Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bębnienie

GRAŻYNA ZWOLIŃSKA
Dużo tańca, dużo życzliwości. Tak zapamiętał Bart swoją Gwineę. No i te czapeczki z norweskim wzorkiem. Grube, wełniane. Ma taką na pamiątkę.
Dużo tańca, dużo życzliwości. Tak zapamiętał Bart swoją Gwineę. No i te czapeczki z norweskim wzorkiem. Grube, wełniane. Ma taką na pamiątkę. BARTOSZ KOPCZYŃSKI
Afrykę wymyślił sobie jeszcze w szkole średniej. Potem były studia na elektronice we Wrocławiu. I całkiem dobra praca. Afryka jednak dojrzewała, jak orzeszki caju'.

Dlatego Bartosz Kopczyński z Zielonej Góry, chyba jako jedyny, ucieszył się, kiedy jego firmę zlikwidowano. Samemu rzucić pracę byłoby trudniej. W internecie znalazł szansę na wyjazd. Najpierw było paromiesięczne szkolenie w Danii. Potem wystarczyło wsiąść razem z Belgiem Tomem i Finką Anne do samolotu do Dakaru. Celem podróży było miasto Bissora w Gwinei Bissau.

Bębnienie

Dworzec autobusowy jak wielkie klepisko. Na nim stary mercedes bus. Podróż do miejsca przeznaczenia zaczęła się od czekania, aż autobus się napełni. Cztery godziny w upale w metalowej puszce. Woda wypita. Żar. Potem kilkaset metrów jazdy i... guma.
- Przez pierwsze tygodnie czułem się jak w filmie - mówi Bart (tak nazywają go przyjaciele). - Oglądałem, uśmiechałem się, nic nie rozumiałem. Potem zacząłem pracę na plantacji orzeszków caju'. Wszystko w ramach tak zwanego projektu. Anne pracowała w przedszkolu. Przychodziły tam dzieci, żeby nauczyć się liczyć. No i coś zjeść. Tom uczył w rocznej szkole zawodowej.
Zaskoczeń było wiele. Bart chciał kupić sobie bęben. Wydawało mu się, że z tym w Afryce nie będzie żadnego problemu. Tymczasem w Bissorze powszechnie bębniono, ale na plastykowych kanistrach, wiadrach, miskach. Afrykańskie bębny, murzyńskie statuetki i tym podobne rzeczy kupić można było, ale w Senegalu. Wszystko robione "pod turystów".
W Bissorze turystów niewielu. To bardziej prawdziwa Afryka, niż ta w Senegalu. Barta ujęli tutejsi ludzie. Zwłaszcza to, że potrafią cieszyć się z małego. On też się tego zaczął uczyć.
Weźmy na przykład prąd. Ile radości, gdy jest.

Mafia

- Jak przyjechaliśmy, było dużo kabli, ale prądu nie było. A już o siódmej wieczorem robiło się ciemno. Więc kiedy nagle zapaliły się trzy latarnie... Potem znów były kłopoty. A to jakaś ekipa wycięła kawał kabla, a to mafia ukradła cysternę z olejem do generatora - opowiada.
Jak był prąd, to okazało się, że ktoś ma telewizor, ale nie umie go zaprogramować. Bart umiał. Poszła więc fama, że branco (biały) ustawia telewizję. Jeszcze kilku się zgłosiło.
Telewizor wystawia się w Bissorze przed domem, żeby wszyscy mogli pooglądać.

Jedzenie

Je się też przed domem, a nie w środku. No i zaprasza przechodzących słowami bin kume i charakterystycznymi ruchami palców, takim ptaszkiem.
Metalowa miska pełna ryżu. Je się ręką. Trzeba to umieć, żeby nie upaćkać się jak dziecko. Ugnieść z ryżu kulkę i dopiero do ust. Ryż czasem jest z mięsem, częściej z cukrem i utłuczonymi orzeszkami ziemnymi. Dużo też je się ryb.
Na początku Bart próbował tłumaczyć, dlaczego nie chce się poczęstować mięsem czy rybą. Ale w Bissorze wegetarianizm to abstrakcja. Więc w końcu powiedział, że to religijny zakaz.
Przełomem było, kiedy Bart zaczął rozumieć po kreolsku. Wtedy już żadnym sposobem nie mógł na czas zdążyć do pracy. - Kuma ku bu sta? - pytali ludzie. Czyli: Jak się masz? - N'sta bom! - odpowiadał, że w porządku. Ale to był dopiero początek rozmowy. Na zakończenie wypadało odpytać rozmówcę kuma tu bu sta on i wszyscy członkowie jego rodziny.
Tak samo było w sklepie. Bo nie można tak po prostu wejść, kupić i wyjść. Przecież jak ktoś nie mówi po portugalsku, tylko po kreolsku, to swój człowiek.
W sklepie i na targu kupić można wszystko. Płaci się frankosefami. To waluta obowiązująca w całej Afryce Zachodniej. Jednolity pieniądz wymyślono tu wcześniej niż Europejczycy euro.
- Na targu kupuje się na ilość. Nigdzie nie widziałem wagi - mówi Bart. - Ryż odmierza się na przykład puszką po przecierze pomidorowym. Pomarańcze ułożone są w piramidki. Można też kupić kartofle, takie jak nasze, tu nazywane angielskimi. Ale są osiem razy droższe od tutejszych, słodkich.

Rausz

W domu Barta, Anne i Toma zawsze było dużo dzieci. Wszystko je ciekawiło. Atrakcją był chleb z margaryną. Margaryna tu droga.
- Byłem zaskoczony karnością tutejszych dzieci - opowiada Bart. - Najstarsze dzieliło chleb. Reszta grzecznie czekała. W ich domach też była hierarchia. Z miski, w której był ryż z największą ilością mięsa, jedli mężczyźni, z drugiej - kobiety, z trzeciej - dzieci.
Święto było, kiedy nastawała pora zbioru orzeszków caju'. Wszyscy przybierali na wadze. Pito też sok z caju'. Bardzo słodki i bardzo dobry. Jednak w tym upale z soku po południu było już wino. Wtedy całe wioski są na rauszu.
Plantacje caju', czyli nerkowców, znajdowały się na obrzeżach Bissoru. Dostawali je tubylcy na pięć lat. W tym czasie przy pomocy osób takich jak Bart, uczyli się uprawy drzewek.
- Najpierw ja musiałem się czegoś o nerkowcach nauczyć. Na szczęście były broszury. Ważne było zabezpieczenie drzewek przed pożarami buszu. Dlatego zanim nastała pora sucha, wycinaliśmy maczetami trawę wokół plantacji i wypalaliśmy szeroki pas ziemi.
Druga akcja dotyczyła kopania latryn.

Muszelki

W Gwinei asfaltowych dróg niewiele. Za to jest sporo lotnisk. Tak to przynajmniej wynika z mapy.
- Jak zobaczyłem pas startowy na wyspie Bubaque, to nie wierzyłem, że cokolwiek z niego wystartuje - opowiada Bart. - Cały był wyłożony muszelkami. Bo oni dodają muszelki do asfaltu.
Czy chciałby tam kiedyś wrócić? Tak, choćby ze względu na tamtejszych ludzi. Mimo problemów, są tak pozytywnie nastawieni do życia. To działa.
Bart marzy o tym, żeby znaleźć pracę w tego typu organizacjach humanitarnopomocowych jak duńska ADPP, w ramach której wyjechał do Gwinei Bissau.
A na razie chce przez chwilę zostać w Zielonej Górze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska