie. Tym razem postanowiłem do problemu podejść trochę bardziej z głową. Poszedłem po poradę do dietetyczki. Do fachowca. Zgodziła się przygotować dla mnie indywidualną dietę. Ustaliliśmy ile i w jakim czasie, no i jakim kosztem powinienem schudnąć. Założyłem, że chciałbym zrzucić 50 kilogramów w ciągu 1,5 roku. Okazało się, że wszystko szybciej poszło. Odchudzam się od 6 stycznia. Już teraz schudłem ponad 50 kilo i dalej chudnę.

- Na czym to twoje odchudzanie polega?
- Przede wszystkim muszę jeść regularnie. Posiłki są o ściśle określonych porach i muszę się ich trzymać choćby nie wiem co. Muszą być mądrze konstruowane i w sensownych ilościach. Całkowicie odrzucam żywność mocno przetworzoną - nie jem mąki, cukru, chleba niby razowego, ale robionego na karmelu i mące pszennej. Dietetyczka nauczyła mnie, że trzeba czytać etykiety każdego produktu i patrzeć co zawiera.

- Co w takim razie jesz na śniadanie, obiad i kolację?
- Śniadanie jest o godz. 7.30. Mogę zjeść np. trzy kromki pieczywa wasa a do tego trzy jaja. Ale przeważnie jadam mniej. Do tego może być ogórek, pomidor. Piję soki warzywne lub owocowe, ale niesłodzone. Drugi posiłek to kefir albo sałatka warzywna. Obiad jest ok. 15.30-16.00. Prawie cała noga z kurczaka, bardzo dużo warzyw smażonych lub gotowanych. Trochę kaszy, razowego makaronu lub brązowego ryżu. Bulion mogę wypić. Leczo mogę zjeść, ale musi być bez kiełbasy. Kolacja jest podobna do śniadania: np. serek wiejski z wasą i dużo warzyw. Muszę przyznać, że jem dużo więcej niż poprzednio, tylko posiłki są inaczej skonstruowane.

- Jak to wszystko organizujesz? Sam sobie gotujesz?
- Sam gotuję i jem także sam. Moja rodzina je normalnie. To znaczy na obiad ziemniaki z sosem - co ja mam zabronione. Często wyjeżdżam służbowo. Wtedy wożę ze sobą jedzenie w specjalnych pojemnikach, w turystycznych lodówkach. Dziwnie na mnie patrzą w hotelach, kiedy to wszystko rozkładam.

- Możesz jeść słodycze i pić alkohol?
- Do niczego takiego mnie specjalnie nie ciągnie. Nigdy nie lubiłem pić piwa, ale za to wino wytrawne tak. Teraz mogę raz na dwa tygodnie wypić ze dwie lampki. Czasami mogę zjeść czekoladę, ale gorzką. Lodów - niestety nie mogę. Zasada jest jednak taka, że jeśli mam na coś szaleńczą ochotę, to lepiej sobie na to pozwolić, niż dusić wszystko w sobie.

- Chyba najgorzej jest z rodziną przy stole. Co robisz jak już cię zaproszą na imieniny?
- Rodzina wie, że się odchudzam. Starają się robić coś specjalnie dla mnie. Jakieś sałatki albo sernik bez sera.

- Kiedy to przerwiesz?
- Nie przerwę. Po prostu nadejdzie moment, że odżywiając się tak, przestanę chudnąć.

- Jak reaguje twoje otoczenie na zmianę?
- Niektórzy mnie pytają, czy nie mam raka. Czy mi może włosy nie wypadają? Ale na szczęście takich jest niewielu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska