W czwartek, 10 lutego w Sądzie Okręgowym w Poznaniu rozpoczął się proces Roberta S.. Początkowo zarzucono mu spowodowanie pożaru, na skutek którego zginął człowiek. Ostatecznie prokuratura oskarżyła go o zabójstwo z zamiarem ewentualnym.
Bezdomni Robert S. i Paweł Ch. razem zajmowali pustostan przy ul. Mickiewicza w Śremie. 1 kwietnia ubiegłego roku. 32-latek razem ze znajomym mieli ukraść alkohol z jednego ze sklepów, po czym udali się na stację benzynową, skąd ukradli paliwo.
Mężczyźni wrócili do pustostanu, gdzie mieli zastać śpiącego Pawła Ch.. Wtedy, jak wynika z aktu oskarżenia, Robert S. rozlał benzynę na miejsc, gdzie spał mężczyzna oraz na jego rzeczy osobiste, a następnie rzucił niedopałek papierosa, czym spowodował pożar.
Paweł Ch. zaczął się palić. Zmarł w szpitalu następnego dnia na skutek rozległych poparzeń, które zajęły 78 proc. powierzchni jego ciała.
Podczas pierwszych przesłuchań, 32-latek przyznał się do zarzucanego mu czyny, wówczas jeszcze spowodowania pożaru. Zeznał, że rozlał paliwo obok leżącego mężczyzny i powiedział do swojego kolegi, z którym ukradł benzynę: „poleję i niech się pali”.
– Zrobiłem to dla zabawy. Paliłem papierosa i ten niedopałek rzuciłem w to miejsce, gdzie polałem paliwo. Zaczęło się palić, Paweł wstał, dla żartu powiedziałem, że jak się pali, to niech się pali
– zeznawał tuż po zdarzeniu oskarżony.
Podczas środowej rozprawy Robert S. nie przyznał się do zarzucanego mu czyny. Kiedy sędzia odczytywała jego wcześniejsze zeznania, mężczyzna stwierdził, że połowa się nie zgadza, mimo że złożył pod nimi swój podpis. Jak twierdzi, wtedy „był w szoku, a dziś doszedł już do siebie”.
Teraz oskarżony przedstawił inną wersję. Zeznał, że pił od rana alkohol, potem z kolegą Szymonem ukradł wódkę ze sklepu i paliwo ze stacji benzynowej. Dodał, że w pustostanie było zimno, dlatego postanowił rozpalić ogień.
– Nie polewałem benzyny bezpośrednio na Pawła, ani na jego posłanie. Wylałem na kupkę rzeczy, która leżała na podłodze. Wtedy nie rozpaliłem tego ogniska, bo zapomniałem, siedzieliśmy i piliśmy alkohol. Po jakimś czasie Paweł poprosił mnie o papierosa i zapalniczkę, Szymon chyba już spał. Dałem mu je, on odpalił papierosa, buchnęło w naszą stronę i zapaliła się cała chata
– mówił podczas rozprawy oskarżony.
Dodał, że jemu samemu ogień spalił brwi i włosy, nie potrafił wyjaśnić, dlaczego to właśnie jego kolega zaczął się palić, a on nie.
– Gdy Paweł zaczął się palić, przyglądałem się przez chwilę. Nie wiedziałem, co zrobić, bo byłem w szoku. Potem zacząłem go gasić, a następnie wyprowadziłem go na zewnątrz i przyjechała straż pożarna
– zeznał.
W czwartek sąd przesłuchał również świadków. Jednym z nich był strażak, który brał udział w akcji gaszenia pożaru pustostanu.
– Byłem dowódcą tej akcji. Gdy przyjechaliśmy na miejsce dwie osoby były w środku, jedna na zewnątrz - najbardziej poparzony mężczyzna, leżał na ziemi. Potem ze środka wyszedł drugi mężczyzna, a trzeciego wyprowadzili strażacy
– mówił w sądzie strażak ze Śremu.
Zobacz też: Rozpoczęły się białorusko-rosyjskie manewry wojskowe:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?