Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bez operacji może dojść do tragedii

Anna Szmytkowska 68 324 88 35 [email protected]
- Boję się, że bez operacji może dojść do tragedii. Straszne przypadki już widziałam - opowiada Irena Wolańska Baniak, mama 18-letniej Paulinki.
- Boję się, że bez operacji może dojść do tragedii. Straszne przypadki już widziałam - opowiada Irena Wolańska Baniak, mama 18-letniej Paulinki. Anna Szmytkowska
- Wstydzę się prosić o pomoc. Wolę zapracować. Ale zdrowie na wiele już nie pozwala - mówi ze łzami w oczach Irena Wolańska-Baniak. Nie stać jej na podróż do Zakopanego, gdzie jej córkę czeka operacja.

Przeczytaj też: Pod żołnierzami z Międzyrzecza eksplodowała mina-pułapka (zobacz wideo z eksplozji)

Przez wiele lat życie nie oszczędzało pani Ireny. Kobieta urodziła siedmioro dzieci. Jeden syn nie żyje. Pozostałe porozjeżdżały się po świecie. Została tylko Paulinka. Dziewczynka cierpi na dziecięce porażenie mózgowe i zaawansowaną skoliozę. Ma też padaczkę, której ataki ostatnio się nasilają. Nigdy nie będzie samodzielna.
- Wszystko przez ten oderwany pręt przy karku - mówi pani Irena. - Pierwszej operacji podjęła się tylko klinika w Zakopanem. Ten pręt ustabilizował kręgosłup, ale teraz się oderwał. To przez ataki, które teraz pojawiają się jeszcze częściej. Lekarze mówią, że to dlatego, że ją boli. A ona tego nie potrafi powiedzieć.
Ścisza głos i głaszcze córkę po głowie.

Klinika w Zakopanem wyznaczyła termin drugiej operacji na czerwiec... ubiegłego roku. Pani Irena nie miała za co pojechać. Bo to nie tylko transport jej i córki, ale też nocleg. - Tam nikt nie pyta, czy mam gdzie spać. Paulinka śpi w szpitalu, a dla siebie muszę sama wszystko załatwiać. To 40 zł za noc. Skąd ja mam na to wziąć? A śpij sobie na dachu - załamuje ręce pani Irena. - Tutaj, w Zielonej Górze czy Nowej Soli, już wszyscy mnie znają. Kiedy dziecko trafia na oddział, nie zdążę się obejrzeć, a już do sali wjeżdża materac dla mnie.

Do tej pory transport sanitarny do Zakopanego dla Paulinki i jej mamy załatwiało stowarzyszenie radnej Eleonory Szymkowiak. Teraz jednak pani Irena usłyszała, że nawet tam nie ma już pieniędzy. I nie chce prosić o pomoc. Mówi, że się wstydzi. Woli zapracować, tylko zdrowie już nie te.
Z pytaniem o finansowanie przejazdu do tak odległej kliniki zwróciliśmy się do Narodowego Funduszu Zdrowia. Sylwia Malcher-Nowak, rzeczniczka lubuskiego NFZ poinformowała nas, że to lekarz, który kieruje pacjenta na zabieg, powinien wystawić również zlecenie na transport. - Dotyczy to sytuacji, gdy stan zdrowia pacjenta wymaga przewiezienia go transportem sanitarnym. Lekarz wskazuje jednocześnie realizatora takiego transportu - dodała rzecznik. - Będzie to rozliczane w ramach kontraktu z lekarzem. W tym wypadku pani Irena powinna jeszcze raz zgłosić się do lekarza, pod którego opieką jest jej córka, i u niego uzyskać skierowanie zarówno do szpitala, jak i na przejazd transportem sanitarnym.

- Obawiam się, że nikt mi takiego zlecenia nie wystawi - odpowiada pani Irena. - Już w tamtym roku wszędzie starałam się o transport, ale odbijałam się od ściany. Lekarz, który wystawił nam pierwsze skierowanie, nie odbiera telefonów. A nie stać mnie na wizytę u niego, bo przyjmuje tylko prywatnie. Nikt nie chce się podjąć konsultacji Pauliny.
I przyznaje, że nie wie już, co ma robić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska