Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Biedak wył z bólu, aż serce pękało

Danuta Kuleszyńska 0 68 324 88 43 [email protected]
Poturbowanym labradorem zajęli się inspektorzy SOR. - Piesek jest bardzo łagodny, potrzebuje dużo ciepła i miłości - opowiada Bartosz Krieger.
Poturbowanym labradorem zajęli się inspektorzy SOR. - Piesek jest bardzo łagodny, potrzebuje dużo ciepła i miłości - opowiada Bartosz Krieger. fot. Marek Marcinkowski
- Wydzwanialiśmy z godzinę i żadne służby nie chciały zająć się psem. To karygodne - Jarosław Łoposzko z Zielonej Góry nie kryje wściekłości. Razem z innymi szukał ratunku dla potrąconego labradora.

Pomóżmy bezdomnym zwierzakom.

Pomóżmy bezdomnym zwierzakom.

Pomóżmy w leczeniu labradora

Straż Ochrony Zwierząt, Zielona Góra ul. Pow. Warszawy 16/6
Numer konta: Bank PKO BP 44 1020 5402 0000 0102 0213 2637

Było po godz. 22. 00, gdy Tomasz Kaczur usłyszał na ul. Wojska Polskiego w Zielonej Górze przeraźliwy skowyt psa i pisk samochodu. To był labrador, prawdopodobnie wyrzucony z auta. Pies doczołgał się pod sklep. - Gdy dobiegłem grupka ludzi już szukała dla niego ratunku - opowiada. - Biedak przeraźliwie wył z bólu, aż serce pękało.

Na policję wydzwaniał Jarosław Łoposzko. Dyżurny podał mu numer do całodobowej lecznicy dla zwierząt przy Urszuli. Tam mu powiedzieli, że jak psa przywiezie i zapłaci za usługę, to go opatrzą. (- Lekarstwa kosztują - powiedział nam później W. Chlamtacz, weterynarz i właściciel lecznicy). Potem mężczyzna zadzwonił do straży pożarnej. Dyżurny odesłał go z powrotem na policję. Policja przekierowała do kolejnego weterynarza, ale telefonu nikt nie odbierał - To karygodne, żeby w XXI wieku działy się takie rzeczy. - denerwuje się mężczyzna. - Żeby w całym mieście nie było służb, które zaopiekują się psem i za darmo opatrzą. Nikt też nie wiedział jakie są numery do instytucji zajmujących się zwierzętami.

Szukamy domu

Cierpiącego labradora zabrał do domu Tomasz Kaczur.- Nie miałem sumienia zostawić go na ulicy - dodaje. - Rano zadzwonił do mnie inspektor ze Straży Ochrony Zwierząt. Nie wiem, skąd miał mój numer.
Inspektor Bartosz Krieger numer dostał z... Gazety Lubuskiej. A "GL" powiadomił Jarosław Łoposzko. - Całą noc spać nie mogłem, myślałem kogo powiadomić i wpadłem na pomysł, żeby zadzwonić do redakcji - mówi.

Labrador jest teraz pod opieką SOZ. - Szukamy dla niego domu. Pies ma około roku, jest bardzo spokojny. Rodzinie, która go przygarnie dostarczymy karmę, pomożemy w leczeniu - deklaruje B. Krieger.
Inspektorzy to młodzi wolontariusze. Na pomoc dla zwierząt wykładają własne pieniądze. Ostatnio uratowali sześć psiaków. Leczenie labradora kosztować będzie ponad 100 zł.

Naczelnik nie wie

Bezdomnymi i porzuconymi psami powinno zajmować się miasto. I zajmuje, ale tylko do godz. 18.00. Bo do tej pory działa schronisko. Do godz. 20.00 można jeszcze dzwonić do straży miejskiej. A kto ma zająć się zwierzakami wieczorami i w nocy?
- Straż pożarna, albo policja - odpowiada Jarosław Szczęsny, naczelnik wydziału gospodarki komunalnej i mieszkaniowej w UM.
- A jeśli pies po 22.00 leży ranny na ulicy, a przechodniów nie stać na opłacenie weterynarza? - dopytuję.
- To nie wiem co zrobić z takim psem - odpowiada Szczęsny.

Bartosz Krieger: - Kwestia opieki nad bezdomnymi zwierzętami nie jest w mieście uregulowana. Nasi inspektorzy reagują na każde zgłoszenie. I choć nie mamy na to pieniędzy, robimy co możemy, by im pomagać.

Numer telefonu do inspektorów: 0 665 363 707

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska