- Wzywają mnie do przedszkola, że syn ma podarte skarpetki - opowiada Bożena z Zielonej Góry, matka czworga dzieci. - A co ja na to poradzę? Jak kupię, to nie będę miała na chleb. Słodycze moje dzieci jedzą, jak ktoś im podaruje. Na co dzień, jak chcą coś słodkiego, daję im chleb z cukrem. Zabawek nie kupuję, bo nie mam za co. A najmłodszemu synowi, jak był malutki, zamiast mleka modyfikowanego dawałam krowie. Bo na inne nie było mnie stać.
Pani Bożena nie pracuje. Wychowuje dzieci. Najmłodszy syn właśnie skończył rok, najstarszy chodzi do II klasy. Rodzina żyje na granicy biedy. Miesięczny dochód na osobę to niecałe 430 zł. Utrzymują się ze świadczeń opieki społecznej i z tego, co zarobi mąż, budowlaniec.
Podobnie wygląda sytuacja w wielu lubuskich domach. Bo choć o prawdziwej biedzie mówi się niewiele (bo wstyd), to ona istnieje. I przeraża.
Więcej przeczytasz w naszym serwisie plus.gazetalubuska.pl . Znajdziesz tam również interaktywną mapę przedstawiającą problem ubóstwa w Polsce.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?