Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bezdomni: ludzie, którzy potrafią być niewidzialni

Agnieszka Drzewiecka [email protected] 68 324 88 79
Z polskimi bezdomnymi problemy mają już wszystkie europejskie metropolie.
Z polskimi bezdomnymi problemy mają już wszystkie europejskie metropolie. Dariusz Chajewski
Na początku na ulicy jest strasznie. Potem zaczynasz sobie radzić, czujesz się wolny. Robisz co chcesz, śpisz gdzie chcesz i nikt ci nic nie zrobi, bo nic nie masz. Ale potem znów przychodzi strach. Że tak umrzesz, na ulicy...

Mówią na mnie Dawidek. Mam 23 lata i papiery spawacza. Trzy lata pracowałem w zawodzie, raz tylko na myjni. Wychowałem się na Manhattanie, praktycznie na ulicy. Ojciec pił denaturat, matki nigdy nie było. Uciekła dawno. Przez parę lat wynajmowaliśmy z ojcem dwupokojowe mieszkanie. Rok temu ojciec się powiesił. Przed świętami. Pogubiłem się, zaczęła się wódka. Za dużo wódki. Straciłem kontrolę, mieszkanie, pracę, odeszła dziewczyna z naszą córeczką. Piłem ciągle, nocowałem to u jednego kolegi, to u drugiego kolegi, aż tak się zapiłem że spałem na klatkach schodowych. Pieniądze ciągle były, jak ktoś myśli to nie problem. Wziąłem spod Tesco wózek, oni od tego nie zbiednieją, i chodziłem na złom, do pustostanów. Od śrubek po blachy, za trzy godziny na złomie nawet 70 złotych można zarobić. Zupkę darmową u sióstr można dostać. Da się tak przeżyć. Tyle że człowiek pije cały czas. Raz jak wytrzeźwiałem poszedłem do opieki społecznej. Skierowali mnie tu, do schroniska Brata Alberta. No i jestem tu już piąty miesiąc. Rano wychodzę, cały dzień spędzam w mieście. Idę na złom, jak jakąś kasę przytulę to na mirindę do Nova Park, czy do kolegi na herbatkę. Chcę tu jeszcze przezimować, boję się, że teraz jak pójdę na wynajem to alkohol mnie wykończy. Wiosną rozejrzę się za pracą w innym mieście, wyjadę, wynajmę mieszkanie. Albo do Niemiec, kolega może mi załatwi fuchę. Mam swoje plany. Jestem jeszcze młody, mam papiery spawacza.

Namiot na osiedlu

Nie wiadomo dokładnie, ile bezdomnych osób żyje w Gorzowie. Na pewno jest ich więcej niż sto, może więcej niż dwieście. Niektórzy całymi dniami stoją pod marketami i proszą o parę groszy, ale są też bezdomni, którzy nauczyli się być niewidzialnymi. Koczują w działkowych altanach albo piwnicach, które udostępnił im jakiś stary znajomy, w śmietnikach buszują po zmroku, nie rzucają się nikomu w oczy.
Latem jeszcze sobie radzą. Zajmują się zbieractwem, sprzedają złom znaleziony w pustostanach, jedzą owoce, warzywa z działek, sporo też znajdują w śmietnikach. Miejsca do spania znajdują najróżniejsze. Pod mostami, w opuszczonych budynkach np. na Wale Okrężnym czy altankach.
- Jeden pan nawet rozbił sobie namiot, na pustym terenie zielonym w okolicach Pułaskiego, grzał się tam świeczkami - mówi Andrzej Jasiński, zastępca komendanta straży miejskiej w Gorzowie. A pracownicy Gorzowskiego Centrum Pomocy Rodzinie i Polityki Społecznej, którzy również zajmują się bezdomnymi, znaleźli kiedyś czterech bezdomnych koczujących wewnątrz starego drzewa w centrum miasta.
Zimą jest już gorzej. Wielu z nich jest w bardzo słabej kondycji fizycznej, nie mają innego wyjścia, niż noclegownia: schronisko "Brata Alberta", "Brata Krystyna", lub noclegownia na ul. Łużyckiej. Ale do tego kroku często muszą być przekonywani. Nie chcą podporządkowywać się zasadom obowiązującym w tych placówkach, a jedną z nich jest życie w trzeźwości.

Andrzej chodzi pod Biedronkę

Mroźny wieczór. Wysoki mężczyzna w kapturze siedzi na murku przy Spichlerzu i przyciska do siebie plecak. 55-letni pan Andrzej czeka na kolegów. Potem pójdą spać do jednego z pustostanów na Wale Okrężnym.
- Rano jest najgorzej. Wszystko boli. Głód, zimno, a trzeba iść na miasto, skombinować trochę grosza. Po drodze w śmietnikach zawsze wygrzebie się jakieś resztki. Ludzie patrzą na mnie, ale co mnie to obchodzi. Teraz chodzę pod Biedronkę, zawsze ktoś coś rzuci. Jak pięć złotych uzbieram, to kończę. W barze mlecznym zjem zupkę, co parę dni spacerek na Słoneczne, do Brata Krystyna. Po czyste ubranie, myć się nie ma po co, lepiej ubranie nowe włożyć. Ale zawsze wracam do centrum, tu można spotkać swoich. I tak siedzimy, to pod Biedronką, to na trawniku obok. Raz jeden chodzi pod sklep uzbierać na winko, raz drugi, wymieniamy się.

Wiatr jest straszny. Zimno już nie przeszkadza, parę łyków wina i się nie czuje. A jak wieje, to trzeba się chować. Ale do schroniska pójdę dopiero w tęgie mrozy. Tam jest tak: a to nie pij, a to posprzątaj. Na ulicy jestem wolny. Towarzystwo jest, pieniążek się znajdzie. Żeby jakoś przeżyć kolejny dzień. Nic mnie już nie czeka w życiu. Urodziłem się w nędzy i skończę w nędzy. Szkół nie skończyłem, baby nie miałem, gospodarkę rodziców sprzedałem, wszystko przepiłem, nie mam nic, tylko ten plecak i wino.

Bezdomni to w większości mężczyźni, zwykle po 40-tce. - Niezaradni społecznie, u których nastąpił rozpad więzi rodzinnych, najczęściej z problemem alkoholowym i bezrobotni. To właśnie przez alkohol nie potrafią sobie poradzić gdy piętrzą się w ich życiu problemy, przez które ostatecznie tracą dom - twierdzi Łucja Kasprzak, koordynatorka zespołu zajmującego się bezdomnością w GCPRiPS. Bardzo często mieli żony, dzieci. Jednak zwykle przez uzależnienie od alkoholu są całkowicie przez rodzinę odrzucani. Od jakiegoś czasu zaczęła pojawiać się też grupa bezdomnych w młodym wieku. GCPRiPS miał nawet kontakt z bezdomnym 18-latkiem. U nich nie ma problemu z alkoholem. - To osoby z rozpadających się rodzin, bezrobotne, niezaradne. Najczęściej nawet nie chcą szukać pracy, a rodzice nie chcą ich utrzymywać i wyrzucają z domu - objaśnia Kasprzak.

Henryk urządził sobie piwnicę

Jeśli człowiek bezdomny chce otrzymać pomoc by wyjść z bezdomności, taką pomoc otrzyma. GCPRiPS oferuje pomoc kompleksową, od załatwiania ciepłych butów, pieniędzy na wyrobienie dowodu osobistego, po pomoc w uzyskaniu świadczeń, np. zasiłków czy w szukaniu pracy. W ciągu ostatniego roku pracownicy tej instytucji dotarli do 150 osób bezdomnych, którym proponowali taką pomoc. Nie wszyscy jednak jej chcą. Niektórzy są zbyt roszczeniowi, innym po prostu na niczym już nie zależy. Są też tacy, którzy wolą "wolność" - nic nie mieć, o nic się nie martwić. Łucja Kasprzak opowiada o mężczyźnie koczującym na przystankach tramwajowych. - To człowiek niepijący, ma z bratem dom pod Gorzowem. Gdy tylko tam trafia, wytrzymuje dwa dni, i wraca na ulicę. Twierdzi, że taki jest jego wybór - mówi.

Pan Henryk, 50-latek, bezdomny od ośmiu lat. Siedzi na ławce, ma na sobie trzy kurtki i pali tytoń w szklanej lufce.
- Siedzę raczej, nie chodzę, żeby nie tracić sił. Dziś od rana siedzę na tej ławce na kwadracie. Dużo butelek tu po nocy zostawiają, uzbierałem na obiad w Agacie. Drożdżówkę dostałem od staruszki pod piekarnią, takie śniadanie. Jakbym nie dostał, to bym znalazł coś w śmietniku. Ludzie nie wiedzą, ile dobrego jedzenia jest w śmietnikach. W tych pod blokami biorę bułki, tylko trochę twarde, wędliny, kawałki kurczaka, banany. W tych małych, w centrum mnóstwo kebabów ledwo nadjedzonych, batony nadgryzione raz. Teraz koczuję w jednej piwnicy, u starego znajomego w centrum. Naznosiłem kołder, ubrań co znalazłem, tam sobie nocuję. A rok temu w jednej altanie śmietnika urządziłem sobie kąt, ale przepędzili mnie mieszkańcy. No i tak siedzę tu sam całe dni. I rozmyślam. Nie myślę o przeszłości, a miałem dobrą. Żona, syn, mieszkanie po teściach, praca, jestem hydraulikiem. Ale głowa skłonna do alkoholu. Raz zapiłem, złamałem dwie ręce, źle poskładali. Miesiące w gipsie i w taki ciąg wpadłem, że nawet się nie zorientowałem, że już po klatkach śpię. Do domu nie wrócę, nie chcą mnie widzieć. Na pracę za zniszczony. Na początku na ulicy było strasznie. Potem okazuje się, że dajesz radę. Czułem się wolny. Było sporo pite. Ale szybko to wykańcza, znów zaczynasz się bać. Patrzę na każdego człowieka, który tu chodzi po ulicy, i myślę, że każdy idzie teraz do swojego domu, tylko nie ja. Ale wracam do piwnicy, wypijam wino i da się zasnąć.

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska